wtorek, 25 lutego 2014

Kawowy peeling, płukanka... domowe, szybkie i proste zabiegi

Niedawno jeszcze byłam zwolenniczką rozpuszczalnej. Wsypujesz, zalewasz i finito. Ale wszyscy zawsze zachwalali 'prawdziwą', fusiastą kawę - bo lepsza, zdrowsza, itepe. Zaopatrzyłam się więc w ekspres i kawę inną, niż zwykle. Smakuje mi. I nie tylko mnie, ale mojej skórze i włosom również.



1. Płukanka 
Jakiś rok temu, gdy borykałam się z wypadaniem włosów, pisałam już o płukance z kawy. Rzeczywiście, włosów wypada mniej po jej zastosowaniu. Jak ją robimy? Nic prostszego - jest to po prostu mocna kawa. Ja swoją robię w ekspresie - około dwóch dużych, kopiastych łyżek kawy i dwie szklanki wody są akurat. Jeżeli ktoś zaparza tradycyjnym sposobem, trzeba oddzielić napar od fusów. Mnie osobiście włosy przestały już wypadać, ale czasem używam jeszcze kawy jako ostatniego płukania włosów. Aromatycznie pachną i brudzą ręcznik. Dlatego polecam użycie ciemniejszego. Ponadto, kawa może przyciemniać włosy. Jestem szatynką, więc tego nie odczuwam. Po prostu mają nieco bardziej wyrazisty kolor. Jeżeli jesteś blondynką i chcesz wypróbować płukanki, radzę być przygotowanym na to, że mogą być nieco ciemniejsze do kolejnego mycia.


2. Peeling
Kawowy peeling to tak naprawdę peeling, gdzie u mnie sama kawa jest dodatkiem jednym z kilku. Być może niektórzy z was słyszeli o peelingu kawa + oliwa. Zapewne jest dobry, ale dodaję jeszcze kilka składników. U mnie wygląda to tak: Oliwa z oliwek i żel pod prysznic w równych ilościach, najchętniej używam oliwkowego mydła z Ziaji. Do tego dosypuję dużą łyżkę kawy i łyżkę cukru - peeling jest mocniejszy. Ponieważ w składzie jest pieniący żel, używając peelingu, jednocześnie myję ciało. Po zabiegu radzę wklepać balsam, bądź mleczko - skóra jest wtedy chętna i otwarta na tego rodzaju propozycje ;) Bardzo dobrze przyjmuje odżywcze składniki, bo peeling to świetna okazja do nawilżenia i odżywienia skóry. Używałam go też do stóp, gdzie dodałam więcej cukru i sprawdził się równie dobrze.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Etude House, Sweet Recipe Baby Choux Base #2 Berry Choux - Baza pod makijaż


Za czasów gdy jeszcze używałam fluidów, zdarzało mi się korzystać z baz pod makijaż. Do tej pory posiadam jedną z Inglota, ale moim faworytem była ta z Soraya'i. Te bazy nie dość, że mają inną, kremową konsystencję, są kolorowe i na dodatek zamknięte w uroczych opakowaniach. Seria Sweet Recipe od Etude House po prostu miażdży słodyczą. Baz mamy 3 rodzaje - Miętową Mint Choux (przeciw zaczerwienieniom), Różową Berry Choux i Kremową Peach Choux (rozjaśniająca). Ja posiadam różową, berry choux., która wyrównuje koloryt i lekko kryje. Buzia po nałożeniu przybiera jasnoróżowy odcień, ma się więc wrażenie że to BB lecz bez błysku, ponieważ baza lekko matuje. Rzeczywiście jest kryjąca, ale nie radzę nakładać przesadnie dużo, bo bb czy fluidu i tak nie zastąpi.  Choux Base ma również bardzo słodki zapach, trzeba się powstrzymywać przed spróbowaniem jej^^  Kilka postów wcześniej pisałam o bebiku od Holiki którego teraz używam - ma on dosyć ciemny, żółtawy odcień, a z jasnoróżową bazą tworzą idealną parę. Cera ma zdrowy odcień, a jednocześnie chamsko się nie świeci, jak przy użyciu samego bb i nie jest zmatowiona, jak przy użyciu samej bazy. Swoją drogą, ten mat może nawet podkreślać suche skórki jeżeli ktoś takowe ma, ale nałożony BB od razu wszystko naprawia. Baby Choux Base posiada też filtr słoneczny, w tym wypadku SPF 25. Kiedyś baza była dostępna w słoiczku i nadal w tej postaci widnieje na stronie Etude, natomiast teraz jest ona w tubce. To co wyróżnia ten kosmetyk to właśnie ta słodka otoczka - zapach, opakowanie, kolor. Myślę jednak, że jeśli ktoś nie używa bazy na co dzień, nadal będzie żył szczęśliwie bez posiadania tej. ;D 





