czwartek, 25 września 2014

Maseczki Purederm - Firming Lift Multi Step V-Line, Raspberry Collagen Mask, Cucumber Collagen Mask, Dermaglin - Maseczka regenerująca

Ostatnio używam tyle maseczek, że sama siebie zadziwiłam, gdy spojrzałam na półkę. Szkoda że nie pomyślałam wcześniej, by o nich napisać, zanim używać jedna za drugą. Za to ostatnie cztery, które wpadły mi przy zakupach, proszę bardzo: 




PureDerm Firming Lift Multi Step V Line Treatment

Kuracja Modelująco - Wyszczuplająca V-line 2 - etapowa
Przyznam, że maski z efektem V-Line chciałam spróbować od dawna. Nie spodziewałam się takowej na polskim rynku, bo i też niewiele polek ma pojęcie, czym jest v-line! A jest to nic innego, tylko pożądany przez Koreanki kształt twarzy, który powinien przypominać literę V, ktory mnie kojarzy się bardziej z odwróconym jajkiem. W Korei jest to podstawa, jeżeli chce się być uważanym za piękność. Czy jedna maseczka może zdziałać cuda? Wątpliwe. Zaaplikowałam ją mojej mamie, bo sama na szczęście mam bardzo kształtną twarz. Byłam posiadaczką dwóch innych maseczek z serum z PureDerm ze ślimakiem, więc myślałam że wiem, czego się spodziewać. Jedak nie! Maskę zakłada się za uszy, w bardzo komiczny sposób i miałyśmy przy tym niezły ubaw. W pewnym momencie byłam już przekonana, że nie będę jej w stanie zahaczyć o uszy, tylko zostawić naklejoną na brodę, na szczęście się udało. Serum w opakowaniu jest bardzo dużo, więc starczy nie tylko na szyję i brodę, ale na całą twarz. Buzia jest niezwykle gładka, ale kształt jak można było przewidzieć, w ogóle się nie zmienił :D Sama zaaplikowałam serum na noc, ciekawa efektów i obudziłam się z buzią wypoczętą, o równomiernym kolorycie. Czego chcieć więcej? 
INCI 
Firming Lift Ampoule: Water (aqua) Glycerin, Mineral Oil, Cetyl Alcohol, Cetyl Ethylhexanotae, Caprylic/Capric Triglyceride, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Sodium Hyaluronate, Petrolatum, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, Glyceryl Stearate SE, Dimethicone, Stearid Acid, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Carbomer, Triethanolamine, Soluble Collagen, Panthenol, Adenosine, Disodium EDTA, Allantoin, Dipotassium Glycyrrhizate, Camellia Sinensis Leaf Extract, Portulaca Oleracea Extract, Ubiquinone, Propylparaben, Methylparaben, Fragrance(Parfum)
V-Line Gel Patch: Water(Aqua), Glycerin, Sorbitol, Sodium Polyacrylate, Polyacrylic Acid, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Cellulose Gum, Triethylhexanoin, Kaolin, Tartaric Acid, Aluminum Glycinate, Disodium EDTA, Caffeine, Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seed Extract, Ginko Biloba Leaf Extract, Hydrolyzed Collagen, Adenosine, Methylisothiazolinone, Fragrance(Parfum) 

Raspberry Collagen Mask
Jeżeli chodzi o maseczkę malinową, nie spodziewałam się, że HEBE wprowadzi aż taką różnorodność masek w płachcie. W ofercie jest również ogórkowa i bodajże aloesowa. Oczywiście Adwin ma ich o wiele więcej, na przykład z koenzymem Q10, lawendowa, perłowa itp. Zdziwiłam się również, widząc na półce maski z serii PRRETI. Niebawem trzeba będzie je wypróbować! Ale do rzeczy - co ma spełniać maseczka? Regenerować, odżywiać, nawilżać, a także rozświetlać. Moim zdaniem jest bezzapachowa, a szkoda. Czuć lekki aromat, bynajmniej nie kojarzy się z malinami. Maseczka jest bardzo tania jak na płachtowe, bok ok. 4 zł. Serum w opakowaniu nie znajduje się zbyt wiele, ot., żeby nasączyć bawełnianą maskę. Jeżeli chodzi o ilość, jest bez porównania mniej niż np. w maseczkach Lioele, Lomi Lomi czy Skin79. Bawełniana maska trzymana na twarzy pół godziny już nieco zasycha, ale skóra tak czy inaczej zdąży wchłonąć drogocenne składniki. Po maseczce lubię wklepać aloes i ulubione serum - cera wygląda o niebo lepiej!
INCI: Water(Aqua), Glycerin, PEG/PPG-17/6 Copolymer, Erythritol, Xanthan Gum, Rubus Coreanus Fruit Extract, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Phyto Collagen, Allantoin, PEG-14M, Tocopheryl Acetate, Dipotassium Glycyrrhizate, Disodium EDTA, Chlorphenesin, Methylparaben, Phenoxyethanol, Fragrance(Parfum)

