poniedziałek, 29 października 2012

Ziaja, kuracja dermatologiczna z witaminą C, krem ujędrniający na dzień


Ze strony producenta: 


Nawilżająca emulsja z aktywną i stabilną witaminą C oparta na:
  • biotechnologii enzymatycznego, stopniowego uwalniania witaminy C
  • synergicznym połączeniu z kwasem hialuronowym i hydroxyproliną dla optymalizacji skuteczności
  • długotrwałym oddziaływaniu na skórę po aplikacji
  • Przyspiesza produkcję włókien podporowych – kolagenu i elastyny.
  • Wzmacnia efekt spoistości i jędrności naskórka.
  • Redukuje parametry wiotczenia skóry.
  • Długotrwale wygładza zmarszczki.
  • Odmładza skórę przez rozświetlenie i wyrównanie kolorytu.
  • Zapewnia codzienną ochronę przed promieniowaniem UV.
Jak widać krem jest obiecujący, niestety miałam tylko jedną próbkę i muszę wyposażyć się w pełnowymiarowe opakowanie. Krem odpowiada mi bardziej, niż przeciwtrądzikowy z tej samej serii Ziaja med. Starczył mi na zaledwie 2 dni, ale dość dobrze nawilżył skórę, i była zdrowo rozświetlona - ku mojemu zdumieniu, bo słabo na to liczyłam. Jak już kiedyś wspomniałam, krem który wyrównuje koloryt jest cudem, a delikatnie i zdrowo rozświetlający - błogosławieństwem, ponieważ są to dla mnie 2 najważniejsze oznaki zdrowo wyglądającej cery. Niektóre osoby narzekają, że krem nie rozjaśnia, ale przeczytałam dokładny opis, i producent nie obiecywał nic takiego. Jest tylko mowa o ewentualnym rozjaśnieniu i wyrównaniu przebarwień, poprawieniu kolorytu i rozświetleniu. Jeśli chodzi i sprawę przeciwzmarszczkową - trudno stwierdzić. Profilaktyka na pewno byłaby przydatna. Na pewno sięgnę po ten krem przy następnej wizycie w aptece zamiast przeciwtrądzikowego.



Koloryzowanie włosów na... kolorowo.

Od razu uprzedzam, że nie jestem specem od koloryzacji włosów. Kiedyś byłam namiętną testerką wszystkich mało skutecznych z resztą szamponetek, następnie szamponów koloryzujących (olaboga, nigdy więcej) i w końcu farb wszelkiego rodzaju. Rzadko kiedy jednak farbowałam całe włosy. Dziś o koloryzacji żywym kolorem, czyli coś co podoba się pewnie większości osób - włosy zielone, różowe czy fioletowe na pewno zwracają uwagę, jednak za jaką cenę ?
Kolory te nie są tak popularne, jak blondy, brązy czy inne w miarę naturalne odcienie - dlatego są też mniej dostępne. Jedynym kolorem z palety kredek przedszkolaka, który możemy ewentualnie znaleźć na drogeryjnej półce, to czerwień. Zdarza się też ciemny fiolet i granat, nie są to jednak kolory powszechnie pożądane.
zdjęcie znalezione w sieci.
Normalną rzeczą jest, że farba w kolorze blond nie wyjdzie zbyt dobrze na czarnych włosach, natomiast czarna na blond - owszem. Najprościej jest sobie wyobrazić rysowanie niebieską kredką po białej i czarnej kartce - od razu wiadomo, gdzie kolor będzie bardziej widoczny. 
Niestety, ale dla uzyskania żywego i zwariowanego koloru na włosach konieczne jest rozjaśnianie lub posiadanie ekstremalnie jasnych włosów. Inaczej może wyjść na włosach tylko lekki, kolorowy blask. Farbowałam kiedyś posiadaczkę naturalnie białych wręcz włosów na czerwono i efekt był niesamowity. Jeśli jednak natura nie obdarzyła nas blondem - bez rozjaśniania się nie obejdzie. Im ciemniejszy kolor, tym trudniej. Od razu odradzam osobom z cienkimi i zniszczonymi włosami - moim zdaniem rozjaśnianie niszczy bardziej niż chemiczne prostowanie czy trwała, oczywiście zdarzają się wyjątki. Dla włosów to nie lada wyzwanie, dlatego warto zaopatrzyć się w dobry rozjaśniacz lub odwiedzić fryzjera i zainwestować w dobrą kurację odbudowywującą i utrwalającą kolor. Na pewno widzieliście chociaż raz osobę z np. 'różowym siankiem' na głowie i nie wyglądało to zbyt ładnie. Moje rozjaśniane wielokrotnie włosy dopiero po pewnym czasie zaczęły łamać się same z siebie.
 zdjęcie znalezione w sieci.
Przed rozjaśnianiem i koloryzacją zastanów się, czy to naprawdę dobra decyzja - oczywiście włosy mogą nadal wyglądać dobrze przy odpowiedniej pielęgnacji. Kwestia chęci.
 Poniżej podaję kilka różnych produktów, którymi farbowałam włosy na niebiesko. 

