środa, 25 grudnia 2013

Mizon, Aloe 90 Soothing Gel

Mizon ma w zanadrzu kilka ciekawych żeli i po tym jak zużyłam kilka tubek ślimaka, zdecydowałam się w końcu na coś innego. Dużo słyszałam o żelu aloesowym z Nature Republic, ba - bardzo dużo firm ma taki żel w swoim asortymencie. Tylko w nieznacznym stopniu różnią się składem.
W 50 ml opakowaniu 90% zawartości to sok z aloesu z wyspy Jeju. Konsystencja to typowy żel, nie jest w ogóle lepki. Żel z aloesu ma u niektórych szerokie zastosowanie - pamiętam, jak moje babcia i ciocia 'hodowały' w domu aloes i używały go przeciwko różnym dolegliwościom. Żelu z aloesu również można używać na twarz, ale także na ciało i na włosy. Nie bałam się go użyć nawet na skalp, bo ma przyjazny skład. Z tego co wiem nie ma chyba rzeczy, której włosomaniaczki by nie wypróbowały i sok z aloesu sobie chwalą - nawilża. To też właśnie czyni ten żel, pozostawiając skórę miękką. Na noc wolę jednak nałożyć drugą warstwę odżywczego kremu, choć producent zaleca nawet  zrobienie z niego maseczki. Ponieważ nie mogłam się oprzeć 'eksperymentując' z żelem, myślę że opakowanie jest troszkę małe. Może mój następny żel będzie z Nature Republic? Nie mniej polecam choćby do wypróbowania - cena zachęca. 

INCI: aqua, aloe barbadensis leaf extract, glycerin, butylene glycol, methyl gluceth-20, triethanolamine, carbomer, polysorbate 20, trehalose, caprylyl glycol, ethylhexylglycerin, tropoline, allantoin, panthenol, sodium hyaluronate, beta-glucan, propylene glycolrubus idaeus (raspberry) fruit extract, portulaca ole racea extract, iris florentina root extract, peonia lactiflora root extract, convallaria majalis bulb/root extract, magnollia liliflora flower extract, lilium candidum flower extract, leontopodium alpinum flower/leaf extract, disodium edta, fragrance


wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt

Radosnych Świąt i szczęśliwego nowego roku!
Kochani, niech każdy następny będzie lepszy od poprzedniego : )

czwartek, 19 grudnia 2013

Missha M Perfect Cover BB Cream, Signature Real Complete BB Cream

Krem od Misshy jest jednym z bardziej znanym BB. Jeśli ktoś się interesuje tym bardziej, na pewno go rozpoznaje. Ja już znalazłam swój ulubiony, ale ponieważ uwielbiam wypróbowywać wciąż nowe rzeczy, zamówiłam sobie mniejsze (20 ml) opakowanie. Co mogę powiedzieć - na moje szczęście mniejsze ;)


odcień #21 Light Beige

Perfect Cover występuje w 5 odcieniach. Jeżeli więc ktoś narzeka na złe dopasowanie... tu ma wybór. Cała paleta dostępna jest na stronie producenta. 
Do rzeczy - co robi ten bebik z moją twarzą? Zamienia ją w wonną latarnię ;)
Zależy mi na mocniejszym kryciu, niestety missha nie tyle kryje, co rozświetla. Jeżeli ktoś ma 'podkowy' pod oczami i zmiany na skórze, nie obejdzie się bez korektora. Przyjmując nawet, że to krycie jest, jest na krótko. Po pewnym czasie... czuję też krem na twarzy, a nie cierpię, jak coś mi pachnie. Bebik ma za to mocny filtr SPF 42 PA+++ i również jak to mają kremy BB do siebie, rozjaśnia i walczy ze zmarchami. Łatwo się rozprowadza, nie czuć go na twarzy i nie rozmazuje się - niektóre kremy zostają na wszystkim, co ma kontakt z cerą. Biorąc potrzeby swojej cery, oceniam 3/5


Miałam okazję skorzystać też z próbki brata tego bebika - droższego Signature Real Complete BB Cream. Odcień z próbki był ten sam, 21. Mimo to krycie już się różni. Jest mocniejsze, krem ma też inny zapach i podobno działanie. Pomimo, że kremy nie różnią się kolorem czy konsystencją, na twarzy wyglądają inaczej. Na pewno lepiej ukrywa pewne rzeczy, jak cienie pod oczami. Po jakimś czasie jest jednak widoczny na twarzy.  Ma też niższą ochronę UV, bo SPF25 PA++. Występuje w 3 odcieniach.  Szkoda jednak, że nie mogę wystawić pełnej opinii o tym kremie, mając jedynie próbkę. ;)


