poniedziałek, 8 grudnia 2014

Codzienna pielęgnacja włosów - co mi wystarcza, by włosy dobrze wyglądały.

Dziś baaardzo luźny post. 
Ostatnio ktoś zapytał mnie, jak dbać o włosy. I... nie umiałam odpowiedzieć. Bo nawet jeśli nie raczę włosów nie wiadomo czym, to jak streścić wszystko, co można dla nich zrobić? 

By mieć włosy w dobrym stanie, musimy zrozumieć czego im potrzeba, w jakiej są kondycji i na co możemy sobie pozwolić, by ich totalnie nie zniszczyć. Znam kobiety, które namiętnie niszczą swoją czuprynę i wymieniają się adresami pod którymi można znaleźć sztuczne włosy. Znam też dziewczyny, które cały czas rozmawiają o włosach, pielęgnacji, i mają zły dzień, jeśli nie nałożyły na włosy odżywki. Pamiętajcie - ważne, by czuć się dobrze w swojej fryzurze, ale zarazem włosy to tylko... włosy, martwa tkanka. Odrośnie! :)


Jestem szczęśliwą posiadaczką włosów, które ma bardzo dużo kobiet - wysokoporowate, kręcone, szybko się przesuszają. Przez kilka lat uznawałam skręt za jakiś feler i prostowałam wszelakie fale. Miałam włosy do pasa, które pod wpływem dosyć sporej ilości i ciężkości w miarę się wyprostowywały... gdy ścięłam je do uszu, zdziwiłam się widząc nagle mini-afro. Dlaczego nagle mam kręcone włosy? A może... kręcone były zawsze, trzeba tylko umieć to wydobyć?


Postawiłam na kilka miesięcy intensywnej pielęgnacji - zamiast odżywki po każdym myciu używałam maski, wykluczyłam z ciekawości silikony, zaprzyjaźniłam się z olejami, wcierkami, płukankami. Moje ciemnobrązowe włosy nabrały blasku, lekkości, były bardziej miękkie. Gdy odkryłam, czego im potrzeba i na co mogę sobie pozwolić, prawie zawsze wyglądają dobrze nie licząc nielicznych bad hair days ;p 


Od mniej więcej roku przechodzę z ciemnego brązu w złoty blond - wolę rozjaśniać włosy małymi kroczkami, niż spalić je rozjaśniaczem za jednym razem, czego nikomu nie polecam. Miałam też na głowie inne kolory dzięki piankom które baardzo wysuszają czuprynę, ale wszystko da się naprawić :) Farbowanie nie jest złe dla włosów, jeśli zachowamy równowagę i wynagrodzimy im tę chwilę cierpienia.


Moje włosy aktualnie nie wyglądają, jakbym wyszła dopiero co z salonu, ale ważne, że czuję się w nich dobrze. Lubię swój złoty kolor, a pielęgnację dopasowałam do wymagań włosów, ale też stylu życia i ilości wolnego czasu :) Nie, nie jestem włosomaniaczką, a włosy nie są na szczycie mojej piramidy potrzeb.
A oto, co robię:
1. Szampon myjący. Co to znaczy myjący? Lubię szampony ze slesami, i innymi rzeczami które często podrażaniają, na szczęście nie mnie. Pisałam o tym, że bardzo lubię szampony od Garniera, ale również biedronkowy Natei, a także Naturię. I powiem szczerze, że nieważne, jakiej serii używam, nie robi mi to różnicy. Stosuję tylko te szampony i nieważne, jakich aktualnie używam, nie ma większych zmian. Nie wierzę w cudeńka, grunt że domywają wszystko z włosa :)
2. Odżywka. Pod prysznicem muszę użyć czegoś po szamponie, bo włosy na samym środku myjącym wydają się... suche. Są szorstkie i nieprzyjemnie w dotyku. Nakładam odżywkę Kyrell lub maskę którą trzyma się na włosach minutę (co to za maska :P) Przy spłukiwaniu czuć różnicę.

3. I znowu odżywka. Przy moich włosach, i myślę że przy wielu kręconych potrzebna jest jakaś okluzja. Włosy muszą być nieco dociążone, by się nie puszyły i warto je zabezpieczyć przed utratą wody. A kręcone tracą ją bardzo szybko! Moje ulubione odżywki to znów Naturia, lub jakakolwiek inna odżywka Joanny bez spłukiwania. Nałożona w małej ilości w tym wypadku może zdziałać cuda.
4. Czesanie. Włosy czeszę na wilgotno, szczotką typową do rozczesywania. Tutaj cudów nie ma. Jeżeli nie myję włosów przez 3 dni, czeszę je po myciu i... wystarczy. Na noc dobrze jeść zapleść warkocza. Zauważyłam, że niektórzy bardzo targają swoje włosy, nie tylko szczotką, ale też ręcznikiem. Jeżeli suszę je ręcznikiem, delikatnie naciskam, by pozbyć się nadmiaru wody. Po co niszczyć włosy w tak trywialny sposób?


5. Nie używam termicznego zła. Wiem, że większość osób wstaje rano, myje włosy i od razu sięga po suszarkę. Ew. lokówkę. Ew. prostownicę. Od niektórych rzeczy nie da się odzwyczaić, natomiast większość z nich nie jest potrzebna. Co prawda, nie używam tego sprzętu z czystego lenistwa, choć gdybym miała jakąś wypasioną suszarkolokówkę, kto wie... Napisałam zło, chociaż temperatura nie jest dla włosów czymś strasznym, jeżeli się je zabezpiecza, no a poza tym jak kiedyś powiedział popularny fryzjer, ciepło zamyka łuski włosa... Dlatego od czasu do czasu sięgam po prostownicę z czystym sumieniem.
6. Nie obcinam końcówek. Jeżeli ktoś myśli, że gdy obetnie włosy i urosną my szybciej, to jest naiwny. Włos to nie roślinka. Regularnie obcinasz końcówki, bo masz zniszczone? Więc dbaj o nie!
7. Maski i oleje od czasu do czasu. Zazdroszczę czasem włosomaniaczkom, że mają czas i chęci nakładać te wszystkie specyfiki... Nie mniej, czasem zadbać naprawdę na pewno nie zaszkodzi, a nieraz nawet trzeba. Zawsze polecam maski biovax które większość z was na pewno zna. Jeśli wam czas pozwala, to pod czepek na godzinę, a jeśli macie wolny dzień  to może wcześniej może jakiś olej? Teraz używam tylko czasem oliwy z oliwek ;) Bardzo uniwersalna. Każdemu odpowiada co innego, dlatego najlepiej próbować.

By mieć się czym pochwalić na głowie, może warto czasem otworzyć umysł i spróbować czegoś innego? sięgnąć do natury? I nie tyczy się to tylko włosów :) Życzę wam, by wasze czuprynki wyglądały jeszcze lepiej, niż dotychczas.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

}