niedziela, 31 grudnia 2017

Glamglow: #Supermud & #Gravitymud - kultowe maseczki w Świątecznym crackerze




Małe, po 15g maseczki są zamknięte w kolorowych tubkach. Ten Świąteczny cracker kosztował w Sephorze 89 zł. Czy było warto?

SUPERMUD® CLEARING TREATMENT



Maseczka Supermud ma kolor błota i pod palcami są wyczuwalne grudki. Bardzo szybko zastyga na twarzy i piecze skórę, w czym przypomina mi maskę Himalaya Herbals - [KLIK], z tą różnicą że HH jest ok. 20 razy tańsza. :P
Supermud pięknie pachnie - świeżo i... ziemisto. To bardzo znajomy zapach. Jak już wspomniałam, zastyga super szybko, w ok. 5 minut więc nie obejdzie się bez atomizera z wodą, o czym pisałam w poście o HH. Maseczka starczyła mi na ok. 2-3 razy i wyczuwam, że starczy jeszcze na około raz. Czuć że oszczyszcza, widocznych zmian na skórze nie widzę i myślę że nie zainwestowałabym w pełnowymiarowe opakowanie.

INCI: Water\Aqua\Eau, Kaolin, Magnesium Aluminum Silicate, Mandelic Acid, Carbon, Eucalyptus Globulus Leaf, Tartaric Acid, Pyruvic Acid, Lactic Acid, Salicylic Acid, Glycolic Acid, Eucalyptus Globulus Leaf Powder, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extract, Hedera Helix (Ivy) Extract, Symphytum Officinale (Comfrey) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Extract, Peg-12 Dimethicone, Caprylyl Glycol, Sodium Hydroxide, Butylene Glycol, Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Hectorite, Hexylene Glycol, Glycerin, Calendula Officinalis Extract, Maltodextrin, Ethylhexylglycerin, Xanthan Gum, Fragrance (Parfum), Limonene, Benzyl Benzoate, Linalool, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Iron Oxides (Ci 77499)



GRAVITYMUD™ FIRMING TREATMENT




Maseczka Gravitymud robi większe wrażenie ze względu na swój srebrny kolor - i jak łatwo się domyślić, jest na tyle efektowna, że stała się ulubieńcem Instagramowiczów. Jest to maseczka zdzierak typu peel-off, nie jest to mój ulubieniec jeśli chodzi o rodzaj, ponieważ nie do końca odpowiada mi forma masek peel off - ściąganie takiej maski podrażnia skórę. Graitymud zastyga po około 25-35 minutach i nie udało mi się jej jeszcze ściągnąć w jednym kawałku. Nawet jeśli już zdejmę maskę z całej twarzy, zawsze zostają jeszcze małe skrawki maski, które trzeba doczyścić tonikiem. Mam wrażenie że twarz po jej użyciu wygląda lepiej, ale nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, na czym polega różnica. Maska ma za zadanie poprawić owal twarzy i możliwe że rzeczywiście coś w tym kierunku działa, choć zmarszczki niestety się nie zmniejszają. :P Na uwagę zasługuje też zapach maseczki - owocowy, intensywny i niesamowicie przyjemny. Lubię jej używać przed wyjściem po Supermud. Próbowałam nawet malować oczy w nałożonej Gravitymud, niestety nie wychodzi to tak łatwo, jakby się mogło zdawać. :P 
Podobnie jak z Supermud - jest okej, ale nie jestem przekonana, czy jest warta 230 pln. 



INCI: Water\Aqua\Eau, Polyvinyl Alcohol, Alcohol Denat., Butylene Glycol, Glycerin, Ethylhexyl Hydroxystearate, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Montmorillonite, Pentylene Glycol, Illite, Polysorbate 20, Canadian Colloidal Clay, Caprylyl Glycol, Althaea Officinalis Leaf Extract, Tapioca Starch, Chondrus Crispus (Carrageenan), Colloidal Platinum, Dipotassium Glycyrrhizate, Alcohol, Ascophyllum Nodosum Powder, Polysorbate 80, Polymethylsilsesquioxane, Hydroxypropyl Methylcellulose, Citric Acid, Lecithin, Pullulan, Porphyridium Cruentum Extract, Soy Isoflavones, Sodium Hyaluronate, Xanthan Gum, Fragrance (Parfum), Coumarin, Disodium Edta, Phenoxyethanol, Sorbic Acid, Potassium Sorbate, Bismuth Oxychloride (Ci 77163)



środa, 20 grudnia 2017

Zestaw Świąteczny Benefit - Cable Car Cuties-Rockateur/POREfessional

 
Świąteczne zestawy z kształcie bombek z Benefit kuszą. Niestety z kalendarzem adwentowym nie wypaliło, ale jest za to mnóstwo zestawów z miniaturkami oraz z pełnowymiarowymi kosmetykami. Dziś będzie o bazie, różu i pomadce do ust. I o tym, czy kupię w przyszłości pełnowymiarowe kosmetyki. 