Odcień 21/ Light Pink Beige


środa, 18 grudnia 2013

Freeman, Feeling Beautiful, Acai Facial Purifying Clay Mask

Witam po dłuuugiej przerwie! Trochę się u mnie zmieniło, co będzie widoczne na blogu - trochę kosmetyków z zachodu i gorsza jakość zdjęć, jako że mój aparat wyzionął ducha. 

Od producenta: Ta bogata, glinkowa maska wzbogacona o ekstrakt z acai, oczyszcza i łagodzi skórę. Zawiera Mega 8 Complex™ - mieszankę goji, acai, granatu, mango, mangostanu, noni, żurawiny i borówki które są bogate w antyoksydanty, aby pomóc neutralizować uszkodzenia skóry, pozostawiają skórę miękką. Idealna dla wszystkich rodzajów cery. Nietestowana na zwierzętach. Wyprodukowana w USA.



Gdy moja skóra wołała o pomoc i nie wystarczała jej 'zwyczajna' pielęgnacja >tonik, żel, krem<, musiałam zdecydować się na jakąś konkretną maskę, najlepiej z glinką, a wybór jest dość spory. Padło na sprawdzonego od lat rozgrzewającego Garniera i coś większego - maseczkę glinkową z różnorakimi ekstraktami. Wszystkie maski z Freemana były w promocji za 2,50 więc pewnie zakupiłabym ich większą ilość, gdyby nie to, że ta jest dość wydajna. Zacznijmy od opakowania - na stronie producenta granatowe, w rzeczywistości fioletowe. W pierwszym tygodniu zużyłam maski dość sporo, a opakowanie nieładnie się odkształciło. Nie, żeby sprawiało to jakiś problem, tak zwykle bywa z tego rodzaju opakowaniami. Maska ma kolor zielony, (mój kiepski aparat nie jest w stanie go ująć xd) niestety bardzo szybko zasycha na twarzy i ciężko ją zmyć. Ta trudność w zmywaniu to coś, co wyróżnia maski z kaolinem, ale tą zwłaszcza ;p Bardzo przyjemnie za to pachnie, zdecydowanie czuć owoce. Czy działa? Mojej cerze służą maski glinkowe, a takie z dobroczynnymi ekstraktami tym bardziej ;) Maski z tej firmy są lubiane, no i w promocji naprawdę opłacalne. Jeśli więc kiedyś spotkacie się z tymi maskami - polecam.


INCI: Water/Aqua/Eau, Kaolin, Bentonite, Titanium Dioxide, Propylene Glycol, Magnesium Aluminum Silicate, Retinyl Palmitate, Carthamus Tinctorius (Safflower) Seed Oil, Panthenol, Morinda Citrifolia Fruit Extract, Vaccinium Macrocarpon (Cranberry) Fruit Extract, Vaccinium Angustifolium (Blueberry) Fruit Extract, Ggarcinia Mangostana Peel/Fruit Extract, Mangifera Indica (Mango) Fruit Extract, Punica Granatum Extract, Euterpe Oleracea Fruit Extract, Lycium Barbarum Fruit Extract, Glycerin, Tocopherol, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Disodium EDTA, Sodium Polyacrylate (Veegum Ultra), Diazolidinyl Urea, Methylparaben, Propylparaben, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Fragrance (Parfum), Yellow 5 (CI 19140), Blue 1 (CI 42090), Amyl Cinnamic Aldehyde, Butylphenyl Methylpropional (Lilial).

