piątek, 11 kwietnia 2014

Przegląd ostatnich: tuszy do rzęs. Maybelline New York maskara COLOSSAL, Rimmel tusz SCANDALEYES, Wibo lovely Up up to the sky - maskara wnosząca i pogrubiająca rzęsy, Wibo lovely volume maskara 3d

Mayebelline, Colossal
Tusz bardzo porządnej jakości. Starczył na ok 3 miesiące codziennego użytkowania. Bardzo ładnie wydłuża, pogrubia, a przede wszystkim rozdziela rzęsy. Czasami do tej pory rozczesuję nim rzęsy z czym nie radzą sobie niektóre maskary. Żółtych tuszów od Maybelline jest sporo, dlatego teraz myślę nad zastąpieniem go którymś z pozostałych. Co jak co, ale Colossal na wielki plus!


Rimmel, Scandaleyes
Tusz  z oogromną szczoteczką, jakich teraz pełno w drogeriach. Ja bez przeszkód mogę go używać, ale już np. moja rodzicielka ze swoją opadającą powieką prędzej wybiłaby sobie nim oko ;) Cenowo wychodzi drożej, niż poprzednik. Starcza za to na dłużej - używam go codziennie od 4 miesięcy i jeszcze jest go sporo! Duże opakowanie, duża zawartość. Czasem warto zainwestować więcej. No i duże rzęsy, jeśli się o to postaramy ;) Bo spore firanki można z niego wyczarować. By jednak nie wyglądały jak posklejane nogi pająka, czasem muszę rozczesać szczoteczką Colossala.


Lovely, maskara volume 3D
Ja nazwałabym ją wydłużającą ;) Bo naprawdę unosi rzęsy, wyglądają świetnie. Dla mnie to trochę za mało, maskara jednak przypodobała się mojej rodzicielce, starczyła jej na około 3 miesiące, po tym czasie tusz wysechł. Maskara z najniższej półki cenowej, można także śmiało próbować. Nie pogrubia jakoś ekstremalnie, ale rzeczywiście ładnie unosi.


Lovely, Up Up to the Sky, maskara wnosząca i pogrubiająca rzęsy
Z tej samej firmy, co poprzedniczka. Ukazała się w drogeriach kilka dni temu, w składzie mniejszej serii kosmetyków Lovely, stąd też ten dziwny dobór kolorów. Eyeliner z tej serii jest o ile dobrze pamiętam, zielony ;) Poza tym jest długa i cienka. Ładnie podnosi, pogrubia i wydłuża rzęsy, nadając nieco... dziwny efekt. Ponieważ nie rozdziela zbyt dobrze - mam wrażenie że pomimo pogrubienia itepe, rzęsy sterczą we wszystkie strony, pod różnymi kątami. Fakt, efekt jest ciekawy, ale... nie do końca o to mi chodziło ;)



http://www.maybellinetrends.pl/colossal/
http://pl.rimmellondon.com/
http://www.rossnet.pl/
http://bebeautifulsimply.blogspot.com/

Biocura, łagodny tonik bezalkoholowy do twarzy


Niepozorny tonik z aldi za ok. 5 zł jest jednym z najlepszych, jakie miałam okazję wypróbować. Nie zliczę już, ile butelek jest za mną, a na pewno jest sporo. O toniku wspominałam nawet w notce na temat kremu matującego - przy użyciu toniku nawet bardzo matujący i ściągający cerę krem prezentuje się lepiej na buzi. Tonik bardzo nawilża, dopóki nie wsiąknie, mam wrażenie mokrej skóry. Dzięki grupie docelowej, czyli wrażliwcom i bardzo przyjaznemu składowi, nadaje się do każdego typu cery. Moja mieszana w stronę tłustej bardzo go polubiła. Dla mnie bardzo ważne jest, by tonik nie miał alkoholu w składzie i z tego też powodu sięgnęłam po niego kilka lat temu - pomyślałam wtedy, że tonik z aldi raczej krzywdy mi nie zrobi, poza tym skład wygląda na dobry. Ale kosmetyk przeszedł wszelkie oczekiwania, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jego cenę. To co go nieco wyróżnia to pienienie się kosmetyku, co nie przeszkadza w użytkowaniu. Na półce sklepowej stoi razem z mleczkami i żelami do twarzy, dlatego czasem trzeba po niego sięgać gdzieś dalej. Poza tym gdyby się zastanowić, sama jeszcze nie wiem dlaczego nie wypróbowałam reszty kosmetyków do twarzy od biocury. Przy następnej wizycie w dyskoncie na pewno to nadrobię, a nuż też okażą się porządnej jakości ;)