http://etudehouse.com/
http://www.etude.co.kr/

środa, 19 lutego 2014

Włosowa pielęgnacja na najbliższe dni

Włosowa pielęgnacja w najbliższym czasie obejdzie się bez szaleństw. Nie mam nawet żadnej maski do włosów, próbowałam ostatnio Elseve i Gliss Kur i jestem skłonna ku tej pierwszej. 




Reszta jak leci:

1. Szampon Shauma, używam na przemian fito-kofeinę i 7 ziół. Jakoś całkowicie przypadkowo ten szampon stał się moim ulubionym. Wiem że dużo dziewczyn chce zapuszczać włosy i narzeka na to, że rosną za wolno. U mnie jest całkowicie na odwrót - rosną szybko, za szybko, bo niekoniecznie chcę mieć po miesiącu ogromne odrosty. Mam wrażenie, że po szamponie z fito-kofeiną rosną jeszcze szybciej. Bardzo lubię myć w nim pędzle i szczotki. :)

2. Odżywka Pure Coconut - jak sama nazwa wskazuje, z kokosem. Nie wykazuje jakichś niebywałych właściwości, w działaniu nie widzę różnicy między nią a odżywką z aldi... ale miło pachnie kokosem.


3. Eliksir ziołowy - Ten to się nie chce skończyć... pompka zepsuła się dawno temu i używam go jako wcierki. Czasem gdy zachce mi się maski bądź oleju, też dodaję kilka kropel eliksiru.


4. Odżywka z makiem i bawełną - używam jej cały czas, ostatnio kupiłam z miętą i wrzosem, ale znów wróciłam do tej. Pachnie obłędnie. Poza tym, muszę czymś 'zabezpieczać' włosy i nieco obciążyć.


5. Spray - Czasem używam na końcówki, bo za dużo sprayu Andrelona = posklejane włosy. Bardzo dobrze działa z warkoczykami - tzn moja czupryna sama w sobie jest wielka i gęsta, czasami gdy mam za dużo wolnego czasu, zaplatam na noc warkoczyki. Efekt spotęgowany... Taki warkocz spryskuję sprayem i rozwijam rano, wtedy włosy są niesamowicie gładkie.


6. Niewidoczny tutaj jedwab biosilk - Tak nielubiany przez blogerki, bo ma przecież alkohol... samo zło. Stosuję co drugie mycie na mokre końcówki i jest Ok.


Oprócz tego czasem zrobię jakąś płukankę... Jakiś czas temu zrezygnowałam z olejowania włosów. Wygląda na to, że jest im to obojętne. Często też farbuję najtańszymi, śmieciowymi farbami. Mimo to nie wyglądają źle - znalazłam odpowiednią dla siebie pielęgnację i życzę tego każdemu ;)