Farba - Mnie niestety wyszedł odcień taki jak na opakowaniu - granatowy. W dodatku niezbyt trwały - należy pamiętać, że z rozjaśnionych włosów kolor schodzi szybciej. Jednak na białych włosach, wymieszany z rozjaśniaczem dała piękny, żywy i prawdziwy niebieski.

Toner - chyba najbardziej popularny środek koloryzujący, firmy produkujące tonery mają dużą paletę barw. Przykładowo La Riche Directions posiada aż kilka odcieni niebieskiego, było mi się trudno się zdecydować. Trwałość jest jednak nikła, z każdym myciem przechodzi i zielonkawe tony. Wiele osób zapomina, że to jednak rodzaj szamponu koloryzującego. 

 Pianka - jak dla mnie super, po naciśnięciu wypływa sporo iście niebieskiej piany, więc miałam sporą radochę przy używaniu. Na blond włosach wychodzi niebieski, który później nie przeistacza się w zielony. Na naturalnych tylko lekki poblask. Łatwo i szybko schodzi, także z deszczem więc przy tego typu kosmetykach radzę uważać na ubrania.

Przy koloryzacji nie radzę żałować produktu i farbować dokładnie - przy zabawie z takimi kolorami łatwo o prześwity. Przekazałam już chyba wszystko co chciałam, być może komuś pomogłam ;)

niedziela, 28 października 2012

1000 wejść + Włosowe plany na listopad

Licznik na blogu dobił do 1000, dziękuję! W porównaniu do wielu blogów to niewielka liczba, ale dla mnie duży krok.
 

Gdy już jestem przy luźnym temacie, a nie recenzji, chciałabym zanotować swoje plany względem włosów (i nie tylko) na najbliższy miesiąc i porównać później z tym, co udało mi się zrobić.
Mycie - szampon Radical lub Seboradin, co dwa dni
Odżywka - Kyrell, co 2 dni, gdy mam czas - OMO
mgiełka ze skrzypem i woda brzozowa - co dzień i co 2 dni
Maska z olejem, żółtkiem i cytryną - raz w tygodniu
Nafta z olejem rycynowym i dodatkami - raz w tygodniu 
Dowolna gotowa maska - 2 razy w tygodniu 
Skrzyp w tabletkach - wystarczy jeszcze na tydzień
Pokrzywa - Picie przez 20 dni
+ całkowite nieużywanie suszarki i prostownicy
I olej rycynowy na rzęsy codziennie na noc - mam niemały problem, by o tym pamiętać ;)

L'Biotica Biovax - Intensywnie Regenerująca Maseczka do włosów słabych ze skłonnością do wypadania

Posiadałam tylko maseczkę w saszetce, a wiem że dostępne są większe opakowania. Do wypróbowania zachęciła mnie promocja i skład maseczki. Sok z aloesu, henna, olejek ze słodkich migdałów, ekstrakt z miodu - czegóż chcieć więcej?
W dodatku zalecany czas trzymania na włosach to 20 minut, czyli akurat, - jestem pewna, że składniki zdążą dotrzeć do włosa. Saszetka ma 20 ml, czyli w sam raz by nałożyć odpowiednią ilość na skalp i włosy, nic nie zostaje i niczego nie brakuje. Po nałożeniu gęstej maseczki włosy są niesamowicie lśniące, wydobywa się z nich głębszy kolor, wydają się zdrowsze i grubsze. W dodatku, przez całe 20 minut cała maska nie wniknęła we włosa, a zwykle spijają wszystkie oleje i odzywki w bardzo krótkim czasie.
Po spłukaniu jednak nie zauważyłam większej różnicy - włosy nie lśniły bardziej, nie puszyły się i nie wypadały mniej. Jednak jest coś na co muszę zwrócić uwagę - włosy bardzo długo utrzymywały się świeże. Odżywka użyta po nafcie i szamponie utrzymywała je w dobrym stanie przez nawet 3 dni.
Znajoma, która jest wielką fanką tej maseczki twierdzi, że stosowana regularnie stymuluje wzrost włosów - nie widziałam, nie wiem. Jestem jednak pewna, że trzeba użyć więcej niż jednej saszetki, by zobaczyć widoczne efekty.