freemanbeauty.com

wtorek, 6 sierpnia 2013

Skin79, lovely girl BB cream, krem BB dla młodych osób

Po nieudanej próbie zakolegowania się z petitkiem, postanowiłam na coś od skin79 w wersji tubkowej i padło na lovely girl. Myślałam że skin79 dla dziewcząt ma tylko "ten krem w gwiazdki", ale różowy, w skromnym, <?> estetycznym i niebijącym  po oczach opakowaniu również się znajdzie. Czym się różnią? Nie wiem, ale zapewne składem. XD Czego można się spodziewać po kremie bb dla najmłodszej grupy użytkowniczek? Że lekko kryje, matuje i pomaga leczyć niedoskonałości. BIIP! nic bardziej mylnego, krem świeci się i błyszczy tak jak jeszcze żaden inny! co prawda od skin79 używałam do tej pory tylko pink, gold i teraz lovely girl, ostatni jest jak lustro bez krycia. Być może to jeszcze złe wrażenie po petit watery, ale mam odczucie, że kryje słabo. Oczywiście jak każdy BB ma tam jakieś ekstrakty, ten akurat z nagietka i innych ziółek. Producent mówi że sebum jest pod kontrolą, ale przy tej mokrej warstewce trudno odróżnić, co jest sebum a co nie :) W ogólnym rozrachunku jednak krem bardzo mi się podoba, ładnie wyrównuje koloryt, ma duże opakowanie i jest tani (niska cena to zapewne konsekwencja braku ochrony przeciwsłonecznej) i mogę polecić go... wszystkim, nie tylko młodym osobom, najlepiej w porze zimowej, chociaż brak SPF go nie dyskwalifikuje -  brak filtra nie można wziąć za wadę, chociaż trzeba wcześniej pomyśleć o filtrze przeciwsłonecznym.
Sama cierpię na 'trądzik z rozdrapania' i jeśli sam mojej skórze kilka dni wytchnienia i pozwolę zagoić się ranom, wyglądam z lovely girl OK. ;)


Postanowiłam pokazać, jak lovely girl prezentuje się przy innych kremach, choć coś takiego uważam poniekąd za bezsensowne, bo krem bb zazwyczaj i tak zmienia kolor pod wpływem ciepła ;)


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

elf, Studio Eyebrow Kit - wosk i puder do brwi

W małym, czarnym, estetycznym pudełeczku zamknięte są: puder, wosk do brwi i pędzelek.  Jak już kiedyś pisałam, z brwiami radziłam sobie za pomocą matowego cienia, wosku od inglota i skośnego pędzelka. Postanowiłam odrzucić to w kąt i spróbować czegoś nowego no i wszystkiego w jednym. 

opis ze strony alledrogeria:

Zestaw pudru i wosku z pigmentem do stylizacji brwi. Dzięki nim ukształtujesz brwi w idealny łuk, wypełnisz i podkreślisz kolorem uzyskując naturalne a zarazem bardziej wyraziste i seksowne spojrzenie. 
W zestawie znajduje się dwustronny pędzelek z antybakteryjnego włosia typu Talkon. 
Końcówka pędzelka ścięta na skos służy do zaznaczenia i ukształtowania łuku. Druga strona służy do wypełniania łuku kolorem.

To jak mi się korzysta całościowo z kasetki to po prostu kwestia przyzwyczajenia.
Wybór padł na odcień medium, puder do brwi wydawał mi się jednak po odpakowaniu o wiele za jasny. Malowałam wtedy nim pierwszy raz mamę która ma jaską oprawę oczu i na jej blond brwiach wyglądał cudnie, karmelowo - naturalnie. Moje ciemne i rzadkie brwi wymagają przede wszystkim wypełnienia, ale patrząc na efekt już wiedziałam że u mnie też się sprawdzi. Na moich włoskach wygląda na nieco ciemniejszy, o wiele niż w opakowaniu. Co zaś się tyczy wosku - nie wyobrażałam sobie bez niego życia, a teraz wydaje się zbędny. A mnie osobiście nieco gorszy niż ten od Inglota. Elf'owski wosk jest tak jak puder o wiele ciemniejszy na brwiach i dość ciężko się rozprowadza. Jak na razie te dwie rzeczy nie chcą ze sobą współpracować, ale może jeszcze je pogodzę. Pędzelek jest OK, w pierwszych dniach krótkiego pędzelka nie trzymało mi się najwygodniej, ale jakoś poszło. Grubszej strony używam do zarysowania i wypełnienia grubszej części brwi, zaraz u nasady, a cieńszej do narysowania końcówki brwi. Z lusterka jeszcze nie udało mi się skorzystać, ale dla większości pewnie byłoby przydatne. Ogólnie ten produkt elfa oceniam na wielki plus i jestem pewna że zaprzyjaźnię się jeszcze z jakimś kosmetykiem od tej firmy. 