INCI: aqua, glycerin, aloe barbadensis leaf juice, chamomilla recutita flower water, panthenol, caprylyl/capryl glucoside, niacinamide, pentylene glycol, parfum, citronellol, geraniol, limonene, linalool, butylphentyl methylpropional, alpha-isomethyl ionone, allantoin, tocopherol, butylene glycol, citric acid, phenoxyethanol, methylparaben, benzyl alcohol, potassium sorbate, Cl 14 720.

http://www.aldi.pl/

sobota, 5 kwietnia 2014

Maybelline New York, Szminka Hydra Extreme 04G/163 FUCHSIA

Czasem przy ciągłym używaniu nudnych kolorów, po prostu każdemu zachce się czegoś żywszego, innego. Wtedy jak ja ostatnio, z nazwą 'fuksja' w głowie udajemy się do drogerii lub szperamy w Internecie i szukamy czegoś ciekawego. 
Szminka Hydra Extreme to dobra jakość za rozsądną cenę - dobrze nawilżająca szminka za ok. dychę. Często niestety jest tak, że mocno napigmentowane pomadki wysuszają usta, trzeba więc stosować balsam pod i najlepiej jeszcze błyszczyk na. Hydra Extreme baardzo mocno nawilża, można więc łatwo bawić się w tonowanie koloru na ustach. Oczywiście szminka może równie łatwo wyjść za kontur, dlatego trzeba nieco uważać. Jestem zdania, że jeżeli ktoś używa balsamu i szminki/błyszczyka, może po prostu zastąpić to jednym produktem. W palecie mamy 14 kolorów, żywych jak fuksja, lub bardziej wpadających w nude - na pewno każdy może znaleźć coś dla siebie. Na koniec muszę przyznać, że w szmince nie podoba mi się opakowanie - jak nigdy nie czepiam się takich rzeczy, wydaje mi się, że czerwone jest nieco kiczowate. Lub też za bardzo przyzwyczaiłam się do czarnych opakowań kosmetyków - wszystko co jest w mojej nieistniejącej kosmetyczce to e.l.f., Inglot albo Sephora. Ale z drugiej strony... czerwony można po prostu łatwo znaleźć ;) Po drugie, w drogerii musiałam zapytać ekspedientki, czy to nie jest tester, bo opakowanie nie było nijak zabezpieczone. Na opakowaniu nie widnieje też nazwa firmy, więc dla tego opisu szukałam jej w necie. Kilka ważniejszych niedociągnięć, które na szczęście nie przeszkadzają w codziennym użytkowaniu i posiadaniu ust w pięknym kolorze ^.^


.

http://www.maybellinetrends.pl/

Ginvera, Marvel Gel (Zero Blackhead Gel)

