środa, 19 grudnia 2012

Włosowe plany na wypadanie ;)

Najwyraźniej wzmożone wypadanie włosów w moim przypadku jest spowodowane 'burzą hormonalną', więc zajmę się tym od środka, ale co z pielęgnacją? Szampon i odżywkę mam zamiar stosować na razie te co zwykle - szampon z rzepy, pokrzywy, czy jakiś inny który wpadnie w ręce i odżywkę Kyrell, na końcówki jakaś Ziaja. Zmienię ją na inną, ale o tym za chwilę. Co dorzuciłam do dodatkowej pielęgnacji? Olejowanie i eksperymentowanie z maskami zastąpiłam Olejkiem łopianowym. Gdy już nie wiedziałam co robić, dostałam cynk o olejku łopianowym od Green Pharmacy - Istnieją dwie wersje olejku, stworzonego specjalnie z myślą o włosach - z czerwoną papryką i skrzypem polnym. Pierwsza jest na porost włosów, druga przeciw wypadaniu. Choć preparaty ze skrzypem jak dotąd mi nie służyły, postanowiłam wypróbować tej metody - Chyba już nic więcej nie stracę ;) Nakładam ciepły olej co 2 dni na 25 minut. Czy coś pomoże, zobaczymy. Drugim produktem w którym pokładam nadzieję, choć też nie wiem czy powinnam jest odżywka Cece Med przeciw wypadaniu włosów - jest to produkt 'w miarę nowy' na rynku i nie wiem jak mam do niego podchodzić. Odżywki nie nakłada się na skalp, więc nie wiem czy pomoże przy wypadaniu. Nie chcę też używać odżywki przy olejku, a nuż któreś zadziała i nie będę wiedziała które ;P Gdy skończę z olejkiem, zastąpię swoją odżywkę Cece Med i dorzucę Lotion przeciw wypadaniu włosów z tej samej firmy. Jeśli chodzi natomiast o włosy same w sobie, wyposażyłam się w Keratynę firmy Loton, małą żółtą mgiełkę do włosów z keratyną na trzecim miejscu w składzie. Używałam jej kiedyś przez krótki czas bez efektów, a że była w promocji, postanowiłam dać jej drugą szansę.




Holika holika, Clearing Petit BB

Zdenerwowana niezbyt bogatą paletą barw dostępną na polskich półkach drogeryjnych z fluidami po raz kolejny sięgnęłam po BB. Zbyt ciemny kolor twarzy przeszkadza mi zwłaszcza zimą, kiedy możliwość opalenia się, czyli brązowej skóry jest naprawdę znikoma i ciemna twarz wygląda po prostu źle. By znaleźć coś jasnego, co by jednocześnie dobrze kryło trzeba się nie lada wysilić, więc w odruchu lenistwa sięgam po BB. Petitki od Holiki kusiły mnie od dawna, swoim designem i ceną. Gdy jakiś produkt wypuszcza się w zbyt wielu odsłonach, nie przekonuje mnie to, ale postanowiłam spróbować. 


O Clearing wyrobiłam sobie opinię praktycznie już po pierwszym użyciu, bo jakichś wielce dalekosiężnego działania on nie ma. Kolor jest pożądany, bardzo jasny, lecz nie najjaśniejszy ze wszystkich dostępnych bebików. Oczywiście jak każdy BB posiada wysoki filtr, SPF30 PA++ Opakowanie - krem nie ma żadnego kartonowego pudełeczka, jest zapakowany w folię. Na opakowaniu posiada instrukcję po koreańsku, ale bez problemu można znaleźć angielską. Przede wszystkim konsystencja - jest dość treściwa, gęsta i wystarczy jej niewielka ilość do pokrycia całej twarzy (Zwykle bywa na odwrót xD) Krem posiada olejek z drzewa herbacianego i puder, który ogranicza wydzielanie sebum jest więc wprost stworzony do tłustej i mieszanej cery. Jest to jeden z niewielu BB, który dość mocno kryje i matuje, niestety na tym jego plusy się kończą. Krem idealnie kryje zaczerwienienia i wyrównuje koloryt skóry, jednocześnie jednak podkreśla drobne zmarszczki. Nieważne, czy na twarz nakładam podkład czy krem BB, zawsze pierwszeństwo ma krem nawilżający. W tym wypadku na niektóre miejsca trzeba go nałożyć więcej. Z wytrzymałością też jest tu kiepsko, dlatego u niektórych odpada już od razu. Nie trzyma się na twarzy dłużej niż 5 godzin i konieczne jest nałożenie kolejnej warstwy. Myślę, że jest to krem idealny na lato, dla osób z tłustą cerą (i bez zmarszczek!!) Czy kupiłabym go ponownie? Nie. 