INCI: Aqua, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol (And) Ceteareth - 20, Cetrimonium Chloride, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Acetylated Lanolin, Glycerin, Lawsonia Inermis Extract, Mel (Honey) Extract, Parfum, Benzyl Alcohol (And) Methylchloroisothiazolinone (And) Methylisothiazolinone, Citric Acid, Linalool, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, C.I. 42090


środa, 24 października 2012

AA technologia wieku - Maseczka aktywnie oczyszczająca

Moja skóra, podobnie jak w przypadku Maski zwężającej pory, bardzo polubiła tą maskę od AA. 
Spija ją z zachłannością, której wcześniej nie zauważyłam ;) Po zastosowaniu peelingu i maseczki i kremu moja cera jest niesamowicie miękka, no i oczyszczona. Opakowanie wystarcza na 2 razy, więc nic się nie zmieniło. Jak kiedyś wspomniałam moja skóra lubi glinki, tu akurat mamy do czynienia z białą która też jej służy. Maseczka nie oczyszcza głębiej, ale powierzchnię skóry z pewnością. Cóż więcej dodać - to zaledwie druga maska od AA, a już je polubiłam. Raczej nie spróbuję wszystkich, ale do tych na pewno wrócę ;)


 
 

Wibo, extreme lashes - pogrubiający tusz do rzęs

W końcu zdecydowałam się poświęcić trochę czasu i kupić zastąpić tusz na wyczerpaniu jakimś nowym, nieznanym, w niskiej cenie. Po sprawdzeniu szczoteczek każdego możliwie dostępnego tuszu i porównując je do najczęściej goszczącego w mojej kosmetyczce, wybrałam ten od Wibo. Jest to czarny tusz pogrubiający, bardziej zależy mi na tym efekcie, niż na wydłużeniu. Jego dużym plusem jest to, że ładnie rozczesuje rzęsy i rzeczywiście pogrubia. Nie jakoś spektakularnie, ale też nie takiego efektu pożądam.Nie osypuje się, dobrze się trzyma - jest w porządku.

Tusz przypadł mi do gustu i mam zamiar używać go do czasu, aż nie zregeneruję rzęs i nie będę musiała go ograniczyć. Ponieważ na co dzień używam eyelinera, rzęsy już wydają się gęściejsze, a gdy przez pewien czas potraktuje się je olejem rycynowym, czy henną, powinny też się przyciemnić i pogrubić. 
Liczę na to, że się uda ;)




Celia, Maska do włosów Intensywnie regenerująca

Po wielkim niewypale, jakim okazała się maska nawilżająca z Celii, moja dociekliwa strona osobowości postanowiła zakupić drugą, oferowaną przez tą właśnie firmę - Intensywnie regenerującą. Fakt, duży wpływ na to ma cena, zaledwie złotówka, o ile dobrze pamiętam, także na szybko, na tanio - jest OK.
Tak jak siostrzana maska, ma rzadką konsystencję, wydaje się więc że w opakowaniu jest jej bardzo mało.
Skład - nie najlepszy. Według etykiety - super. Keratyna, bambus, prowitamina B5. I rzeczywiście tak jest, ale tuż po alkoholu (który właściwie nie jest groźny) i silikonie. Myślę, że to właśnie przez obecność silikonu włosy są w lepszym stanie, niż po użyciu maski nawilżającej. Rano w pośpiechu szybko spięłam włosy, i w południe po rozpuszczeniu zdziwił mnie efekt, którego się nie spodziewałam - włosy były bardziej miękkie, nawilżone, niestety trwało to bardzo krótko. Interesująca jest także obecność filtra UV, co przydaje się zwłaszcza latem, jednak nie jest powiedziane, jak silny jest filtr. Podsumowując- maska sprawdziła się lepiej niż poprzednio wypróbowana, ale to dalej nie to. Myślę, że będzie odpowiednia dla włosów nie wymagających zbyt intensywnej pielęgnacji. Wypróbowawszy maski od Celii, mogę teraz powiedzieć z czystym sumieniem, że nieprędko do nich wrócę.





Inglot, wosk do brwi

Do tej pory używałam samego ciemnobrązowego cienia do rysowania brwi, jednak od dawna szukałam czegoś innego do stylizacji i podkusiło mnie na wosk. Pomimo, że jest w kolorze brązowym, a do wyboru ok. 5 odcieni, kolor daje znikomy. Plusem tego jest fakt, że przy cienkich i małych brwiach można je powiększyć w łagodny sposób, bez ostrych krawędzi. Dobrze wypełnia luki pomiędzy włoskami, więc komuś z rzadkimi brwiami jak moje, będzie służył. Dalej nakładam go z cieniem, najlepiej skośnym pędzelkiem, lub małym pędzelkiem do cieni, i efekt z zastosowaniem wosku jest lepszy. Czy naturalniejszy? Na pewno nabłyszcza, więc zależy ile go zaaplikujemy. Przy większej ilości brwi mogą wyglądać na przerysowane, sztuczne. Podczas dnia, trzeba uważać, by nie dotykać brwi, ponieważ rozciera się łatwiej niż cień. Nie jest wydajny, mam wrażenie że szybko się kończy. Co prawda, jest to małe opakowanie. Trzymam je osobno, bo razem ze sprzedawczynią stwierdziłyśmy, że trzymanie go z cieniami w kasetce mogłoby być niebezpieczne. Nie jest cudem, ale na pewno daje lepszy efekt niż stosowanie żelu do rzęs, jak to robią niektórzy. Polubiłam go, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że ostatnio zrezygnowałam z matowienia cery za wszelką cenę i nie przeszkadza mi, jeżeli coś na twarzy się błyszczy czy świeci ;p 