INCI: Paraffinium Liquidum (Mineral Oil) , Ricinus Comunis (Castor) Seed Oil , Talc , Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax , Ozokerite , Methylisothiazolinone , Caprylyl glycol. May Contain: Iron Oxides (CI 77491 CI 77492 CI 77499) , Titanium Dioxide (CI 77891). Brow Powder Ingredients: Talc , Mica , Caprylic/Caprictriglycerides , Hydrogenated Polyisobutene , Sodium Dehydroacetate May Contain: Iron Oxide(CI 77491 CI 77492 CI 77499).

puder: Ethylhexyl Palmitate, Hydrogenated Castor Oil, Synthetic Fluorphlogopite, Copernicia Cerifera (Carnauba) Wax, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Polyisobutene, Ceresin, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Microcrysalline Wax (Cera Microcristallina). May Contain: Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499), Manganese Violet (CI 77742). Brow Powder Ingredients: Talc, Mica, Hydrogenated Polyisobutene, Caprylic/Capric Triglyceride, Ethylhexyl Palmitate, Sodium Dehydroacetate. May Contain:Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxides (CI 77491, CI 77492, CI 77499).

Holika Holika, petit Watery BB

Nawilżający krem BB chodził mi po głowie od dłuższego czasu i po prostu musiałam go kupić. Jestem nieco zawiedziona Essential - baardzo jasny, mleczny wręcz krem wchodził w zmarszczki i brudził wszystko, co napotkało moją twarz. Przy nim doceniłam ciemny i bardziej matowy Clearing. Niestety, petitek Watery jest chyba najgorszy z nich wszystkich...
Krycie - najsłabsze. Dla osób które mają cerę w porządku pewnie się nadaje, ale ja oczekuję mocniejszego krycia. Wtapia się w cerę i zakrywa nawet zaczerwienienia, ale cienie pod oczami zostawia w takim stanie, w jakim je zastał. Nie oczekuję cudów, ale krem zakrywa mało co ;)
Odcień - Średni, nie za ciemny, nie za jasny. Na mojej skórze też prezentuje się.. średnio
Konflikty z cerą - nie wiem czy ją nawilżył, ale tak samo jak essential wchodzi w zmarszczki. Nie mam nie wiadomo jakich załamań w skórze, ale wszystko baardzo umiejętnie podkreśla, przez co ciągle myślę o tym, jak wyglądam. Pomimo słabego stopnia krycia podkreśla zmarszczki, coś czego nie rozumiem.
Zapach - w porządku. Niezbyt intensywny, raczej przyjemny i delikatny.
Konsystencja - też na plus. Bardzo przyjemnie się go rozsmarowywuje, myślę że osoby z suchą skórą nie potrzebują nawet niczego 'pod', bo słyszałam nieraz, że bb niektórym podkreśla skórki. On nie podkreśla ;)
Ogólna ocena: Krem to dno i używałam go jakiś tydzień, ale jak wspomniałam - nie spodziewałam się cudów za tą cenę i po petitkach. Ostatnie dwa zawiodły, dałam szansę Watery, nie zachwycił. 

 


INCI: WATER,CYCLOPENTASILOXANE, TITANIUM DIOXIDE, DIPROPYLENE GLYCOL,GLYCERIN, TALC,PEG-10 DIMETHICONE,ETHYLHEXYL METHOXYCINNAMATE, DIMETHICONE, ZINC OXIDE, HEXYLDECYL MYRISTOYL METHYLAMINOPROPIONATE, DISTEARDIMONIUM HECTORITE, ISOAMYL LAURATE, MAGNESIUM SULFATE, DIMETHICONE/VINYL DIMETHICONE CROSSPOLYMER, SILICA, VINYL DIMETHICONE/METHICONE SILSESQUIOXANE CROSSPOLYMER, C12-14 PARETH-3,PIPER METHYSTICUM LEAF/ROOT/STEM EXTRACT, IRON OXIDES(CI77492), PHENOXYETHANOL, ACRYLATES/DIMETHICONE COPOLYMER, JOJOBA ESTERS,IRON OXIDES(CI77491), METHICONE, PALMITIC ACID, ALUMINUM HYDROXIDE, ALUMINUM STEARATE,IRON OXIDES(CI77499),METHYLPARABEN, PROPYLPARABEN, TOCOPHERYL ACETATE, CAMELLIA SINENSIS LEAF EXTRACT, CHRYSANTHEMUM MORIFOLIUM FLOWER EXTRACT, NELUMBO NUCIFERA FLOWER EXTRACT, LAVANDULA ANGUSTIFOLIA (LAVENDER) FLOWER EXTRACT,LILIUM CANDIDUM FLOWER EXTRACT, ROSA HYBRID FLOWER EXTRACT,SYRINGA VULGARIS (LILAC) EXTRACT,FRAGRANCE,BUTYLPARABEN, SODIUM HYALURONATE, HYDROGENATED LECITHIN