INCI: Water,Cyclopentasiloxane,Ethylhexyl Methoxycinnamate, Titanium Dioxide,Methicone,Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Butylene Glycol Dicaprylate/Dicaprate, Dimethicone,Butyelene Glycol,Disteardimonium hectorite, Tribehenin, PEG-10 Dimethicone,Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Iron Oxides(CI 77492) & Mica & Methicone,Vinyl Dimethicone/Methicone Silsesquioxane Crosspolymer,Sodium Chloride, Polymethyl Methacrylate, Triethyl Citrate,Glyceryl Behenate,Polyglyceryl-6 Octastearate,Silica,Iron Oxides(CI 77491) & Mica & Methicone,Iron Oxides(CI 77499) & Mica & Methicone,Phonoxyethanol,Methylparaben,Propylparaben,Melaleuca Alternifolia (Tea Tree) Extract, Fragrance,Xanthan Gum


poniedziałek, 17 grudnia 2012

H&M Rich Chocolate Moisturising Mask, & Warm Exfoliating Sugar Scrub - Maseczka czekoladowa i peeling cukrowy

Nigdy nie miałam przekonania do masek z firmy H&M, bo sklep kojarzy mi się wyłącznie z odzieżą. Ostatnio jednak zaryzykowałam i użyłam na sobie 3 maseczek z tej firmy: malinowej, czekoladowej i cukrowej.
 Malinowa to totalny bubel. Miała być to maska o działaniu oczyszczającym pory, czego oczywiście nie zauważyłam, z resztą w składzie poza glinką i mocnym, malinowym zapachem nie miała w sobie nic wartego uwagi i dlatego nie poświęcę jej tu zbyt wiele linijek. ;)
Większą uwagę przykuła maseczka - peeling cukrowy. Niby nic nadzwyczajnego, bo na mój co-kilkudniowy i jakże prosty peeling składa się właśnie cukier i prosty żel do mycia twarzy. Ze swoją mieszaną i dość grubą skórą, mogę sobie na to pozwolić. Jednak liczyłam na coś więcej ze strony maski - nie jest to zwykły peeling, bo przed mechanicznym złuszczeniem należy ją trzymać na twarzy ok. 15 minut, a przed zastosowaniem tej czynności, dodatkowo maskę ogrzać. Przede wszystkim, zaintrygował mnie napis 'złuszczanie na ciepło'. Z 'ciepłymi' produktami które grzeją przez chwilę mam już na pieńku, dlatego samoobsługa to akurat dla mnie plus. Sama maseczka ma żelową konsystencję - po nałożeniu jej na twarz, ta świeci się niesamowicie :D Ma sobie pobyć na twarzy, żeby niby kwiatkowe ekstrakty ją odżywiły i rozświetliły, następnie przechodzimy do drugiej fazy, czyli złuszczania. Po zwilżeniu wodą, z żelu robi się piana i możemy dowolnie 'peelingować' naszą skórę za pomocą cukrowym drobinek. Osobiście to mi się podoba, i choć innych plusów oprócz oczyszczania poprzez usuwanie obumarłego naskórka nie zauważyłam, jest to dobry peeling dla kogoś kto ma dużo czasu :D Jeśli potrzebuję takiego 'na szybko', wtedy wkracza cukier i żel.
Maseczka Czekoladowa też jest niczego sobie - Jest jej dość sporo, więc zastanawiałam się nad zostawieniem nieco na drugie użycie, ale po pierwsze - nie byłam pewna, czy starczy, po drugie - lubię mieć grubą warstwę maseczki na twarzy.  No i nie lubię zostawiać resztek w saszetkach, o czym kiedyś wspominałam. Maseczka zastanawiała mnie, oprócz działania pod jeszcze jednym względem - co było zapewne zamierzeniem producentów, jakiego koloru będzie. Oczywiście, jest brązowa! Ludzie którzy mieli mnie nieszczęście zobaczyć, cierpią do teraz. Dość szybko zasycha na twarzy, zapach ma rzeczywiście nieco czekoladowy, kolor to matowy, jasny brąz. Jej właściwości to przede wszystkim głębokie nawilżenie. Czy się sprawdziła? Skóra po jej użyciu była niesamowicie miękka i gładka w dotyku.
Wniosek?
Do niektórych masek z tej firmy na pewno nie powrócę, działanie innych jest satysfakcjonujące.