 

+ wczoraj na szybko wybierałam pomiędzy serum i odżywką z Radicala, w końcu zdecydowałam się na naftę do włosów (sic!) i w efekcie w domu spostrzegłam, ze zakupiłam szampon przeciw przetłuszczaniu się włosów. Ręce opadają xD

sobota, 20 października 2012

AA, technologia wieku - Maseczka zwężająca pory

Zwężanie porów to coś, co przydałoby się pewnie każdemu, a mnie w szczególności. Jakiś tydzień temu, w szale okołomaskowym wypróbowałam ją pomiędzy peel-off'em i jestem zadowolona. Według opakowania zawiera ekstrakt z owoców róży wielokwiatowej i polisacharydy, ale bardziej w skład się nie zaczytywałam. (Jeszcze do tego wrócę, o tym za chwilę) ;) Maska jest wydajna - starczyła mi na dwa razy. Zwykle nie rozrzucam masek na kilka części, i nie żałuję skórze dobroczynnych składników, nakładając cienką warstwę niczym kremu. Nie polecam czegoś takiego. Tu akurat starczyło na dwa użycia optymalnie grubej warstwy, a moja cera spija ją z chęcią. Już po kilku minutach na niektórych partiach (zwłaszcza czoła) nie ma jej prawie w ogóle. Cera jest nieco gładsza, o lepszym kolorycie i miękka. Ekstremalnego zwężenia porów nie zauważyłam, ale po jednej masce - trudno żeby ;P Przydałaby się cała kuracja w tym kierunku, w najbliższym czasie mam zamiar podarować mojej skórze większą dawkę maski, którą lubi. Bo na pewno do niej wrócę, wtedy też zapoznamy się bliżej ze składem. ;)



Flos Lek, Żel pod oczy z arniką na sińce i obrzmienia

Żel  pod oczy z arniką ma rozjaśnić skórę, zredukować obrzmienia, działać kojąco na okolicę oczu. Skóra pod oczami sprawia mi wiele problemów, do tej pory używałam tylko żelu z lodówki i korektorów przeciwzmarszczkowych, ale nic przeznaczonego właśnie na ten rodzaj skóry.
Moja skóra pod oczami jest z natury fioletowa, wygląda to jakby mi ktoś przyłożył, więc nie liczyłam na efekt spektakularnego rozjaśnienia, i dobrze. Z korektorów zrezygnowałam na rzecz zwalczania problemu u podstaw, a nie maskowania go. Jeśli zaś chodzi o uczucie ulgi - żel jest niezastąpiony. Nie wyobrażam sobie ranka bez nałożenia go na okolicę oczu. Bardzo szybko się wchłania, używając zwykłego kremu musiałam czekać długo, bo skóra pod oczami jest bardzo cienka. To, co czuję po jego wchłonięciu, jest dość trudne do opisania, ni to gorąc, ni zimno, jakby lekko piecze. Jestem bardzo zadowolona z tego żelu jeśli chodzi o redukcję obrzmień i w przyszłości mam zamiar przetestować inne z Flos Lek.

edit: Po pewnym czasie stosowania, żel niesamowicie piecze, dlatego wrzuciłam go do lodówki. 


 INCI: Aqua, Propylene Glycol, Arnica Montana Herb Extract, Arnica Chamissonis Herb Extract, Panthenol, Triethanolamine, Carbomer, Imidazolidinyl Urea, Methylparaben. 


 

 

piątek, 19 października 2012

Bielenda, masło do ciała granat

Dużo się nasłuchałam od znajomej o Maśle do ciała o zapachu i ekstrakcie z granatu od Bielendy, z resztą te kolorowe opakowania nęcą i zachęcają do kupna ;) Masło ma rzeczywiście ładny zapach, a jego proste, ostroróżowe opakowanie jest świetne. Jeśli zaś chodzi o samą zawartość - Treściwa. konsystencja rzeczywiście iście maślana, nie jest jak balsam z tubki, ale ale też nie tępawa, jak margaryna z pudełka. Masło to masło. ;) Jego przeznaczenie to skóra normalna, nie przesuszona czy z innymi kłopotami, więc oprócz krótkotrwałego nawilżenia nie ma się co spodziewać lepszych efektów. Jednak normalnej skórze bez wygórowanych wymagań to masło powinno wystarczyć. W składzie ma olej kokosowy i masło karite, więc pielęgnuje optymalnie. Szkoda, że zapach nie zostaje na dłużej.