niedziela, 28 lipca 2013

Technic, Cheek Tint - płynny róż do policzków

Poszukując nadal swego ideału w różach, skusiłam się na tint. Nie azjatycki, chociaż ich wybór i niskie ceny kuszą. Nie też ze sklepu stacjonarnego, zamówiłam po prostu paczkę z alledrogeria.pl, i postanowiłam dorzucić i wypróbować farbkę do ust i policzków. Zacznę od opakowania - jest ok. Szklane, więc trzeba uważać, ale widać ile zostało. Posiada malutki pędzelek, za cholerę nie wiem po co - ale jest. Można nim ewentualnie 'miziać' farbkę po ustach, bo też się na nie nadaje. Co prawda spływa na dolną wargę, ale przy odrobinie cierpliwości można uzyskać efekt ombre. W dodatku pachnie ładnie i delikatnie, plus. Na policzkach? Pigment to jakby kolorowa woda, spływa i robi lekkie smugi, dlatego należy działać szybko. Lepiej wygląda i rozsmarowuje się bez podkładu / kremu, ale nie zrezygnuję z jednego dla drugiego. Nasycenie koloru można oczywiście stopniować, im bardziej będziemy się bawić, tym palce będą bardziej różowe. 
Różowi niestety wiele brakuje, nie jest moim ideałem, ale zużyję go już całego. Niby jest wydajny, ale już mam spory ubytek w buteleczce ;)



BUBEL - Essence, Souffle Touch Blush - róż w musie

Jak już pisałam trochę mnie nie było, trochę rzeczy wypróbowałam i niestety większość to niewypały. ';c
Powszechnie nie-wiadomo, w czasie letnim odstawiam wszelkie produkty w pudrze, również róż w kamieniu. W związku z tym, róż na świetlistym kremie BB ma wyglądać podobnie i stapiać się z nim - ma być lekkie glow. Skuszona zeszłoroczną serią od essence 'ready for boarding' w której znalazł się też najlepszy róż w kremie jaki do tej pory wypróbowałam [klik] zdecydowałam się na coś od tej firmy. Niestety, essence często zmienia swój arsenał i pozostał mi róż w musie. Nigdy nie lubiłam musiastych podkładów, no ale cóż - róż to róż. Od razu nadmienię, że souffle touch blush to największy niewypał na tym polu. Może po kolei. 

◘ konsystencja - mus. mus, który lekko wysusza skórę, o ile w ogóle komuś udało się to nałożyć na twarz. Aplikacja? Na twarzy tworzy piękne, artystycznie wyglądające smugi. Jeśli ktoś chce ich się pozbyć - bez problemu. Zejdą razem z podkładem. Polecam też rozsmarowanie na gołej skórze, taka smuga będzie zmieniać kształt w zależności od tego, w którą stronę będziemy ją rozsmarowywać. Gdy ktoś uparcie chce jednak mieć róż na twarzy, musi liczyć się z tym, że i tak większość pozostanie na palcach.
◘ opakowanie - takie że-niby-Bourjois. [klik] Od dołu jest wklęsłe więc produktu jest mniej, ale w tym przypadku to wielki plus. Literki szybko się ścierają a naklejka odrywa, zwłaszcza biorąc pod uwagę że w moim przypadku mus leży nieruszany w zamkniętej szafce. 
◘ zapach - bardzo ładny, moje frozen strawberry na szczęście nie pachnie truskawkami, ale słodkim, owocowym zapachem. W sam raz, żeby posmarować rękę i wąchać ją cały dzień. Bo niestety samym zapachem róż nic nie zdziała. I radzę się tym nie zwodzić.
◘ cena - 10 zł wylane w błoto