Żel Singapurskiej marki Ginvera jest dosyć ciekawym produktem, którego powinno używać się na sucho, już na oczyszczoną twarz. Można więc potraktować go jako dodatkowe wspomaganie w walce z pryszczami, lub jak w nazwie - z wągrami. Mnie osobiście dziwnie było używać żelu, który w ogóle się nie pieni. Uwielbiam dużo piany, ale cóż - nie jest to kosmetyk do demakijażu, lecz czysto pielęgnacyjny. Mimo że wydaje się ciekawy, nie jest też jedyny w swoim rodzaju - używałam wcześniej Aroma Soft Peeling Gel od Lioele, którego używało się w podobny sposób, z tą różnicą że zostawiało przez chwilę na twarzy. Co jest ciekawe w żelu z zieloną herbatą, to podejście producenta - na stronie Ginvera pisze, że nieestetyczne grudki w jakie zamienia się żel podczas mycia to nasz własny naskórek! Podobno wiele osób dało się na to nabrać i uwydatniali niesamowite właściwości żelu. Używam go rano i wieczorem i mogę powiedzieć na razie, że skóra jest po nim przyjemnie gładka, natomiast nie zauważyłam cudów. Poradził sobie natomiast z dziwnym wypryskiem na moim policzku, który pojawił się kilka dni przed tym, zanim zaczęłam stosować żel. Nie był to pryszcz, ale bolące wybrzuszenie, z którym nie wiedziałam co począć. Po pierwszym zastosowaniu nieco zmalało, później zaczęło się wysuszać. Mam nadzieję, że nie będę mieć też żadnej blizny. Wągrów nie mam na twarzy zbyt wiele, ale nie oceniam jego działania pod tym kątem, gdyż nie skończyłam jeszcze tubki. Jeżeli coś zdziała, na pewno o tym wspomnę. Nie nazwałabym go cudeńkiem przy reszcie kosmetyków tej firmy, ale również jest bardzo dobry.

 

INCI: Deionized Water, Cyclomethicone, Dimethicone, Carbomer, Green Tea (Carmellia Sinensis) Leaf Extract, Ginseng (Panax Ginseng) Extract, Lycium Barbarum Fruit Extract, Angelica Archangelica Extract, Oldenlandia Diffusa Extract, Vaccinum Myrtillus (Bilberry) Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract, Acer Saccharum (Sugar Maple)Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Extract, Pomelo (Citrus Grandis) Extract, Royal Jelly Powder, Natto Gum.

http://www.ginvera.com/

piątek, 4 kwietnia 2014

Barwa, Siarkowa Moc, Antybakteryjny krem matujący


Jeżeli nawet nie przepadam za kremami matującymi czasem jakiś się przydaje. Krem siarkowy tak jak reszta rodzinki ma specyficzny zapach, którego nie nazwałabym nieprzyjemnym, wręcz przeciwnie ;) Opakowanie to pomarańczowy słoiczek z białą nakrętką, konsystencja biała, nieco tępa. Dzięki tym cechom krem można polecić zarówno dziewczętom, jak i chłopcom. Sam produkt wpadł w oko mojemu bratu już od chwili gdy go otworzył, natomiast mnie podchodzi średnio. Myślę jednak, że to kwestia przyzwyczajeń i typu skóry. Sama mam cerę mieszaną i nie polecam kremu osobom z suchą skórą, o ile ktokolwiek z tą cerą w ogóle pokusiłby się na krem matujący. Podobno nawilża, ale takiego działania niestety nie zauważyłam. Krem przede wszystkim matuje i posiada właściwości antybakteryjne - a trzeba mu to przyznać, matuje porządnie, na kilka godzin. Stosowałam go na dzień / noc i cera po użyciu była bardzo nieprzyjemna, ściągnięta, nie mówiąc o tym,  że nie lubię gdy moja skóra traci blask. Niemniej jak wspomniałam wcześniej, są sytuacje, gdzie matowa cera się przydaje. Teraz gdy nakładam krem, robię to po użyciu toniku aloesowego, który świetnie nawilża. Cera ma wtedy blask i nie jest tak strasznie ściągnięta jak przy zastosowaniu kremu solo. Jeżeli chodzi o leczenie jakichkolwiek zmian na skórze - wychodzi to średnio. Jeśli mam jakieś niespodzianki, muszę się uzbroić jeszcze w starą, dobrą pastę do zębów ;)

INCI: Aqua, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Hydrogenated Olive Oil, Olea Europaea, Olive Oil Unsaponifiables, Magnesium Aluminum Silicate, Dicaprylyl Carbonate, Butyrospermum Parkii, Zinc Oxide, Polyacrylamide, C13-14 Isoparaffin, Laureth-7, Allantoin, Sulfur, PEG-30 Castor Oil Vaccinium Myrtillus, Saccharum Officinarum, Citrus Aurantium Dulcis, Citrus Medica Limonum, Acer Saccharinum, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propylparaben, Isobutylparaben, Imidazolidinyl Urea, Parfum, Citral, d-Limonene, Linalool

http://www.barwa.com.pl/
}