Zestaw zawiera:

- Mini pomadkę i konturówkę 2 w 1 They're Real! Double The Lip w odcieniu Lusty Rose (0,75 g)
- Mini bazę zmniejszającą widoczność porów The POREfessional (7.5ml)
- Mini róż Rockateur (2.5 g)

Wybierz się na świąteczną przejażdżkę z naszym zestawem produktów w podróżnym mini rozmiarze w świetnej cenie tylko 99zł, podczas gdy wartość zestawu to około 200 zł!!
W uroczym pudełeczku do wielokrotnego użytku znajdziesz: naszą najpopularniejszą bazę, pomadkę i konturówkę 2 w 1 oraz złocisto-różowy puder do policzków!


Przyznaję, że już od dawna chciałam wypróbować popularną bazę Porefessional, o czym też już prawdopodobnie kiedyś pisałam :) Z reguły mam gładką cerę, ale czasem, w zależności od tego jak pada światło, widać na niej niewielkie potrądzikowe blizny na policzkach - I, jak można się domyślić, nie lubię tego faktu. Porefessional w wersji miniaturkowej jest naprawdę baardzo miniaturkowa, ale w sam raz na spróbowanie. Moim celem było wypróbowanie: Czy nie jest komedogenna, czy będzie dobrze spółkować z każdym podkładem, czy zmniejszy widoczność porów i drobnych zmarszczek, i w końcu czy rzeczywiście przedłuży trwałość mejkapu. I oto jak się sprawdza: Niewielka ilość wklepana palcem w strefę T delikatnie matuje obszar na który jest aplikowana. Ponieważ matuje, optycznie wygładza, ale pory widać cały czas tak samo. Dobrze wygląda z Double Wear i Maybelline Fit me, ale za tym drugim tak czy inaczej nie przepadam. Za to podkład Rimmel Skin Fresher nałożony na Porefessional wygląda okropnie - po kilku godzinach po prostu się zważył. Dodam, że wszystkie podkłady traktuję tak samo - nakładam Beauty Blenderem i utrwalam pudrem ryżowym.
Niestety nie zauważyłam wielkiej różnicy pomiędzy Porefessional, a innymi zwykłymi bazami silikonowymi, ale będę testować ją dalej. Do plusów na pewno można zaliczyć fakt, że nie jest komedogenna.


Kolejnymi rzeczami w Benefitowej bombce jest róż Rockateur - który na pewno nie jest moim ulubieńcem. Moim zdaniem nie jest to róż, a różowy rozświetlacz. Na pewno wielu osobom przypadnie do gustu, ale myślę że powinno mieć się tą świadomość, zanim go wybierzemy. W opakowaniu standardowo znajduje się mini pędzelek, który od razu poleciał do pudełka z nieużywanymi pędzlami, a samo opakowanie jest papierowe - i tutaj na chwilę się zatrzymam. Papier po zaledwie kilku użyciach zaczął się odklejać, z czym nie miałam do czynienia w przypadku bronzera Hoola. Co więcej - Hooli używam nadal z powodzeniem i codziennie jest noszona w kosmetyczce a Rockateur... po prostu samoistnie się rozkleił, co nie powinno mieć miejsca w przypadku kosmetyków z wyższej półki - obrazujące to zdjęcie zobaczycie na dole. 
I ostatnia z rodzinki jest pomadka They're real double the lip w kolorze Lusty Rose, który bardzo mi się podoba. W przypadku pomadek w zestawach zawsze zwracajcie uwagę na ich kolor - odkręcałam wszystkie pomadki They're real w szafie Benefitu w Sephorze, aż na końcu znalazłam Lusty Rose, wypróbowałam na ręce i myślę, że może być - będzie pasowała większości osób. Pomadka delikatnie nawilża i sztyft jest dwukolorowy, ale nie daje ona efektu konturówki, jak jest zaznaczone w opisie - kolory łączą się ze sobą na ustach. Jestem z tego powodu zadowolona, bo ciemniejszy odcień znajduje się na zewnątrz, a wolałabym wewnątrz - jak w tym poście [KLIK]


Podsumowując - z zestawu jestem zadowolona, do gustu nie przypadł mi za bardzo róż Rockateur, myślę że będzie pasował tylko do wybiórczych makijaży. Pomadkę i bazę na pewno zużyję. Zestaw miniaturek to zawsze dobry sposób na sprawdzenie przed kupnem pełnowymiarowych odsłon. :)

środa, 13 grudnia 2017

Too faced - Boss Lady Beauty Agenda - Paletka roku!