I jeszcze trochę prawdy ze strony producenta: 

lekki jak powiew wiatru… pięknie podkreśla kości policzkowe: delikatny róż w formie musu z subtelnym efektem chłodzenia  nadaje skórze naturalny i świeży wygląd. kremowa konsystencja ułatwia aplikację. dostępny w 3 odcieniach.



czwartek, 18 lipca 2013

BUBEL - Eveline nail therapy 6 w 1

Hej ! :) Długo mnie tu nie było, długo to łagodnie powiedziane. Mam sporo obowiązków na głowie i zaniedbałam tego bloga, co już raz mi się zdarzyło. Nawet jadąc autobusem myślę o nowych postach które powinnam dodać. Teraz, w wolnej chwili zebrałam się w sobie i postanowiłam opisać ... bubel? Nie, to mało powiedziane, największą przykrą niespodziankę jaka mnie spotkała w światku kosmetycznym. Ostatnio brałam udział w paznokciowej akcji i przetrwałam tylko kilka dni. Postanowiłam bowiem użyć odżywki do paznokci Eveline, o której już kiedyś pisałam i baardzo ją sobie chwaliłam. Przyspiesza wzrost i dopóki jej się nie zmyje, paznokcie wydają się mocne. Nie myśląc długo po prostu pomalowałam nią pazury i poszłam spać. Nie dane mi jednak było pospać, bo nagle obudził się potężny ból w paznokciach. Rwały i piekły, jakby ktoś wyrywał żywcem i jednocześnie je podpalał. Prawie zarwałam noc przez jedną odżywkę którą od razu zmyłam, ale niestety ból nie przechodził. Paznokcie, które czułam jeszcze przez kilka dni bardziej jak przyczepione lekko tipsy, pobolewały cały czas. Przeczytałam w Internecie opinie innych blogerek na temat odżywki 6 w 1 i 8 w 1. To co przeczytałam, było przerażające. Że odżywka jest rakotwórcza, paznokcie po niej są słabsze, itepe itede. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim produktem. Używałam jej już nie raz, i nagle wielkie zaskoczenie. Jak na razie czuję awersję do jakichkolwiek produktów do paznokci - odżywek, czy lakierów. Paznokcie, jak obcięłam wtedy na krótko, tak mam je w tej postaci do tej pory. Wiem, że jeszcze długo będę się bała wszelkich odżywek do paznokci, a produkty kategorii paznokciowej tej firmy szczerze odradzam.
+ widzę, że firma Eveline ma w swoim asortymencie odżywkę 3w1, 8w1 i 9w1, natomiast 6w1 zniknęła. Pojawiły się natomiast lakiery z odżywką. ugh

środa, 29 maja 2013

Inglot, baza pod makijaż

Baza pod makijaż od Inglota ma zapewniać podstawowe funkcje tegoż kosmetyku i od razu mówię - spełnia ;) Makijaż utrzymuje się dłużej, nieco matowi skórę. Skład typowy dla bazy - silikony. To właśnie one ładnie wygładzają buzię.Nie przebije mojej ulubionej bazy od Sorayi, ale też jest ok. Wydaje mi się, że została stworzona specjalnie pod mało treściwe podkłady od Inglota. Jedyne czego można się przyczepić, to delikatny zapach, niestety nie lubię niczego na twarzy co pachnie zbyt intensywnie, drażniąco itp. Baza niby nie wydziela żadnego zapachu, ale i tak czułam ją pod tym względem na twarzy cały dzień. Opakowanie wygodne w użytkowaniu, jeśli ktoś w ciągu dnia nie ma czasu na poprawki lub nie lubi co chwilę zaglądać w lusterko żeby sprawdzić czy wszystko gra - baza będzie ok ;)