Porównanie szczotek Tangle Teezer, D-Meli-Melo

Szczotkę Tangle Teezer mam ponad pół roku, D-Meli-Melo ponad 3 miesiące, sądzę więc że mogę z czystym sumieniem wypowiedzieć się na ich temat. Mam bardzo długie, falowane, wysokoporowate włosy. Jeszcze pół roku temu czesałam je co 2 dni, przed samym myciem, bo rozczesanie jednego wielkiego kołtuna było prawdziwą udręką. Zdarzało się nawet, że nie 'doczesałam' włosów do końca, bo było to niemożliwe, albo wiązało się z bólem. Mały, niepozorny kawałek dającego po oczach plastiku zmienił to całkowicie - Teraz czeszę włosy przed myciem i tuż po, czesanie 'na sucho' przy kręconych włosach nadal nie wchodzi w grę ;) Wydaje się, że szczotka nie ma większego znaczenia, a jednak. Czesanie nie jest może do końca bezbolesne, ale tak czy inaczej bez porównania. Jest o wiele szybsze, łatwiejsze, wszystko dzieje się sprawniej. Wersja szczotki od TT którą mam pewnie leży w ręce i dzięki kolorom łatwo ją znaleźć. Ponieważ obydwie szczotki są całkowicie z plastiku, bardzo łatwo też o nie dbać - myję je mniej więcej co tydzień pod bieżącą wodą szamponem i szczoteczką do zębów ;) D-Meli-Melo skusiła mnie swoim opływowym kształtem i... rączką. Nie sądziłam, że tak dziwnie będzie posiadać po TT szczotkę z rączką. Mimo wszystko, wolę wersję bez. Trzymając szczotkę bezpośrednio w dłoni, a nie tylko jej rączkę, można ją bardziej poczuć i czesać delikatniej. D-Meli-Melo jednak nie rozczesuje włosów tak bezboleśnie, jak TT. Również wydaje swoje dźwięki przy czesaniu jak TT, ale nie tak głośne ;) D-MM jest niewiele tańsza, bo ok. 10 PLN mniej niż TT bez nakładki. Swoją drogą, jeżeli ktoś myśli jaką wersję TT zakupić, polecam z nakładką - ząbki w mojej szczotce są powyginane we wszystkie strony świata. Mimo że nie zmienia to w niej niczego, oprócz estetycznego wyglądu. Nakładkę polecam zwłaszcza tym, którzy szczotki noszą zawsze przy sobie, np. w torebce. TT na moich długich włosach sprawuje się świetnie, D-Meli-Melo już gorzej - myślę że ta szczotka będzie idealna dla osób z krótszymi włosami. D-MM dałam jakiś czas temu bratu który ma włosy za ucho i twierdzi, że jest to najlepsza szczotka, jaką do tej pory miał. 


Rozczesywanie włosów
TT radzi sobie lepiej z moimi trudnymi włosami, D-MM równie dobrze sprawdza się na krótkich włosach
Tangle Teezer 
D-Meli-Melo 

Design
TT ma bogatą paletę szczotek o różnych kształtach i zastosowaniu. D-MM to jedna z kategorii ujęta jako szczotki do rozczesywania, firmy Sibel, która ma również w ofercie wiele szczotek, grzebieni itp. 
Tangle Teezer 
D-Meli-Melo 

Cena
Tangle Teezer 
D-Meli-Melo 



http://www.sibelonline.com/

Holika Holika, Petit Moisture BB

Wypróbowałam już wszystkie Petitki które wypróbować chciałam i jestem zadowolona. Fioletowy BB jest stworzony dla skóry suchej, a jego główne działanie to nawilżenie. Lubię te Petitki bo są tanie, dobrze kryją i choć mają wady, myślę że za taką cenę nie można spodziewać się cudów. Moisture pachnie tak, jak cała reszta, obyło się bez rewelacji. Kryje bardzo dobrze, tak jak Watery wchodzi w zmarszczki, lecz nie tak bardzo, jak Essential który tworzy na twarzy popękaną maskę. Zalecam stosowanie jednej warstwy BB, przy dwóch krem wygląda bardzo sztucznie i... pudrowo. Ma typową, gęstą i przyjemną konsystencję. Odcień podobny do Clearing, czyli ciemny. Na pewno nie wpada w szarości, to również nie czyni go typowym BB. Na niżej załączonym obrazku widać że żółtawy odcień nie jest jakoś specjalnie dopasowany do mojej cery, ale wtapia się i nie wygląda sztucznie. Z dwojga złego wole żółte, niż różowe tony. Żałuję trochę że wyrzuciłam resztę opakowań, bo na swatchach pokazałabym wam, jaki jest przy innych Petitkach, a zwłaszcza przy bladym Essential, który z resztą nadal uważam za najgorszy. Nie mam zamiaru próbowania Shimmering który ma za zadanie rozświetlać, bo raczej mi to niepotrzebne. Mimo wszystko Shimmering posiada najwyższy filtr bo 45, więc może skuszę się w lato... Moisture ma filtr 30. Po kilku godzinach zaczyna się strasznie świecić, ale da się przeżyć. Nie jest moim faworytem, ale nie jest też najgorszy. O ironio, za 15 zł za krem sprzedawca jak zwykle dorzucił mi jeszcze próbki, które są warte więcej niż sam BB... Prawie pod każdym względem. 