Cześć! Jest mnóstwo rzeczy z którymi chcę się z wami podzielić a co za tym idzie - postów do napisania, jednak ten nie może czekać w kolejce :D Ten zestaw jest limitowany i dobrze się sprzedaje, czuję się więc zobowiązana zapoznać was z nim jak najszybciej, jeśli jeszcze oczywiście o nim nie słyszałyście.





O Boss Lady Beauty Agenda napisałam w tytule "paletka", ale możemy uznać że to zestaw kosmetyków. (Dla ścisłości - paletka sama w sobie nazywa się Best year ever, ale to bez większego znaczenia, bo i tak nie dostaniemy jej poza zestawem)  W samej palecie oprócz 24 cieni znajduje się rozświetlacz, róż i bronzer, a dodatkowo mamy mini pomadkę w płynie i mini tusz Better than sex. Wszystko razem z... Kalendarzo-notatniko-poradnikiem z naklejkami zamknięte jest w uroczym, różowym kejsie na zamek. Ta propozycja przemawia do mnie najbardziej ze wszystkich paletkowo-zestawowych pozycji tego roku. Too Faced wypuścił również inny, mniejszy niebieski kejs z kalendarzem, ale nie pojawił się w Polsce i nie ma czego żałować - różowy jest idealny. 😊


Po pierwsze - kolory w palecie. Jest to oczywiście sprawa jak najbardziej indywidualna, jednak nie zaprzeczycie, że teraz na topie są kolory ciepłe. Myślę że to właśnie dlatego Best year ever jest w tym momencie mniej popularna od Desert Dusk. Ja w zestawieniu powyżej nie zmieniłabym nic. Gdy spojrzymy na paletę całościowo, kolory są neutralne i to w niej lubię. Cienie będą pasować na każdą okazję, bo mamy tutaj dosyć duży przekrój - oczywiście maty i błyszczące, mniej i bardziej napigmentowane również. Jeśli zapytacie o te mniej, na pewno muszę wskazać unwrap me - Jest to fioletowo-magentowy cień, pierwszy w dolnym rzędzie. Jest jedyny w swoim rodzaju bo posiada niebieski poblask, ale niestety nie dorównuje rzędowi wyżej - Te cztery kolory to kwintesencja Świąt. 😊 Jest również oczywiście czarny i jasny beż, bo dla wielu osób paleta bez czerni i beżu nie jest kompletna - przyznam, że też cenię sobie obecność tych kolorów. Cienie, chyba nie muszę wspominać, ale wypada - wspaniale się blendują i nie osypują. Dobrze się że sobą łączą, więc praca z nimi to przyjemność. Po tygodniu używania stwierdzam, że w makijażu codziennym aktualnie  kocham Love actually (trzeci w drugim rzędzie) oraz Deck the malls (drugi w czwartym rzędzie.) Jak widać przekrój kolorów jest duży, jednak pomimo że mamy nawet odcienie niebieskiego i zieleni, są one stonowane, eleganckie i daleko im do kiczu. 


Rozświetlacz w palecie nazywa się #blessed i wystarczy go odrobina, by zrobić taflę. Róż to Will you marry me?, i jest to intensywny róż ze złotym połyskiem - należy uważać, bo wystarczy go odrobina. Bronzer natomiast to Chocolate soleil - Jeśli ideałów może być więcej już jeden, to stawiam go obok Hoola. Bronzer dodatkowo pachnie czekoladą, co uzależnia od korzystania. Matowa pomadka w mini rozmiarze to Sell out - I biorąc pod uwagę jej uniwersalny odcień, rzeczywiście jestem w stanie uwierzyć, że szybko się sprzedaje. 😉 I tutaj kolejne brawa dla Too faced, bo mogli wcisnąć jakąś szminkę która im nie schodzi, a tymczasem dodajemy piękny, zgaszony koralowy róż, który pasuje do większości karnacji - Tak więc, o kolor nie musicie się martwić, na pewno się spodoba. I pozostał nam tusz, o którym opinie są różne. Mnie podoba się bardzo - wydłuża, rozdziela, po prostu podkreśla. Jednak rozumiem, że stosunek ceny robi tutaj swoje. Pełnowymiarowe opakowanie kosztuje ponad 100 zł, co opłaca się przy takim efekcie, jednak z Maybelline za 20 pln możemy osiągnąć podobny efekt. Jeśli ktoś oczekiwał cudów, mógł poczuć się zawiedziony. 
Podsumowując, mamy dobrej jakości produkty w estetycznym i uroczym opakowaniu - Ponadto wszystko jest dopracowane i dopięte na ostatni guzik. Oprócz dobrze napigmentowanych cieni znajdziemy tu trzy produkty do twarzy i miniatury matowej pomadki Melted oraz tuszu. Jestem bardzo zadowolona i uważam, że Too Faced powinno wypuszczać takie zestawy częściej 😊

piątek, 1 grudnia 2017

Błyszczyki od NYX - Czy coś je wyróżnia?