 INCI: Aqua (Water), Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Caprylic / Capric Triglyceride, Cyclopentasiloxane, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-18, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Dimethicone,
Glycine Soja (Soybean) Oil, Punica Granatum Fruit Extract,
Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Sodium Polyacrylate, Xanthan Gum,
Citric Acid, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Isobutylparaben, DMDM Hydantoin,
Parfum (Fragrance), Hydroxycitronellal, Lilial, Limonene, Linalool, CI 17200 (Acid Red 33).

 

Ziółka w różnych postaciach na wypadanie włosów - Farmona, Radical - szampon skrzyp polny, mgiełka wzmacniająca; Skrzyp polny z pokrzywą; Malwa, Woda brzozowa

 Dla przypomnienia, o swoich włosach i problemach z nimi pisałam tutaj - klik ; jak obiecałam, opiszę cóż to uczyniłam w kierunku nie-wypadania włosów, zanim zajmę się tym naprawdę poważnie i wybiorę do dermatologa, który mam nadzieję wymyśli coś dobrego. By się nie rozdrabniać, wszystko wrzuciłam do jednego wpisu, nie bez powodu - Wszystkiego używałam na raz, więc trudno stwierdzić, co tak naprawdę pomogło.

Farmona, Radical - Szampon do włosów zniszczonych i wypadających ze skrzypem polnym
tak, zdecydowałam się na kurację skrzypem polnym, jako że jest łatwo dostępna i dosyć popularna.
Czy szampon radykalnie odmienił to, co mam na głowie? Nie. Myślę, że można go z powodzeniem zastosować przy słabszym wypadaniu, bo nieco je osłabił, ale nie dam się sile perswazji - Idealnym szamponem przeciw wypadaniu nie jest. Ma za to iście ziołowy zapach, i aż się prosi, by namydlić głowę trzeci raz. Dlaczego? Szampon ma bardzo prosty skład, (toteż słabo się pieni), a ja wzbogaciłam go kilkoma kroplami oleju rycynowego, co zaowocowało mętniejszym kolorem.

INCI: Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamide DEA, Equisetum Arvense Extract, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Betaine, Panthenol, DMDM Hydantoin, Methylisothiazolinone, Methylchloroisothiazolino ne, Citric Acid, Parfum, Hexyl Cinnamal.


 Farmona, Radical - Mgiełka wzmacniająca do włosów zniszczonych i wypadających
Mgiełka wydaje się być bardziej trafionym pomysłem, choć kto wie, czy to nie przez obecność szamponu.
Rozpylam jej zdecydowanie zbyt dużo i używam zbyt często, ale nie przetłuszcza włosów, jak to mają do siebie odżywki w sprayu i wgl nadmiar jakiegokolwiek kosmetyku. Pachnie przemiło - tak jak szampon, ale zapach jest intensywniejszy. Po rozpuszczeniu włosów pod koniec dnia, zapach nadal jest obecny. Używam jej zaledwie od kilku dni, kiedy to postanowiłam wspomóc czymś szampon i jak na razie mogę powiedzieć, że jakiś efekt jest - włosy nagminnie wypadają przy myciu i czesaniu, ale same z siebie - już nie.

INCI: aqua, alkohol denat., cetrimonium chloride, equisetum arvense, camelia sinensis, panthenol, laureth-10, polyquaternium-28, PEG-25, paba, inulin, dmdm hydantoin, methylchloroisothiazolinone, methylisohiazolinone, parfum, hexyl cinnamal, butylphenyl methylpropional, citronnellol, linalool



Donum naturea - Skrzyp polny z pokrzywą
Suplement diety to 60 tabletek, w cenie około 7 zł. Wyjątkowo podaję cenę jakiegoś produktu na blogu. :D
Ziółka ziółkom nierówne, taki skrzyp może mieć w sobie praktycznie wszystko oprócz skrzypu, tu na jedną tabletkę przedstawia się to tak:
ekstrakt ze skrzypu polnego - 35 mg
ekstrakt z pokrzywy - 27 mg
cynk - 5 mg
I do tego biotyna, witamina B1 i witamina C oraz substancje zbrylające.
Nie jestem zwolenniczką łykania suplementów diety, a jak widać, nie jest to skrzyp w czystej postaci, bo żeby taki uzyskać, trzeba sobie samemu iść, narwać i ususzyć.
Jak na razie jestem na około 40 tabletce, biorąc 2 dziennie. Jedyne ziółka, jakie kiedykolwiek łykałam to bratek polny i coś tam jeszcze, i nie mam miłych wspomnień. (Co ważniejsze - i mam nadzieję że wszyscy mają to na uwadze - branie tabletek ze skrzypu, pokrzywy, picie aloesu i Bóg wie co jeszcze nie da żadnych rezultatów, jeśli ktoś będzie codziennie jadał  fast foody. Mam nadzieję, że to zrozumiałe.) ;D Skrzyp jednak powinien dobrze działać na elastyczność skóry, gojenie się ran i mnóstwo innych rzeczy graniczących z cudem - albo nie jestem dobrym obserwatorem zmian, albo to nic nie daje, choć sądzę że codzienne sproszkowany skrzyp łykany przeze mnie codziennie nie ginie w organiźmie. Myślę, że ze skrzypowa kuracja od wewnątrz i na zewnątrz powinna współpracować ze sobą nieźle. Ostateczny wyrok wydam za 20 tabletek. ;)