niedziela, 2 grudnia 2012

Listopad - podsumowanie, 1500 wejść

Z tego co opisywałam tu oczywiście niewiele wypaliło. Ale może po kolei : 

szampon Radical lub Seboravit, co dwa dni - otóż, Radical szybko się skończył więc nie ma o czym nawet mówić, Seboravit jest gęsty, ma intensywany zapach i 2 x więcej ekstraktu z rzepy (szampon typowo na przetłuszczające się włosy) i użyłam go może 2-3 razy. Kojarzy mi się typowo z szamponem leczniczym, a że łojotok się u mnie zmniejszył, raczej mało o używałam. Z resztą, zakupiłam go przez przypadek ;) Włosy myłam męską Shaumą, która zadziwiła mnie moim zmienionym składem. Opiszę ją innym razem.


Odżywka - Kyrell, co 2 dni, gdy mam czas - OMO jasne, używałam Kyrella, najpierw do włosów łamliwych bodajże, później do farbowanych, choć takich nie mam i było dobrze. Moje włosy bardzo polubiły "kąpiele" w odżywce - dosłownie. Zwłaszcza, gdy nakładałam jej 3 x więcej niż zazwyczaj, były po tym miękkie i lśniące, niestety mój portfel nie zgadza się na takie rozpieszczanie ;)

mgiełka ze skrzypem i woda brzozowa -totalny niewypał, nic nie wyszło. Mgiełkę zużyłam od razu, jak z resztą wszystkie odżywki w sprayu. Co do wody, nie jestem przekonana, może kiedyś jeszcze do niej wrócę.

Maska z olejem, żółtkiem i cytryną - raz w tygodniu
Nafta z olejem rycynowym i dodatkami - raz w tygodniu - Wzięłam to pod jedną kreską, bo suma-sumarum używałam 2 x w tygodniu, ale wszystko razem - nafta, olej, żółtko. Czasem bez jajek, gdy wcześniej miałam ochotę na dużego omleta.

Dowolna gotowa maska - 2 razy w tygodniu - Tu było gorzej, raz w tygodniu co najwyżej. Raz użyłam L'Biotica z proteinami mlecznymi, (zastanawiam się nad wersją dla ciemnych włosów) raz koktajlu z malin - maka bez wszystkiego co złe i ochronną, przed prostownicą.


Skrzyp w tabletkach, Pokrzywa - Picie przez 20 dni - Totalna porażka, najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się brać.

+ całkowite nieużywanie suszarki i prostownicy- okej, używałam. Ale z termoochroną, więc sobie wybaczę.




olej rycynowy na rzęsy codziennie na noc - wyszło! prawie, bo co 2 dni, ale gdy sobie przypomniałam, nakładałam. Są w lepszej kondycji. Swoją drogą, olej rycynowy trochę podrożał, no chyba że to moje wrażenie (z 6 do 8?) lub kiedyś był w promocji.

+ ostatnio liczba osób na blogu doszła do 1500, może to niewiele, ale dziękuję! :D








czwartek, 29 listopada 2012

Ziaja nuno, żel punktowy

Przy okazji wizyty w aptece zakupiłam tenże żel punktowy i jestem zadowolona - Na początku muszę zaznaczyć, że rzadko kiedy używam go tylko jako żelu punktowego. Fakt, też, lecz czasem wklepuję go po prostu w całą twarz - ot, tak dla pewności. Jestem 'szczęśliwą' posiadaczką cery tłustej, a żel ją matuje, ale nie wysusza. Bardzo szybko się wchłania więc mogę go użyć tuż przed nałożeniem podkładu, choć staram się używać na noc. Nie jest to jednak jakiś ewenement, raczej profilaktyka i chwilowe zastępstwo pasty do zębów - tak, pozostawiona na zmianie trądzikowej, pasta do zębów zwalcza ją migiem. Ale nie ma w sobie tyluż wspaniałych składników co żel od Ziaji, prawda? ;)
Dla dociekliwych, skład w rozwinięciu.