Hej! W okresie zimowym zdecydowanie wolę balsamy nawilżające i błyszczyki 
i już kilka sztuk czeka w zanadrzu na opisanie wam. Błyszczyki Butter Gloss nie należą do najtańszych w błyszczykowej rodzinie, ale NYX ma często promocyjne zestawy szminek i można kupić np. 3 w cenie jednej. W zestawie w którego się zaopatrzyłam są 2 kolory dzienne, neutralne i jeden ciemniejszy, wiśniowy odcień.


Koralowy odcień spodobał mi się najbardziej i zużyłam go... w około 3 tygodnie. Z tak mało wydajnym produktem do ust jeszcze nie miałam do czynienia. Dziwi mnie to zwłaszcza, że - uwaga, data ważności od otwarcia to 2 lata, a wielkich matowych szminkach Liquid Suede 6 miesięcy, oczywiście nie jestem w stanie zużyć szminki w tak krótkim czasie. Sprzedawczyni z NYX też uważała że to dziwna sprawa, taki przeskok w dacie ważności. I jest to sprawa oczywista, ale powtórzę jak zwykle - oprócz składu, zwracajcie również uwagę na daty ważności w kosmetykach! :)


Jaśniejszy błyszczyk odstąpiłam rodzicielce, która wspaniałomyślnie udostępniła mi go do zeswatchowania, a ciemny, no cóż... Pigment w ciemnym błyszczyku Butter Gloss jest mocny, ale wypływa on minimalnie poza kontur ust. Gdyby ktoś chciał być super dokładnym, konieczne jest użycie kredki. Błyszczyki są małe, poręczne, ale przy codziennym stosowaniu rekordowo szybko się zerują. Bardzo przyjemnie pachną, jednak to nie zmienia faktu, że pozostają dla mnie po prostu "zwyklakami". :P


sobota, 14 października 2017

Czy da się kupić jeszcze więcej za mniej? - promocja -55% Rossmann


Dziś będzie szybki post o promocji i wrażeniach jakie jej towarzyszyły. Do dzieła!


Promocja była (była, bo już mam wszystko, co chciałam :P) dla mnie pod znakiem rozświetlaczy - postanowiłam uzupełnić zapasy o tanie nabłyszczacze do twarzy i w tym celu przejrzałam yt, ab wiedzieć na co zwrócić uwagę. Rozświetlacze Lovely Gold i Silver miałam kiedyś zaraz po premierze i zrobiły na mnie złe wrażenie. A raczej ich opakowania, które się rozpadały. Teraz sytuacja jest podobna, Silver od razu po dotarciu do domu wypadł z opakowania i zamiast bawić się w klejenie, skorzystałam z niezawodnej palety magnetycznej. Działa! Gold na twarzy podoba mi się bardziej niż Silver, a Wibo Diamond jest najdelikatniejszy z nich. Najbardziej efektowne są jednak nowości z Wibo - Selfie loose shimmer w kolorze różowym, fioletowym i złotym. Dwa pierwsze nie różnią się zbytnio od siebie, fiolet jest odrobinę bardziej chłodny. Nakładane pędzlem wachlarzowym nadają kościom jarzmowym efekt lustra. Zdjęcia, gify i filmiki były na instastory. :P


O Lovely K Lips słyszałam dużo, ale nie jestem zadowolona. Są trwałe, jednak nie nakłada się ich tak przyjemnie, jak reszty matowych pomadek. Swatche były na Instastory i tam też porównałam je do Bell i NYXa - dwa ciemniejsze K Lips to wręcz takie same kolory pomadek, które już mam w kolekcji. Pomada z Wibo jest miękka i plastyczna, bardziej niż Anastasia, ale nie przeszkadza mi to. W zestawie jest mały pędzelek, a z pomady korzysta mi się bardzo łatwo. Przy kasie widziałam, że wiele osób kupowało odcień brązowy, więc wiele z was z pewnością też ją posiada. Na promocji opłaca się też kupować tusze i oczywiście wzięłam na zapas swój ulubiony.