Skład: Cyclopentasiloxane, Polysilicone-11, Dimethicone


Kolorowe lato na paznokciach - czysto niebiesko


Przyszedł czas na pierwszy post! Szczerze powiedziawszy jestem zawiedziona tym, że nie wyrobiłam się na czas - wczoraj do południa podrzucili mi małego kota, po południu praca ;c Myślę jednak, że jednodniowe opóźnienie nie będzie końcem świata, a w piątek już mam zamiar się wyrobić ;)
Korzystając z okazji i rossmannowskiej promocji -40% oczywiście skusiłam się na lakier. Pomimo że te od wibo mnie nie urzekają, z miejsca zakochałam się w niebieskim kolorze. Czysty niebieski, nie błękit i nie granat - takiego lakieru właśnie szukałam. Kolor jest OK, a sam lakier - średnio, a nawet gorzej. Jego plusami mają być trwałość i błysk, ale bardzo długo schnie na paznokciach. I nawet kolor nie zrekompensuje wad tego lakieru. Trwałość? Po 0,5 h lakier dalej nie jest odporny na NIC, bo jeszcze dobrze nie wysechł!
Ładnie komponuje się z mdłym błękitem, który sam nie robi furory, ale w połączeniu z niebieskim wibo, np w postaci kropeczek - wygląda ciekawie. Ja zaprezentuję wam na moich marnych, niedawno ściętych doszczętnie paznokciach sam niebieski. <jeszcze-nie-wyschnięty> ;)




niedziela, 26 maja 2013

Zaproszenie do zabawy

Przede wszystkim - Dziękuję za niespodziewane zaproszenie do zabawy od http://pozytywnespojrzenie.blogspot.com ! :D
 Tytuł akcji to "Kolorowe lato na paznokciach, ...czyli kobieta zmienną jest!"
Inicjatorką zabawy jest Malina - tu też odsyłam was po więcej szczegółów ;) 

Do zabawy zapraszam:
 
 
 Czas trwania: od 23.maja do 22. czerwca br., czyli do pierwszego dnia lata ;)

Soraya, Evitte - Nawilżający żel do mycia twarzy

Od producenta:

Nawilżający żel do mycia twarzy

Polecany do: codziennej pielęgnacji każdego rodzaju skóry.

Skuteczne działanie: Innowacyjna formuła oparta o wysokowartościowe, naturalne ekstrakty i witaminy doskonale usuwa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, nie powodując wysuszenia skóry. Natychmiastowo ją nawilża, odświeża i przywraca uczucie komfortu.


Bogactwo składników naturalnych:
  • Ekstrakt z Melona
    • jest naturalnym składnikiem nawilżającym, oczyszczającym i wygładzającym
  • Ekstrakt z Szyszek Cyprysa – wiecznie zielonego drzewa Cupressus Sempervirens, będącego nieodłączną częścią toskańskiego krajobrazu
    • nadaje skórze miękkość i elastyczność, działa antyseptycznie
  • Kompleks Witaminowy (E, F, B5)
    • neutralizuje wolne rodniki
    • opóźniając procesy starzenia się skóry
Rezultat: doskonale oczyszczona, nawilżona i aksamitnie gładka skóra. 


 Ode mnie:
  
Kupiłam ten żel, bo w pobliskim kosmetycznym sklepie był najtańszy, kosztował ok. 10 zł ;) 
Poza tym, nie lubię długo pozostawiać przy tym samym. Nawilżanie? Pewnie, przyda się każdemu. Mogę jednak o wiele posądzić ten żel, ale nie o to że nawilża. Oczyszcza - tak, i to bardzo dobrze.  Obficie się pieni, nawet zbyt obficie. Po 3 porządnym spłukaniu mogę stwierdzić, że na twarzy nie pozostało już żadnej piany. W dodatku podrażnia mi nos... jestem pewna że przy większej nieuwadze oczy również by ucierpiały.  Dlatego nie poleciłabym go osobom z delikatną i wrażliwą cerą.  Mnie jednak poza tymi kilkoma małymi szczegółami odpowiada - świetnie radzi sobie ze zmywaniem nawet mocnego makijażu. Jednak ponieważ do najdelikatniejszych nie należy, nie używam go i odradzałabym też korzystania więcej niż raz dziennie. Jeśli mam taką potrzebę, do porannego przemywania tonikiem dodaję również delikatny żel do higieny intymnej. Co jeśli chodzi o procesy starzenia się skóry? Nie było mi dane nic zauważyć, ale jeśli główna obietnica producenta o nawilżeniu się nie sprawdziła, po żelu nie spodziewałabym się także tego ;)