Malwa - Woda brzozowa
Woda brzozowa w szklanej buteleczce, stała i niezmienna.
Zawsze obecna w przydrożnym kiosku, zawsze za kilka złotych. 
Na skąpym w hasła reklamowe etykiecie widnieje tylko jedna obietnica - Wzmacnia cebulki włosowe.
No i jak tu nie spróbować?
To jeden z nielicznych kosmetyków, w których woda znajduje się na samym końcu w składzie.
Dlatego właśnie obawiałam się jej użycia - moje włosy potrzebują nawilżenia, a ja mam wcierać w głowę coś, co ma w sobie tyle alkoholu, że jest kupowane przez niektórych do spożycia ;)
Jednak nie było tak źle. Fakt, gdy wcierałam jej zbyt wiele, skóra głowy była przesuszona i tworzył się jakby lekki łupież. W końcu jednak nauczyłam się wcierać ją w małych ilościach i tak, by jak najmniej dotykać włosów. Używałam jej na mokre włosy i już wysuszone, teraz tylko po myciu. Pomimo alkoholu nic mnie nie szczypie, i jestem pewna że dzięki niemu skóra głowy jest odkażona. Producent mówi o lekkim osadzie z ekstraktu liści brzozy, i rzeczywiście ujrzałam go, gdy wstrząsnęłam butelką z resztką wody.
To, co muszą wypróbować następne, to woda pokrzywowa i brzozowa z Malwy, ale mam jeszcze jedną na oku.
INCI: alcohol denat, betula verrucosa extract, glycerin, ethylparaben, aqua.



Kawowa płukanka
Pomysł zaczerpnięty z bloga seraphase.blogspot.com/ - bardzo prostu i skuteczny ;)
2 łyżki kawy rozpuszczone w szklance wody, do tego dolewamy jeszcze dwie szklanki i mamy kawową płukankę która ożywi i nabłyszczy włosy. Rzeczywiście wypada ich mniej, jednak w moim przypadku nie przyciemnia. Z resztą, powinnam być wdzięczna za efekt blasku, bo na moje włosy ciężko jest wpłynąć jakkolwiek. Płukanie włosów kawą było dla mnie zdziwieniem, bo do tej pory wiedziałam tylko o jej 'antycellulitowych' właściwościach ;) Roztworu używam przy ostatnim płukaniu, więc pomimo odsączenia fusów coś tam na głowie zostanie, co czuję przy używaniu wcierek. Płukankę mam zamiar wykonywać raz tygodniowo, miłośnicy kawy w domu będą niepocieszeni. ;)

+ Jakieś olejowe maski na porost i przeciw wypadaniu z drogerii, których nazwy nie pamiętam xDD , lecz w najbliższym czasie kupię ich więcej

I na koniec- coś zmieniłam w ustawieniach i mam nadzieję na mniejszą ilość wejść z Francji na bloga ;)

Marion spa, maseczka rewitalizująca peel off

omom, kolejna maska, której nie pochwalę. A szkoda. Na jej obronę przyznaję, że początkowo nie była przeznaczona dla mnie. Moja cera o niebo woli maski z glinką, a peel off nie robią z nią nic dobrego. Po masce miałam jedno duże oczekiwanie, które pękło jak maska mydlana - mnie witalność cery kojarzy się przede wszystkim ze zdrowym, jednolitym kolorem. Później jest blask, ale tego nie oczekiwałam. Cera nie miała ujednoliconej barwy, a wręcz przeciwnie, jeszcze gorszą niż przedtem. W dodatku, przesuszyła się nieco, (tak, tak, maseczka wchłonęła nadmiar sebum, przynajmniej to jest zgodne z obietnicą producenta ;D) ale to moja wina, skoro nakładam na nią taką ilość alkoholu. Większych szkód, jak i dóbr nie zauważyłam. W składzie ma ekstrakt z winogron i pomarańczy, i pachnie tym pierwszym. Konsystencja żelowa, dość trudno zmusić ją do opuszczenia opakowania bez pobrudzenia się. Jak na razie, nie czuję nieodpartej chęci wypróbowania innych maseczek peel off i ta chęć jeszcze długo mnie nie nawiedzi.