Testujemy podkłady - Lancôme color ideal, Clinique even better, Efektima

Ostatnio stałam się chętnym testerem wszelakich podkładów do twarzy i próbowałam wszystkiego, co mi wpadło w rączki.Wybrałam trzy i skomentuję krótko każdy, porównując je do siebie.




Clinique, even better - Jest to podkład, który wraz z serum mają czynić cuda. Serum ma wyrównać koloryt skóry, usunąć plamki i przebarwienia, natomiast podkład ma 'uderzeniową dawkę witaminy C', która posiada podobne właściwości. To, co podobało mi się we fluidzie, to SPF15, choć niskie, ale jest. Jeśli chodzi o wygląd na twarzy - średnio. Krył bardzo dobrze, ale bywało, że ścierał się z twarzy i pozostawał na rękach. Producent obiecuje: "Nadejdzie dzień, kiedy obaczysz w lustrze, że nie musisz codziennie nakładać podkładu." Ja wam tego obiecać nie mogę, bo nie używałam go długo, ba - zaledwie 2 dni. Jednak, w duecie z serum prawdopodobnie jest to możliwe. Oryginalne opakowanie to 30 ml, 12 odcieni do wyboru.

Lancôme, color ideal - cóż mogę powiedzieć na temat tego fluidu, oprócz tego, że kryje idealnie? Dobrze maskuje bez efektu maski i ścierania się, i tak jak poprzednik posiada ochronę SPF15. Jednak oprócz krycia nie daje nam NIC. Ot, po prostu podkład bez właściwości pielęgnacyjnych. Oryginalne opakowanie to 30 ml w szklanej buteleczce, 6 odcieni do wyboru. Miałam zbyt ciemny, ale tego akurat nie biorę pod uwagę.

Efektima, fluid kryjący przeciwzmarszczkowy - Fluid ten ma kryć i ukrywać wszelakie zmarszczki i inne niechciane rzeczy na twarzy. Fakt, kryje dobrze. Ale nic to, bo pierwsze co mnie uderzyło po otwarciu opakowania to jego ZAPACH. Był odurzający, zwłaszcza dla kogoś takiego jak ja, kto nie używa perfum i ma wyczulony węch. Pierwsze co zrobiłam, sprawdziłam na którym miejscu perfumy są w składzie. Na drugim zdjęciu widać, że dość wysoko. Nałożyłam go z bólem, i przez cały dzień męczyłam się niemiłosiernie, a gdy w końcu dotarłam do domu zmyłam go z ulgą, lecz dalej go na sobie czułam. Kolejny przykład na to, jak dobrze przez zakupem przetestować próbkę. Nie mówię, że każdego musi to denerwować. Zapewne ktoś, kto używa perfum czy innych zapachów może nawet tego nie poczuć, moje wrażenie na temat tego fluidu jest jednak bardzo stronnicze.




sobota, 17 listopada 2012

Verona, maseczka ekspresowo liftingująca, oliwkowa maseczka przeciwzmarszczkowo -regenerująca + Liebster Award

Podczas zakupów w Auchan postanowiłam rozejrzeć się za maseczkami, bo ostatni wypad do którego sięgam pamięcią miał miejsce w wakacje i byłam wtedy zadowolona z ilości maseczek i wgl kosmetyków, jakie oferuje ten moloch. market. Po długim zastanowieniu wybór padł na maseczki z Verony, z którymi nigdy nie miałam styczności, ba - maski samowchłaniające się, czyli coś wybitnie nie dla mnie i mojej mieszanej cery, zawsze wpychałam je pod kategorię 'cera sucha'. Jednak jakiś czynnik i śmiem stwierdzić, że była to cena popchnął mnie do zakupu dwóch masek. I jak się okazuje - był to bardzo dobry wybór. Maseczki ekspresowo liftingującej używam na dzień, bardzo dobrze matuje, pomimo występowania oliwki - myślałam, że to niemożliwe. Kolorytu jakoś wspaniale nie wyrównuje, za to skóra jest miękka i gładka. Maseczkę przeciwzmarszczkową używam na noc, skóra bardzo ją lubi. Chciałam zauważyć, że obydwie praktycznie zastępują mi krem - nie traktuję ich jako maseczek, ale jako kremu właśnie. Zawsze nakładam bardzo cienką warstwę, którą skóra może spić w całości tak, by nic nie zostało. Podsumowując, wierzę w siłę masek które moja skóra przyjmuje dobrze na tyle, by wyjść bez fluidu.


