Hej! Dziś chciałam podzielić się z wami tym, co zauważyłam na swojej szczotce 3 miesiące temu. O szczotce pisałam tu - KLIK w listopadzie. W skrócie - szczotka podobna do tangle teezera, ale z rączką i o bardziej specyficznym kształcie. Jest po prostu ładna, więc ciężko przejść obok niej obojętnie. Co zmieniło się od czasu ostatniego wpisu?

Około 3 miesięcy temu moje włosy zaczęły wyglądać i zachowywać się po prostu źle. Były matowe, trudne do ułożenia. Końcówki wymagały natychmiastowej interwencji w postaci nożyczek i włosy ciężko się rozczesywały. Zainwestowałam w ziołową i bardziej naturalną pielęgnację, więcej odżywek, masek, płukanek i olejków. Wszystko na nic. Nie przyszło mi do głowy, żeby przyjrzeć się szczotce, i szczerze powiedziawszy przypadkiem, usuwając z niej włosy zauważyłam, że szczotka po prostu... kruszy się. Wygląda to jak widzicie bardzo nieciekawie i niezachęcająco. :P Od razu zaczęłam szukać na dnie szuflad starych szczotek. Tangle teezery już wyrzuciłam, bo miały prawo się 'zużyć' po ok. 2 latach, ale znalazłam jeszcze stare, dobre d-meli-melo. Różnica po przejściu z tangle angel na d-meli-melo była niesamowita. Włosy rozczesane w mig i gładkie, niepuszące się. Czy mam prawo wściekać się z powodu tej szczotki? Myślę, że tak.

W 4 miesiące od zakupu szczotka zaczęła się niszczyć w bardzo niespodziewany sposób. Kawałki plastiku które odchodziły od ząbków powodowały mikrouszkodzenia w moich włosach, co odbijało się na ich kondycji. Zdaję sobie sprawę, że szczotka to tylko przedmiot martwy i ma prawo się zepsuć, ale 4 miesiące to zbyt krótki okres czasu. Tangle teezery miałam długo i nie przypominam sobie takich problemów z nimi. Ten post zmienia poprzednią recenzję o milion stopni. Szkoda tylko, że zauważyłam kilka centymetrów ściętych włosów później, że ze szczotką dzieje się coś dziwnego.