INCI: Water, Cyclopentasiloxane, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Titanium Dioxide, Methicone, Dimethicone, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Butyelene Glycol, Dipropylene Glycol, Cyclomethicone, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, PEG-10 Dimethicone, Caprylic/Capric Triglyceride, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Tribehenin, Iron Oxides(CI 77492) & Mica & Methicone, Polymethyl Methacrylate, Disteardimonium hectorite, Triethyl Citrate, Hydrogenated Castor Oil Isostearate, Sodium Chloride, Iron Oxides(CI 77491) & Mica & Methicone, Iron Oxides(CI 77499) & Mica & Methicone, Sorbitan Sesquioleate, Phonoxyethanol, Glyceryl Behenate, Methylparaben, Polyglyceryl-6 Octastearate, Propylparaben, Fragrance, Xanthan Gum, Sodium Hyaluronate


Tony Moly, Floria One Veil Starter

Ten kosmetyk od Tony Moly jest jednym z ciekawszych rzeczy, jakie udało mi się wypróbować. Na początku zaznaczę, że posiadam tylko próbkę - sama nie kupiłabym na pewno takiej ekstrawaganckiej rzeczy. Przede wszystkim, musiałam dojść do tego co to jest i jak się używa. Na różnych Internetowych sklepach jest napisane, że można używać jako 'pierwszego kroku w pielęgnacji' (nic dziwnego, skoro Starter) i podczas mycia twarzy, osuszając ją przy tym ręcznikiem, bo One Veil Starter zapobiega utracie wody.  Zaskoczyła mnie zwłaszcza konsystencja kosmetyku - w niczym nie różni się od typowej bazy pod podkład. Jest przezroczysty, nieco lekki, jak każda baza. W składzie zawiera podobno olejki i kwiatowe ekstrakty (ekstrakt z hibiskusa, narcyzów, głogu, lotosu, oliwę z oliwek, olej słonecznikowy),  na szczęście jest bezzapachowy.  Tym też dobroczynnym składnikom powinniśmy pozwolić działać nakładając na twarz tuż po umyciu ;P Nieco odetchnęłam z ulgą, bo po ujrzeniu konsystencji startera - a jest jak typowa baza pod makijaż, bałam się że ten pierwszy krok dotyczy makijażu właśnie.  Startera używałam solo, tak żeby maksymalnie sprawdzić jego działanie i na noc, tak by maksymalnie je wykorzystać. :P Jak się sprawdził? Świetnie! Na początku skóra była lepka. Po godzinie niesamowicie miękka w dotyku, a efekt utrzymywał się do rana. Dobry patent na to, by obudzić się i wyglądać w porządku ;) Cera miała wyrównany odcień, lekko błyszczała i była bardziej napięta. Szkoda, że w Europie na co dzień nie używa się takich specyfików i byłam zacofana co do tego produktu. Teraz mam też chęć wypróbowania One Veil Finisher i całej reszty rodzinki... 

Opis ze strony: 

 Starter wnika głęboko w skórę i potęguje nawilżenie, zapobiegając utracie wody
 Żelowa konsystencja poprawia elastyczność skóry. 

 Ekstrakt z narcyza daje efekt przeciwstarzeniowy, zmniejsza oznaki starzenia, pozwala zachować młodość skóry, chroni skórę przed zewnętrznymi czynnikami, przyczynia się do wybielania skóry i wygładza cerę. Przedłuża żywotność komórek skóry i spowalnia proces starzenia zwiększając elastyczność i nawilżenie.

Oliwa z oliwek działa odmładzająco, zapobiega powstawaniu zmarszczek i wygładza już istniejące. Zawiera duże ilości przeciwutleniaczy i witaminy E. Witamina ta pomaga przyswajać witaminy A, D, K i zapobiega starzeniu się komórek. Poprawia koloryt skóry i właściwości ochronne skóry.

 Ekstrakt z lotosu ma działanie uspokajające, wzmacnia komórki skóry, zawiera witaminę C, nelumbin, nufarin, armenavin.i związki mineralne. 
Po prostu ma działanie biostymulacyjne, tonizuje, działa przeciwzapalnie, poprawia krążenie krwi. Stymuluje aktywność komórek skóry, spowalnia proces starzenia, zapobiega powstawaniu zmarszczek i czyni skórę gładką i delikatną.

 Zastosowanie:
 Stosować po umyciu twarzy, dla lepszej penetracji cząstek do warstw skóry.




}