Trochę mnie tu nie było, przyznaję. W tym czasie zostałam zaproszona do zabawy i bardzo dziękuję za nominację właścicielce fantastycznego bloga http://cupofteamaybe.blogspot.com/

1. mała czarna czy mała biała? 
mała czarna
2. Twój wymarzony kosmetyk?
 Podkład mineralny MEOW
3. ulubiona pora roku?
jesień ;)
4. ulubiona marka kosmetyków?
Inglot
5. wielkie torby czy małe puzdereczka?
wielkie torby !
6. ulubione słodkości?
biała czekolada
7. książka czy film?
książka
8. jakiej muzyki słuchasz?
alternatywny rock, k-pop
9. ulubiona perfuma?
nie używam, aczkolwiek ostatnio spodobał mi się City Rush
10. zakupy internetowe czy zakupy w centrach handlowych?
w centrach handlowych
11. i... jak mija dzień? :) 
Zaczął się nieszczególnie, ale teraz mija lepiej :D

 ,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Osobiście nie otaguję nikogo, bo praktycznie każdy już wziął udział. Gdyby ktoś chciał zostać otagowany, oczywiście może napisać. ;)
+ zmieniłam profilowy obraz, mam nadzieję, że już zostanie.


czwartek, 8 listopada 2012

Rival de Loop, Pure Skin - żel do mycia twarzy

Produkt czysto Rossmannowy, więc jeśli ktoś nie ma tej koniecznie drogerii pod nosem - niedostępny.
Opakowanie żelu jest bardzo przyjemne dla oka - zwykłe, białe, jakby wręcz apteczne, z miętową pompką która musi być wysunięta za pierwszym razem, podczas używania. Pomimo 150 ml, kosmetyk jest dość wydajny. Jeśli zaś chodzi o samo działanie, efekt czystej cery, etc. - nie ma się czego przyczepić. Zmian na skórze jest tyle ile było przedtem, może nieco mniej - nic czego bym się nie spodziewała. Jeśli chodzi o 'małe granulki peelingujące', - śmieszna sprawa. Trzeba się ich naprawdę nie tyle doszukać, co je wyczuć. Są tak małe, że prawie ich nie ma, także idealne dla każdej cery, zwłaszcza suchej i wrażliwej. Jednak niech nie łudzą się posiadaczki cery innego rodzaju - bez peelingu się nie obejdzie. Co do samej mechanicznej czynności zmywania - jest wygodne, a żel dobrze sobie radzi z resztkami makijażu.


INCI: Aqua, Sorbitol, Alcohol Denat., Glycerin, Sodium Coco-Sulfate, Cocoamidopropyl, Betaine., Polyethylene, Inulin, Licorice (Glycyrhiza Glabra) Extract, Salicylic Acid, Panthenol, Lactic Acid, Xanthan Gum, Cocoamidopropyl Hydroxysultaine, Sodium Cocopolyglucose Tartrate, Coco Alcohol, Sodium Sulfate, Sodium Chloride, Sodiu, Hydroxide, Parfum.