Z rzeczy podkładowych - Fresher Skin i Maybelline Fit me! to dla mnie nowości. Otwarłam tylko Rimmel Fresher Skin i i jestem zadowolona, ale spodziewajcie się szerszej recenzji. Zakupiłam także korektor Maybelline anti age, ale niestety kolor nude jest tak ciemny, że oddałam go rodzicielce. Zamiast tego mam powszechnie lubiany Wake me up od Rimmela z klasycznym aplikatorem. Muszę też pochwalić bronzer Lovely Milky Chocolate za cudowny, chłodny odcień i zapach czekolady.


I gdy już myślałam, że mam wszystko, dostałam jeszcze na urodziny kartę podarunkową do Rossa. Znalazła się więc paletka która kusiła mnie od dawna Maybelline The Blush Nudes i ... znowu rozświetlacze! Tym razem paletka Wibo. Zaopatrzyłam się też w genialną kredkę, którą polecam i pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi gdyby nie okoliczności - Miss Sporty Studio Lash 24h.

Tak więc to tyle, zapasy mam, opisałam szybko jakie są wrażenia po pierwszych użyciach i czekam na wasze posty, bo uwielbiam czytać o zakupach :)

piątek, 6 października 2017

NYX, BUILD 'EM UP BROW POWDER - puder do brwi z aplikatorem


Hej! W tym tygodniu dziś właśnie udało mi się znaleźć chwilę przy kawie i to w sumie zupełnie przypadkiem. Ale kosmetyków do zrecenzowania się już trochę uzbierało i nie mogę tego odwlekać wieczność. Dziś o kosmetyku do brwi, który miał być prostszym rozwiązaniem klasycznego pudru. No właśnie...


Masz problem z rzadkimi brwiami? Wypełnij je z Build 'Em Up Powder Brow Filler. Dostępny w ośmiu napigmentowanych odcieniach, superlekki, matowy puder jest doskonały do stworzenia pełnych i naturalnie wyglądających brwi. Podkreśl swoje łuki brwiowe używając spiczastego aplikatora i wypełnij luki szybkimi, skierowanymi ku górze ruchami dla idealnie gładkiego wykończenia.


Puder występuje aż w ośmiu odcieniach, a ja posiadam 'brunette'. I tu należy się chwała i pochwała dla NYX za ilość odcieni, nie ogranicza się jak niektórzy producenci do dwóch lub trzech. Zazwyczaj blondynki mają najciężej znaleźć ładny odcień, ale na szczęście jest ich już coraz więcej. Puder kosztuje 35 zł, a jego gramatura to 1,2 g. Czyli malutko, ale mnie to nie przeszkadza, bo i tak się nie polubiliśmy. W założeniu chciałam coś prostego w użyciu i mocno napigmentowanego, by móc używać przed żelem. I przede wszystkim - puder jest napigmentowany, ale aplikator nabiera go niewiele. Kreski są intensywne tylko przez moment, więc wymagane są krótkie ruchy. Osobiście lubię rysować brwi, czy kreski na powiekach długimi, pewnymi ruchami. Z automatu więc staje się to dla mnie mniej wygodne, bo wypełnienie brwi zabiera więcej czasu. Poza tym - produkt osypuje się. I jest to jego główny minus, wyobraźcie sobie pomalowaną, wykonturowaną twarz i nagle brązowy pyłek na policzkach. Jest to dla mnie bardzo niekomfortowe i dlatego też używam go dość rzadko. Na razie dam sobie spokój z eksperymentami i wrócę do klasycznego pudru. :)

czwartek, 14 września 2017

Benefit, Zestaw Hoola Bronzed 'N' Sculpted + maskara Roller Lash

Hejoszka! Od jakiegoś czasu (Czyi od tygodnia :P) korzystam codziennie z mini-kosmetyków firmy Benefit. Czy się opłaca i jak się sprawdzają? 


Na początku miałam chętkę na zestaw Work kit girl [KLIK] który kosztuje 175 i zawiera w małej kosmetyczce: mini maskarę, mini bazę, mini róż oraz mini tint. Ponieważ wiem jak to bywa z mini-rozmiarami, pofatygowałam się przy okazji szopingu do Sephory zobaczyć, jak to wygląda na żywo. (Kiedyś Sephora wypuściła mini-paletkę Too faced i dziewczyny były zdumione jej wielkością :P) Rozmiary kosmetyków okazały się tak niewielkie, że zrezygnowałam zakupu, ale chęć na Hoola pozostała. 

stick i rozświetlacz

Zestaw na który w końcu się zdecydowałam, to Bronzed 'N' Sculpted [KLIK] który zawiera mini bronzer, mini stick do konturowania i do rozświetlania. A wszystko to w oszałamiającej cenie 95 zł - za 3 miniatury. Mascarę dostałam gratis, więc jej nie wliczam. Uważam, że interes jest nieopłacalny,a ale z drugiej strony wypróbuję legendarne kosmetyki.