 Skład: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, PEG-20 Glyceryl Laurate, Peg-4 Rapeseedamide, SodiumChloride, Cupressus Sempervirens Fruit Extract, Glycerin, Lecithin,Sorbitol, Xanthan Gum, Hamamelis Virginiana Extract, Diathomeaceous Earth, Tocopheryl Acetate, Glyceryl Linoleate, Glyceryl Linolenate, Panthenol, Cucumis Melo (Melon) Extract, Allantoin, Propylene Glycol, DMDM Hydantoin, lodopropynyl Butylcarbamate, Parfum, Benzyl Alcohol, Citral, Citronellol, Geraniol, Hydroxycitronellal, Alpha-Isomethyl Ionone, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalol.



sobota, 25 maja 2013

Ziaja, maska anty - stres z glinką żółtą

Aż zdziwiłam się, gdy uświadomiłam sobie, że nigdy nie wspomniałam nic o ziajkowych maseczkach - przecież używam ich często. No i pewnie każdy je też zna i ma swoją ulubioną ;)
Kiedyś kupowałam zielona maskę od ziaji w tubce z nuno lub tin tin...i muszę przyznać że ta glinkowa maseczka nie należała do moich ulubionych. Podobnie z zieloną maseczką z saszetki. Różowa też nie zdziałała zbyt wiele. Glnikowe maseczki w ogóle są z reguły przeznaczane do cery problemowej i tłustej. Najbardziej więc byłam przekonana do maski szarej - stosowałam ją 2 razy w tygodniu i byłam bardzo zadowolona. Dalej jestem ;) Kiedyś postanowiłam jednak sięgnąć jeszcze po żółtą. Miałam wtedy na policzku sporo martwego naskórka - moja cera potrafi być bardzo nieprzewidywalna i czasem.. po prostu usycha. Nie znam jednak przyczyny tego przykrego zjawiska. Po użyciu maski z żółtą glinką nie spodziewałam się zbyt wiele, ale ze zdumieniem stwierdziłam, że cera wygląda po niej o wiele lepiej. Przede wszystkim dobrze nawilża i uspokaja skórę. Z dużym przekonaniem zaczęłam sięgać również po tą maseczkę. Teraz mam swoje dwie ulubione - szarą i żółtą. Może i różnią się działaniem, ale odpowiadają mi obydwie ;) 
A wy macie jakieś swoje ulubione maski z tej serii? 




Od producenta: 

SUBSTANCJE AKTYWNE
• glinka żółta kojąca
  - naturalny surowiec z grupy minerałów ilastych
  - bogate źródło mikroelementów: głównie krzemu (około 60%), glinu (około 20%) i żelaza (około 7%)
  - zawiera magnez, potas, fosfor oraz wapń
• ECO-certyfikowany olej Canola
  - bogaty w fitosterole, tokoferole oraz kwasy tłuszczowe
  - doskonale odżywia i zmiękcza naskórek
• ECO-certyfikowane glicerydy kokosowe
  - źródło NNKT bogatych w kwasy omega 3 i omega 6 niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania skóry
  - zapewniają wysoką efektywność ochrony warstwy lipidowej naskórka
• witamina C
  - rozjaśnia i poprawia koloryt naskórka
  - wspomagając proces wytwarzania i regeneracji kolagenu, spowalnia starzenie się skóry
  - prowitamina B5 - aktywnie nawilża oraz skutecznie regeneruje podrażniony naskórek

DZIAŁANIE
• skutecznie łagodzi podrażnienia
• redukuje szorstkość naskórka
• rozjaśnia koloryt skóry

czwartek, 16 maja 2013

Gloria, maska do wlosów regenerująca

Jakiś czas temu, gdy nie miałam czasu na odwiedziny w drogerii, udałam się po prostu do pobliskiego sklepu. Jedyna maska do włosów jaka stała na półce to ta od Glorii, cóż, pomyślałam - może warto spróbować ;)


I rzeczywiście warto było spróbować, ale nie poza tym. Bo do pewnego czasu była ok - włosy były po niej lekkie jak puch, błyszczące, mniej się elektryzowały i lepiej układały. Ale ostatnio wypadają i to w nadmiernych ilościach! Fakt faktem, jeżeli coś 'zbyt dobrze' odżywia włosa, to w końcu wypadnie by zrobić miejsce nowemu. Bo cebulka ma na to siły :D Dlatego będę jej używać sporadycznie. Maska ma jasny, przezroczysty kolor. Muszę przyznać - ma też niemiły zapach, ale do przeżycia ;) Pod względem nawilżenia, dorównuje mojej codziennej odżywce. I przy niej pozostanę.

}