 



poniedziałek, 29 października 2012

Ziaja, kuracja dermatologiczna z witaminą C, krem ujędrniający na dzień


Ze strony producenta: 


Nawilżająca emulsja z aktywną i stabilną witaminą C oparta na:
  • biotechnologii enzymatycznego, stopniowego uwalniania witaminy C
  • synergicznym połączeniu z kwasem hialuronowym i hydroxyproliną dla optymalizacji skuteczności
  • długotrwałym oddziaływaniu na skórę po aplikacji
  • Przyspiesza produkcję włókien podporowych – kolagenu i elastyny.
  • Wzmacnia efekt spoistości i jędrności naskórka.
  • Redukuje parametry wiotczenia skóry.
  • Długotrwale wygładza zmarszczki.
  • Odmładza skórę przez rozświetlenie i wyrównanie kolorytu.
  • Zapewnia codzienną ochronę przed promieniowaniem UV.
Jak widać krem jest obiecujący, niestety miałam tylko jedną próbkę i muszę wyposażyć się w pełnowymiarowe opakowanie. Krem odpowiada mi bardziej, niż przeciwtrądzikowy z tej samej serii Ziaja med. Starczył mi na zaledwie 2 dni, ale dość dobrze nawilżył skórę, i była zdrowo rozświetlona - ku mojemu zdumieniu, bo słabo na to liczyłam. Jak już kiedyś wspomniałam, krem który wyrównuje koloryt jest cudem, a delikatnie i zdrowo rozświetlający - błogosławieństwem, ponieważ są to dla mnie 2 najważniejsze oznaki zdrowo wyglądającej cery. Niektóre osoby narzekają, że krem nie rozjaśnia, ale przeczytałam dokładny opis, i producent nie obiecywał nic takiego. Jest tylko mowa o ewentualnym rozjaśnieniu i wyrównaniu przebarwień, poprawieniu kolorytu i rozświetleniu. Jeśli chodzi i sprawę przeciwzmarszczkową - trudno stwierdzić. Profilaktyka na pewno byłaby przydatna. Na pewno sięgnę po ten krem przy następnej wizycie w aptece zamiast przeciwtrądzikowego.



Koloryzowanie włosów na... kolorowo.

Od razu uprzedzam, że nie jestem specem od koloryzacji włosów. Kiedyś byłam namiętną testerką wszystkich mało skutecznych z resztą szamponetek, następnie szamponów koloryzujących (olaboga, nigdy więcej) i w końcu farb wszelkiego rodzaju. Rzadko kiedy jednak farbowałam całe włosy. Dziś o koloryzacji żywym kolorem, czyli coś co podoba się pewnie większości osób - włosy zielone, różowe czy fioletowe na pewno zwracają uwagę, jednak za jaką cenę ?
Kolory te nie są tak popularne, jak blondy, brązy czy inne w miarę naturalne odcienie - dlatego są też mniej dostępne. Jedynym kolorem z palety kredek przedszkolaka, który możemy ewentualnie znaleźć na drogeryjnej półce, to czerwień. Zdarza się też ciemny fiolet i granat, nie są to jednak kolory powszechnie pożądane.
zdjęcie znalezione w sieci.
Normalną rzeczą jest, że farba w kolorze blond nie wyjdzie zbyt dobrze na czarnych włosach, natomiast czarna na blond - owszem. Najprościej jest sobie wyobrazić rysowanie niebieską kredką po białej i czarnej kartce - od razu wiadomo, gdzie kolor będzie bardziej widoczny. 
Niestety, ale dla uzyskania żywego i zwariowanego koloru na włosach konieczne jest rozjaśnianie lub posiadanie ekstremalnie jasnych włosów. Inaczej może wyjść na włosach tylko lekki, kolorowy blask. Farbowałam kiedyś posiadaczkę naturalnie białych wręcz włosów na czerwono i efekt był niesamowity. Jeśli jednak natura nie obdarzyła nas blondem - bez rozjaśniania się nie obejdzie. Im ciemniejszy kolor, tym trudniej. Od razu odradzam osobom z cienkimi i zniszczonymi włosami - moim zdaniem rozjaśnianie niszczy bardziej niż chemiczne prostowanie czy trwała, oczywiście zdarzają się wyjątki. Dla włosów to nie lada wyzwanie, dlatego warto zaopatrzyć się w dobry rozjaśniacz lub odwiedzić fryzjera i zainwestować w dobrą kurację odbudowywującą i utrwalającą kolor. Na pewno widzieliście chociaż raz osobę z np. 'różowym siankiem' na głowie i nie wyglądało to zbyt ładnie. Moje rozjaśniane wielokrotnie włosy dopiero po pewnym czasie zaczęły łamać się same z siebie.
 zdjęcie znalezione w sieci.
Przed rozjaśnianiem i koloryzacją zastanów się, czy to naprawdę dobra decyzja - oczywiście włosy mogą nadal wyglądać dobrze przy odpowiedniej pielęgnacji. Kwestia chęci.
 Poniżej podaję kilka różnych produktów, którymi farbowałam włosy na niebiesko. 