Bronzer Hoola: Format podróżny
Nawet w tej mini-wersji znajduje się pędzelek z naturalnego włosia. Korzystam ze swojego, ale fajnie że jest. Bronzer jest matowy i dobrze napigmentowany, ale ciężko nim zrobić sobie krzywdę. Jest kultowy jak Bahama mama - pomimo, że na rynku istnieje dużo tańszych i również dobrych bronzerów, legenda to legenda. :P


Hoola Contour Stick 
Ma cieplejszy odcień niż puder, ale i tak dobrze wtapia się w cerę. Nie polecam natomiast bawić się w nim w konturowanie czoła i nosa, bo wtedy już go dobrze widać, wydaje się bardziej pomarańczowy. Jest bardziej intensywny niż bronzer. Łatwo się rozprowadza i nie tworzy żadnych plam na policzkach. Wersja mini jest śmiesznie krótka, pełnowymiarówka kosztuje 150 zł i szczerze powiedziawszy, za tą cenę wolę 10 sticków z Kobo :P

Rozświetlacz w sztyfcie Whatt's up!
Rozświetlacz w pełnowymiarowej wersji kosztuje 159 i ma gąbkę do rozcierania, czego nie posiada miniaturka. Gąbka nie jest natomiast moim skromnym zdaniem do niczego potrzebna. Rozświetlacz natomiast, w przeciwieństwie do contour sticka jest absolutnie wart swojej ceny - dotyczy to jednak chyba każdego dobrego rozświetlacza. :P Ma naturalny, szampański odcień i rozświetla idealnie - nie jest to subtelny efekt, ale również się nie narzuca blaskiem. Używam go praktycznie codziennie od tygodnia i jestem zadowolona z efektu.


Maskara Roller Lash
Produktem, na którego nie wydałabym nigdy milion monet jest na pewno tusz do rzęs. Po pierwsze, żywotność tuszu jest z reguły krótka bo szybko wysychają, poza tym drogeryjne szafy pełne są porządnych tuszów za grosze. Roller Lash ma szczoteczkę wachlarzową, która przypomina mi Lash sensational. [KLIK] Pięknie podkręca i wydłuża rzęsy. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałam się aż takiego efektu! Natomiast cieszę się, że istnieją testery, bo to tusz nie dla mnie - już po 2h odbija mi się na powiece. Pozostanę przy Maybelline. :)

niedziela, 10 września 2017

Obecna pielęgnacja włosów i produkty, które polecam - Alterra, Biovax, Jantar


Hej! Promocja w Rossmannie dała mi okazję do zaopatrzenia się w produkty, które znam, ale też w takie z którymi nie miałam nigdy do czynienia. Wiem, że wielu z was poleca Alterrę, ale dla mnie był to pierwszy kontakt z tymi kosmetykami i jestem pod wrażeniem!
Oczywiście oprócz produktów, które są na zdjęciu używam także szamponu (różne rodzaje, z reguły Schauma) oraz oleju na noc (oliwa, lub olej z pestek winogron) Czemu tak dokładnie przedstawiam wam, to czego używam? Po wizycie u fryzjera straszyłam spalonymi włosami i dzięki regularnej i nieskomplikowanej pielęgnacji powoli dochodzą do siebie. Warto poświęcić naszym włosom trochę czasu :)


Odżywka, maska i olejek Alterra -  coś pięknego :) Wiem, że większość z was próbowała tych specyfików, więc wiecie, o czym mowa. Odżywka nałożona pod prysznicem niesamowicie wygładza włosy. 
Maskę używam pod odżywce, tak jak Biovax - nakładam na skalp i całą długość, zostawiam na m.in. 20 minut i spłukuję. Włosy absolutnie nie są obciążone, nawet po nałożeniu maski na skórę głowy. Nie działa takich cudów jak Biovax, ale jest w porządku. 
I moje małe i zarazem największe odkrycie - olejek (Glycine Soja Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Coco-Caprylate, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Persea Gratissima Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Sesamum Indicum Seed Oil, Tocopherol, Parfum, Limonene, Linalool, Geraniol, Citral.) Nie jest to produkt do olejowania włosów - nakłada się po prostu jedną pompkę po umyciu włosów. I jedna pompka całkowicie wystarczy - sprawdziłam. :P Olejek ma dobry skład i świetnie oddziaływuje na włosy. Zawsze unikałam nakładania oleju po myciu - po np. oliwie z oliwek, nawet małej ilości były po prostu tłuste. W tym wypadku mamy pompkę, więc nie można przesadzić. Włosy są bardziej mięsiste i przyjemne w dotyku. Produkt zdecydowanie na plus, na pewno zdecyduję się na drugie opakowanie.