INCI: Aqua, Polyvinyl Alcohol, Glycerin, Alcohol Denat, Polysorbat 20, Panthenol, Hydrolyzed Caesalpinia Spinosa Gum, Caesalpinia Spinosa Gum, Vitis Vivifera (grape) Seed Extract, Citrus Aurantium Dulcis (orange) Fruit Extract, Isobutylparaben, Methylparaben, Phenoxyethanol, Propylparaben, Ethylparaben, Allantoin, PEG-40 Hydrogenated Castrol Oil, Parfum, Citric Aicid.



czwartek, 18 października 2012

Ziaja med, kuracja antybakteryjna - krem redukujący trądzik, tonik oczyszczający

Cuda, cudeńka, ochy, achy... Do codziennego użytkowania zawsze zaopatrzam się w produkty Ziaji, bo mam do nich większe zaufanie, niż do drogeryjnych. Zużyłam już niezliczone ilości z serii nuno i tin tin , więc ten etap pomińmy. Seria med to większe wymagania i powiedzmy, działanie, choć powiem wam w sekrecie, że raczej znikome, jeśli chodzi o moją cerę ;) Chyba najbardziej nada się tu określenie: stosowanie profilaktyczne. Po zastosowaniu kremu (który ma zielonkawy odcień, lubię go!) skóra jest miękka, sam krem szybko się wchłania, nie pozostawia matowego wykończenia więc stosuję go na noc. Ale, że krem ma leczyć, nie upiększać (choć w tym wypadku to to samo) nie przykładam do tego wielkiej wagi. Jeśli chodzi o tonik, oczyszcza dobrze, ale wolę nuno, ma milszy zapach. Jeśli chodzi o ogólną ocenę, jestem rozdarta. Nie wyobrażam sobie życia bez jakiegokolwiek kremu przeciwtrądzikowego, i jeśli miałabym wybór chyba wybrałabym ziaję. Może z braku znajomości lepszych perspektyw? ;)

INCI: Aqua (Water), Octyldodecanol, Cyclopentasiloxane, Glycerin, Butylene Glycol, Enantia Chlorantha (Bark) Extract, Oleanolic Acid, Cetearyl Alcohol, PEG-20 Stearate, Propylene Glycol, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, lsohexadecane, Polysorbate 80, Saccharamyces/Zinc Ferment, Glyceryl Stearate Citrate, Sodium Polyacrylate, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Saccharum Officinarum (Sugar Cane) Extract Vaccinium Myrtillus Extract, Vitis Vinifera (Grape) Fruit Extract, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Lactic Acid, Citric Acid, Glycolic Acid, Malic Acid, Tartaric Acid, Allantoin, Panthenol, Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Diazolidinyl Urea, CI 42090 (FD&C Blue No.1)
INCI: Aqua, Glycerin, Panthenol, Propylene Glycol, Licorice, Root extract, Saccharomyces/Zinc ferment, Allantoin, Sodium benzoate, 2-Bromo 2-Nitropropane-1, 3-Diol, Citric Acid


Celia, maska do włosów głęboko nawilżająca

Maskę kupiłam z myślą nie o odżywieniu, ani nawet zregenerowaniu włosów, ale nawilżeniu, bo na dzień dzisiejszy tego najbardziej im brakuje. Maska jednak nie za wiele zdziałała, nawet minimalnie nie wygładziła włosów, choć przyznam że to trudne zadanie. Może komuś innemu pomoże. Samo opakowanie cieszy oko kolorami i masą informacji o zbawiennym wpływie produktu. Firma - Celia też jest mi dobrze znana. Mimo wszystko, drugi raz się nie skuszę. Włosy nie były ani trochę nawilżone po 5-minutowym trzymaniu maski.. maseczki.. a może odżywki?




poniedziałek, 8 października 2012

Podkład do twarzy Eveline, Art Scenic 3 w 1

Przede wszystkim, na wstępie muszę podkreślić, że dla mnie ten podkład jest porażką. Być może to przez fakt, że przez kilka miesięcy nie używałam fluidu? Producent obiecuje cuda, mnie przekonała niska ochrona UV i 'naturalne bio składniki'. Na tym by się kończyło. Podkład który ma w sobie podobno jeszcze puder i korektor, jest w odcieniu kości słoniowej, ale w rzeczywistości jest o wiele ciemniejszy. Podobno jaśniejszy jest 'jasny beż', sądzę więc, że ktoś od palety pomylił określenia. Śmieszny jest fakt, że producent obiecuje 'brak efektu maski', a to że mam na twarzy coś ciemnego widać już na pierwszy rzut oka. Byłam pewna, że 'dopasuje się do koloru twarzy', ale się przeliczyłam. Jednak, na fluid wyrzuciłam wydałam całe 15 zł, więc czasem postraszę otoczenie pomarańczową twarzą.