Farba - Mnie niestety wyszedł odcień taki jak na opakowaniu - granatowy. W dodatku niezbyt trwały - należy pamiętać, że z rozjaśnionych włosów kolor schodzi szybciej. Jednak na białych włosach, wymieszany z rozjaśniaczem dała piękny, żywy i prawdziwy niebieski.

Toner - chyba najbardziej popularny środek koloryzujący, firmy produkujące tonery mają dużą paletę barw. Przykładowo La Riche Directions posiada aż kilka odcieni niebieskiego, było mi się trudno się zdecydować. Trwałość jest jednak nikła, z każdym myciem przechodzi i zielonkawe tony. Wiele osób zapomina, że to jednak rodzaj szamponu koloryzującego. 

 Pianka - jak dla mnie super, po naciśnięciu wypływa sporo iście niebieskiej piany, więc miałam sporą radochę przy używaniu. Na blond włosach wychodzi niebieski, który później nie przeistacza się w zielony. Na naturalnych tylko lekki poblask. Łatwo i szybko schodzi, także z deszczem więc przy tego typu kosmetykach radzę uważać na ubrania.

Przy koloryzacji nie radzę żałować produktu i farbować dokładnie - przy zabawie z takimi kolorami łatwo o prześwity. Przekazałam już chyba wszystko co chciałam, być może komuś pomogłam ;)

niedziela, 28 października 2012

1000 wejść + Włosowe plany na listopad

Licznik na blogu dobił do 1000, dziękuję! W porównaniu do wielu blogów to niewielka liczba, ale dla mnie duży krok.
 

Gdy już jestem przy luźnym temacie, a nie recenzji, chciałabym zanotować swoje plany względem włosów (i nie tylko) na najbliższy miesiąc i porównać później z tym, co udało mi się zrobić.
Mycie - szampon Radical lub Seboradin, co dwa dni
Odżywka - Kyrell, co 2 dni, gdy mam czas - OMO
mgiełka ze skrzypem i woda brzozowa - co dzień i co 2 dni
Maska z olejem, żółtkiem i cytryną - raz w tygodniu
Nafta z olejem rycynowym i dodatkami - raz w tygodniu 
Dowolna gotowa maska - 2 razy w tygodniu 
Skrzyp w tabletkach - wystarczy jeszcze na tydzień
Pokrzywa - Picie przez 20 dni
+ całkowite nieużywanie suszarki i prostownicy
I olej rycynowy na rzęsy codziennie na noc - mam niemały problem, by o tym pamiętać ;)

L'Biotica Biovax - Intensywnie Regenerująca Maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania

Posiadałam tylko maseczkę w saszetce, a wiem że dostępne są większe opakowania. Do wypróbowania zachęciła mnie promocja i skład maseczki. Sok z aloesu, henna, olejek ze słodkich migdałów, ekstrakt z miodu - czegóż chcieć więcej?
W dodatku zalecany czas trzymania na włosach to 20 minut, czyli akurat, - jestem pewna, że składniki zdążą dotrzeć do włosa. Saszetka ma 20 ml, czyli w sam raz by nałożyć odpowiednią ilość na skalp i włosy, nic nie zostaje i niczego nie brakuje. Po nałożeniu gęstej maseczki włosy są niesamowicie lśniące, wydobywa się z nich głębszy kolor, wydają się zdrowsze i grubsze. W dodatku, przez całe 20 minut cała maska nie wniknęła we włosa, a zwykle spijają wszystkie oleje i odzywki w bardzo krótkim czasie.
Po spłukaniu jednak nie zauważyłam większej różnicy - włosy nie lśniły bardziej, nie puszyły się i nie wypadały mniej. Jednak jest coś na co muszę zwrócić uwagę - włosy bardzo długo utrzymywały się świeże. Odżywka użyta po nafcie i szamponie utrzymywała je w dobrym stanie przez nawet 3 dni.
Znajoma, która jest wielką fanką tej maseczki twierdzi, że stosowana regularnie stymuluje wzrost włosów - nie widziałam, nie wiem. Jestem jednak pewna, że trzeba użyć więcej niż jednej saszetki, by zobaczyć widoczne efekty.