Biovax to dla mnie oczywista oczywistość - w Rossmannie małe opakowania wyparły tubki, z czego jestem bardzo zadowolona. Natomiast w pozostałch drogeriach takich jak Hebe, czy Super Pharm można dostać Biovax w standardowej wielkości. Obydwie maski zostawiam na m.in. 20 minut pod czepkiem i następnie spłukuję. Włosy są gładkie i łatwiej się rozczesują. Bardziej polubił też maskę "minerały i diamenty" - ciekawe, czy tylko moje. :P


I na koniec zostawiam wcierkę, którą Farmona wypuściła w mniejszej butelce. Miałam ją kiedyś i nie pamiętam żeby wywarła na mnie jakieś wrażenie, ale postanowiłam dać jej kolejną szansę. Jeśli po 3 miesiącach nie zauważę obiecanych rezultatów, po prostu ją odłożę. Producent zaopatrzył produkt w pompkę i poleca też stosować wcierkę jako mgiełkę do włosów. Stosuję się do tego i cieszę się, że teraz to produkt 2 w 1. ;)

poniedziałek, 4 września 2017

Creightons professional, the Curl company, krem do loków - Podobno hit, dla mnie kit

Hej! Dziś szybko będzie o produkcie do stylizacji loków w którym pokładałam wielkie nadzieje. Mowa o kremie do loków który można znaleźć w Rossmannie i kosztuje 30 zł (Niestety, kupiłam go przed słynną promocją, więc żal jest tym większy :P) Co mi się w nim podoba, co mniej i dlaczego?


O odżywce przeczytałam u Alina Rose - na pewno znacie blog, a jeśli nie, to zapraszam do lektury. bo obfituje w piękne zdjęcia i jest bogaty z ciekawe wpisy. Przy pierwszej lepszej wizycie w Rossmannie (zapewne po jedzenie dla kota) zaopatrzyłam się w krem i już przy kasie marzyłam i pięknym skręcie. Moje włosy kręcą się jak chcą - raz w jedną, raz w drugą, a czasem w ogóle. A loki z lokówki, czy wałków, nigdy nie przebiją tych naturalnych. Chyba rozumiecie teraz, że marzy mi się fryzura jak u Shakiry, albo u Pani na dole. I żeby nie było - nie wierzę w specyfiki pobudzające skręt, czy też 'aktywatory skrętu' - nasłuchałam się już o nich co nie mała. Jednak próbować co jakiś czas wypada. :)


Pierwsze podejście - na suche włosy. Czyli niezgodnie z instrukcją, ale moje włosy ciężko jest dociążyć. (sic!) Proste jak druty.
Drugie podejście - na mokre włosy. Zero dodatkowego skrętu, natomiast o dziwo były dociążone jak cholera, długo schły (na słońcu!) a w dodatku po wyschnięciu wyglądały tragicznie. Najgorzej! Zwłaszcza, że spędziłam cały dzień w Czechach i musiałam chodzić w koku, bo wyglądałam jak ulizaniec.
Trzecie podejście - pod prysznicem. W końcu posłuchałam instrukcji i grzecznie spłukałam krem. I co? Kompletne nic, zero. Krem zadziałał, jak pospolita odżywka, zostawiłam go na kilka minut na włosach, ale po wyschnięciu były takie, jak zawsze.

Nie poddaję się jednak! - Nawet pisząc ten post, mam krem na włosach i gdzieś tam jeszcze liczę na jakieś efekty. Czy mogę być zła? Nie sądzę - każde włosy są inne i reagują inaczej. Zawiedziona? Jak najbardziej - liczyłam na chociaż znikomy efekt, a mam zwykłą odżywkę która wygładza włosy za 30 pln. O wiele lepsze efekty uzyskałam produktami Alterry - o tym w następnym poście. :) Czy coś zadziała czy nie to loteria, ale czasem warto próbować. 



wtorek, 29 sierpnia 2017

Kiko Milano - pędzle, gąbki i akcesoria i fajny pomysł na prezent:)