piątek, 5 października 2012

niesforne, puszące się, wysokoporowate i wypadające - tak, to moje włosy

Nieco przygnębiający tytuł, wiem. Ale tych kilka epitetów idealnie określa moje włosy. Może przekonacie się, że wasze wcale nie są takie złe ;)
Wiadomo, większości coś nie odpowiada i chciałby coś zmienić, ale to co ostatnio dzieje się na mojej głowie mnie przeraża. Postanowiłam coś z tym zrobić, ale najpierw opiszmy sytuację.
Zacznijmy od początku - Włosów na głowie mam miałam sporo. Na szczęście są grube i przy odpowiedniej pielęgnacji - lśniące. Moim największym, obecnym problemem jest wypadanie. Pojawiło się nagle, znikąd, i włosów zrobiło się o połowę mniej na głowie, a przybyło na podłodze i paru innych sprzętach. Na pierwszy rzut oka, nie widać różnicy dzięki skrętowi i grubości włosa, ale jest ich o wiele mniej. Na razie stosuję: skrzyp polny z pokrzywą, wodę brzozową i zaczynam szampony przeciw wypadaniu. Czy to działa - o tym niebawem. Na wizytę u dermatologa czekam, będzie za jakieś 2 tygodnie, więc poinformuję o tym, co zalecił. (I czy pomogło!) Tyle jeśli chodzi o wypadanie, każdemu wypada około 70 - 100+ włosów dziennie, i jest to norma, jest to nawet bardzo potrzebne, ale wszystko z umiarem.
Jeśli chodzi o normalną strukturę włosa - straszne. Co najśmieszniejsze, włosy zaczęły się kręcić i zmieniły strukturę po drastycznym ścięciu. Ich wysokoporowatość doprowadza do tego, że mogę 'grać pod włos' jak na skrzypcach. Jeśli chodzi o mat, wszystko dzięki mojej głupocie i farbowaniu. Blask muszę wydobywać dzięki maskom. Moja ulubiona to jajko + olej rycynowy + cytryna. Naprawdę pomaga, wydobywa głębię koloru i skręt włosów jest ładniejszy. Jeśli chodzi o jakiekolwiek inne zabiegi - lipa. Próbowałam kilka razy znanego ostatnio 'żelkowania' włosów jak ja to mówię, czyli laminacji żelatyną - nic z tego. Olejowanie? Owszem, tylko z żółtkiem, wtedy widzę efekty na większą skalę. Jeśli chodzi o jakiekolwiek ugłaskanie tego wszechobecnego siana, najmocniejsze silikony działają, lecz nie za wiele.
Teraz jednak moim priorytetem jest wzmocnienie cebulek. Będę informować, jak mi idzie. ;)
Jedyne co jest na razie dobre - końcówki. Ostatnio ścięte, są dość mocne, jaśniejsze niż reszta włosów, muszę powiedzieć, że pierwszy raz zdarzyło mi się, że końcówki są silniejsze, niż włosy u nasady! ;)
Trochę to wszystko chaotyczne, wiem. Powinnam poukładać sobie wszystko w głowie, a wyszedł impulsywny misz-masz ;D

+od razu, gdy już tak piszę - dlaczego do cholery jasnej większość odbiorców to Francuzi ?!  XD Da się to jakoś zmienić?


L`Occitane, Hand Cream 20% Shea Butter, krem do rąk

Na początku zaznaczam, że posiadam tylko próbkę kremu, jednak myślę, że pozwoliło to w pełni wykorzystać jego możliwości. Krem przeznaczony jest do suchej skóry rąk, ma bardzo przyjazny skład, w którym 20% to masło shea. Gdy tylko tego potrzebuję, używam zwykłego kremu glicerynowego, rzadko kiedy mam do czynienia z kremem o innym składzie, a co za tym idzie - działaniu. Jednak dobroczynne działanie można tu zobaczyć szybko ;)
Krem po otwarciu zadziwił mnie swoją konsystencją, jest nieco tępa, jeśli miałabym ją do czegoś porównać, to właśnie do masła. Chciałam dodać zdjęcia samego kremu, jednak możliwości mojego aparatu są znikome. Do rzeczy - krem spełnia swoje zadania, jak najbardziej. Łatwo rozprowadza się na skórze, pozostawia ją gładką i wygładzoną. Nie mam ekstremalnie suchej skóry rąk, ale po zaaplikowaniu kremu była w o wiele lepszym stanie. Zapach jest bardzo przyjemny, mnie osobiście kojarzy się z mydłem. Miło było mi spróbować użycia tego kremu, jednak nie skusiłabym się na 'pełną wersję', zapewne ze względu na cenę ;)

INCI: Aqua/Water, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Glycerin, Dimethicone, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, PEG-100 Stearate, Glyceryl Stearate, Polyacrylamide, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Extract, Mel/Honey Extract, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Brassica Campestris (Rapeseed Sterols, C13-14 Isoparaffin, Ceteareth-33, Alcohol Denat., Althea Officinalis Root Extract, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Extract, Laureth-7, Cananga Odorata Flower Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Jasminum Officinale (Jasmine) Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Glycine Soja (Soybean) Oil, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Chlorphensin, Methylparaben.





+ foto ze strony producenta

}