INCI: Aqua, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol (And) Ceteareth - 20, Cetrimonium Chloride, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Acetylated Lanolin, Glycerin, Lawsonia Inermis Extract, Mel (Honey) Extract, Parfum, Benzyl Alcohol (And) Methylchloroisothiazolinone (And) Methylisothiazolinone, Citric Acid, Linalool, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, C.I. 42090


środa, 24 października 2012

AA technologia wieku - Maseczka aktywnie oczyszczająca

Moja skóra, podobnie jak w przypadku Maski zwężającej pory, bardzo polubiła tą maskę od AA. 
Spija ją z zachłannością, której wcześniej nie zauważyłam ;) Po zastosowaniu peelingu i maseczki i kremu moja cera jest niesamowicie miękka, no i oczyszczona. Opakowanie wystarcza na 2 razy, więc nic się nie zmieniło. Jak kiedyś wspomniałam moja skóra lubi glinki, tu akurat mamy do czynienia z białą która też jej służy. Maseczka nie oczyszcza głębiej, ale powierzchnię skóry z pewnością. Cóż więcej dodać - to zaledwie druga maska od AA, a już je polubiłam. Raczej nie spróbuję wszystkich, ale do tych na pewno wrócę ;)


 
 

Wibo, extreme lashes - pogrubiający tusz do rzęs

W końcu zdecydowałam się poświęcić trochę czasu i kupić zastąpić tusz na wyczerpaniu jakimś nowym, nieznanym, w niskiej cenie. Po sprawdzeniu szczoteczek każdego możliwie dostępnego tuszu i porównując je do najczęściej goszczącego w mojej kosmetyczce, wybrałam ten od Wibo. Jest to czarny tusz pogrubiający, bardziej zależy mi na tym efekcie, niż na wydłużeniu. Jego dużym plusem jest to, że ładnie rozczesuje rzęsy i rzeczywiście pogrubia. Nie jakoś spektakularnie, ale też nie takiego efektu pożądam.Nie osypuje się, dobrze się trzyma - jest w porządku.

Tusz przypadł mi do gustu i mam zamiar używać go do czasu, aż nie zregeneruję rzęs i nie będę musiała go ograniczyć. Ponieważ na co dzień używam eyelinera, rzęsy już wydają się gęściejsze, a gdy przez pewien czas potraktuje się je olejem rycynowym, czy henną, powinny też się przyciemnić i pogrubić. 
Liczę na to, że się uda ;)




Celia, Maska do włosów Intensywnie regenerująca

Po wielkim niewypale, jakim okazała się maska nawilżająca z Celii, moja dociekliwa strona osobowości postanowiła zakupić drugą, oferowaną przez tą właśnie firmę - Intensywnie regenerującą. Fakt, duży wpływ na to ma cena, zaledwie złotówka, o ile dobrze pamiętam, także na szybko, na tanio - jest OK.
Tak jak siostrzana maska, ma rzadką konsystencję, wydaje się więc że w opakowaniu jest jej bardzo mało.
Skład - nie najlepszy. Według etykiety - super. Keratyna, bambus, prowitamina B5. I rzeczywiście tak jest, ale tuż po alkoholu (który właściwie nie jest groźny) i silikonie. Myślę, że to właśnie przez obecność silikonu włosy są w lepszym stanie, niż po użyciu maski nawilżającej. Rano w pośpiechu szybko spięłam włosy, i w południe po rozpuszczeniu zdziwił mnie efekt, którego się nie spodziewałam - włosy były bardziej miękkie, nawilżone, niestety trwało to bardzo krótko. Interesująca jest także obecność filtra UV, co przydaje się zwłaszcza latem, jednak nie jest powiedziane, jak silny jest filtr. Podsumowując- maska sprawdziła się lepiej niż poprzednio wypróbowana, ale to dalej nie to. Myślę, że będzie odpowiednia dla włosów nie wymagających zbyt intensywnej pielęgnacji. Wypróbowawszy maski od Celii, mogę teraz powiedzieć z czystym sumieniem, że nieprędko do nich wrócę.





}