Hej, cześć! 
Ostatnio mało tu piszę, chociaż pomysłów na posty przybywa, ale tym razem muszę przyznać, że dodaję wpis zaraz po dostarczeniu paczki przez listonosza - zdjęcia robione na szybko, więc wybaczcie :)
Wpis jest express, bo jeszcze jest szansa na upolowanie w Kiko naprawdę pożytecznych akcesoriów i kosmetyków na promocji. Ciągle czytam wasze wpisy dotyczące Kiko i sama się skusiłam, choć przyznaję że z kosmetykami jeszcze się nie znam. Próbowałam testerów w sklepie stacjonarnym, ale tłumy mnie przerażały. M.in. z tego powodu zdecydowałam się na zakupy online :)


Kosmetyczka z kolekcji mini divas już kiedyś zwróciła moją uwagę, ale postanowiłam poczekać na promocję. :) Przezroczysta, na łańcuszku idealnie rozwiązuje problem kopertówki - pasuje do każdej kreacji. Jest świetna, a w praktyce? Okaże się. :)



Beauty blender - na Kiko dostępne są z tego co widziałam 2 rodzaje kształtów, ja wybrałam ten wcięty, który jednak jak się okazuje lepiej pasuje do kształtu twarzy i jest mimo wszystko  opływowy. Już go wypróbowałam, żeby chociaż napisać wam jak się sprawdza, i jak na razie jest super. Po namoczeniu zwiększa swoją objętość i ładnie rozprowadza podkład.


Rzęsy są cudowne, na Kiko dostępne są również kępki i połówki, ale polecam wam te. Delikatne, ale jednak widoczne - trzymam je na ślub. :)


Pędzle zakupiłam 4, wszystkie ze starej kolekcji Kiko, więc są dostępne za grosze. Jeden, chowany do torebki - przypomina mi pędzle z lat 90. Wybrałam jeszcze pędzel do pudru, różu i oczu - ich nigdy nie jest za wiele.


Neutralna baza pod cienie w tubce - a dostępna jest jeszcze perłowa. Widziałam, że baza ma kremowy kolor, ale nie wiem jeszcze jak sprawdza się na powiekach. Baza to dla mnie must have i używam jej nawet na co dzień. :)


I najważniejszy punkt zamówienia i drugi z powodów, dlaczego zakupy w Kiko robiłam online - możecie zamówić matową szminkę Velvet Passion Matte Lipstick z grawerem - ta usługa dostępna jest tylko online. Z racji zbliżających się urodzin mojej rodzicielki, zamówiłam jej szminkę w pięknym odcieniu mauve. W opcji grawerowania dostępny jest tylko alfabet  łaciński, ale da się pokombinować. Muszę przyznać, że ze strony Kiko jest to strzał w 10, bo przyznam że grawerowałam biżuterię, ale szminki nigdy :)


    I tym sposobem uważam zamówienie z Kiko za bardzo udane - na pewno zdecyduję się na kolejne z większą ilością kolorówki. Jeśli ktoś będzie chętny, podeślę także kod promocyjny na zakupy.  

piątek, 18 sierpnia 2017

Etude house, pink vital water - toner, emulsja, serum, krem 🍑

Hej! Nie wiem czy wiecie, ale mam słabość do zestawów podróżnych do twarzy. To najlepszy sposób na próbowanie nowości niskim kosztem. :) A nie oszukujmy się - kto by się nie skusił na małe, urocze i nawilżające cudeńka?


Zestawy Koreańskich firm kosmetycznych najczęściej kupuję na eBay, gdzie wychodzą śmiesznie tanio. Zazwyczaj takie zestawy są dodawane na stronie oficjalnego producenta jako gratis do zakupów, a na eBay Po prostu się je opycha takim, jak ja :P Jeśli kupujecie na Etude House, na pewno wiecie że co miesiąc są akcje promocyjne i dodawane są różnego rodzaju gratisy. Zestaw pink water na pewno był jednym z nich w którymś miesiącu. A jak się u mnie sprawdza?


Kosmetyki są śmiesznie małe i już były ze mną w wielu miejscach, bo zajmują śmiesznie mało miejsca. Przez czas, kiedy je testowałam, mogę stwierdzić z całą pewnością, że: 
1) nie nadają się na upały oraz 2) najlepiej sprawdzają się aplikowane na noc. I tak, może mieć to związek z tym, że jestem posiadaczką tłustej cery. :) Kosmetyki nakładane jeden po drugim nigdy nie zapchały mi porów i ładnie nawilżały cerę oraz wyrównały koloryt. Próbowałam eksperymentować: Nakładać toner i lotion na dzień, a serum i krem na noc, ale cały zestaw jednak najlepiej sprawdza się aplikowany za jednym razem. Tak już są skonstruowane te Koreańskie kosmetyki - nieważne ile kroków trzeba spełnić, nigdy mnie nie zapchały. Jestem zadowolona z tego zestawu i już szykuję się na kolejny. :)


}