Cucumber Collagen Mask
Ogórkowa maska według producenta ma takie same, żeby nie powiedzieć, identyczne właściwości - Regeneruje, nawilża, rozświetla. Zawiera Witaminę E i kolagen. Przedtem pobieżnie spojrzałam na skład, teraz żmudnie go przepisując zauważyłam, że ma więcej 'dobrych' składników, niż malinka. Mam tu na myśli naturalne ekstrakty. Pachnie też mocniej, ogórkowo, dla mnie bardzo przyjemna woń. Jeżeli chodzi o sam kształt maski w płachcie, można ją łatwo dopasować do własnego kształtu twarzy. Jest też zabudowana w okolicach oczu, można ją więc nałożyć na powieki, lub nie. Podobnie jak w malinowej, opakowanie nie jest po brzegi wypełnione emulsją, ale ale wielki plus dla ogórka.
INCI: Water(Aqua), Glycerin, PEG/PPG-17/6  Copolymer, Cucumis Sativus (Cucumber) Fruit Extraxt, Natto Gum, PEG-14M, Hydrohyethycellulose, Xanthan Gum, Panthenol, Illicium Verum (Anise) Fruit Extract, Cammelia Sinensis Leaf Extract, Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Water, Disodium EDTA, Allantoin, Erythritol, Dipotassium Glycyrrhizate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Fragrance(Parfum)

http://www.adwin.co.kr/




Dermaglin - Maseczka regenerująca

Na stronie producenta nie mogłam znaleźć regenerującej maski z glinką kambryjską, a szkoda. Dermaglin ma ich w ofercie całkiem sporo i gdy Pani przy kasie zapytała, którą chcę dostać w gratisie, było mi wszystko jedno. Oprócz glinki maska zawiera (według napisu na opakowaniu) miód i olejek pomarańczowy. W składzie już na pierwszym miejscu widnieje Kaolin Clay, dalej same dobrodziejstwa. Mimo wszystko nie dziwię się, że nie sięgnęłam po nią wcześniej, ale po stare, sprawdzone glinki - musiałam się nieźle namęczyć, bo pomimo nałożenia grubej warstwy, glinka prawie natychmiast zasycha, a w miejscu gdzie jest jej najmniej, wysycha prawie od razu. Niestety nie mam już cierpliwości do spryskiwania twarzy, czy nakładania bawełnianych płatków, lubię nałożyć maskę i najlepiej zapomnieć o niej, odprężyć się i w międzyczasie robić coś innego. Szczypanie zaschniętej glinki na twarzy na to nie pozwala.
http://pl.dermaglin.pl/

środa, 24 września 2014

Kallos, BANANA Maska bananowa

Drogeria HEBE jest moją ulubioną, ale litrowe maski za dychę nigdy nie mogły mnie przekonać. Ostatnio, będąc zwyczajowo po upiękniacze do twarzy, myślę - czemu nie? Być może maski nie są jakieś super jeżeli patrzy się na skład, ale nie powinny zaszkodzić, a może pomogą. Zapytałam pani w drogerii, bardziej ciekawa jej odpowiedzi niż kierowana chęcią wyboru, która będzie najlepsza dla włosów kręconych. W końcu zdecydowałam się na jedyną w promocji, maskę z bananem za całe 9zł. Pani otworzyła ją przy mnie i nakazała napawać się bananem (przyznam, byłam trochę rozczarowana widząc brak zabezpieczeń słoiczka) i zapach od razu mnie przekonał. 
Według instrukcji na opakowaniu, maskę powinno trzymać się na włosach ok. 5 minut, czyli niedługo. Mając to na uwadze, potraktowałam ją jak zwykłą odżywkę i nałożyłam spore ilości po umyciu włosów, zostawiłam na chwilę. Od razu muszę się przyznać, że to właśnie najbardziej lubię w litrowych maskach! - Mam bardzo grube, gęste i długie włosy i nie lubię im szczędzić produktu. Przy litrowych opakowaniach mogę nakładać ile chcę i nie przejmować się tym, że zaraz zobaczę dno. Nie mogłabym też przy pisaniu tego posta nie wgłębić się w  zapach maski - jest nieziemski! To zdecydowanie jej największy plus. Mnie przypomina nieco bananowe pomadki z czasów przedszkola, mój tata zapytany o opinię, stwierdził że jest jak gumy z czasów jego młodości. Cóż, nieważne z czym ów zapach się kojarzy, trzeba przyznać że jest bardzo przyjemny. Niestety, nie chce się wychodzić spod prysznica tylko się nim napawać, bo nie zostaje na włosach dłużej, niż po spłukaniu. Co do konsystencji - jak widać na zdjęciu, jest jak zwyczajna odżywka. Sama maska, powiedziałabym... niewiele działa. Gdy spłukuję jej niewyobrażalne ilości z włosów, wydają się być bardziej miękkie, ale po wyschnięciu bez szału. Nie mniej, być może skuszę się jeszcze na niejedną maskę z tej kuszącej, dolnej półki :)


INCI: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Olea Europaea Oil, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Musa Sapientium Fruit Extract, Niacinamide, Calcium Pantothenate, Sodium Acsorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Pyridoxine HCI, Maltrodextrin Sodium Starch, Octenylsuccinate Silica, Benzyl Alcohol, Methylchloroisoth Iazolinone, Methylisothiaz Olinone.

niedziela, 21 września 2014

Jak używać wosku do brwi? - Inglot wosk + cień do brwi

 

Na tego bloga często trafiacie pytając, jak używać wosku do brwi. Jest to dosyć popularny kosmetyk i wiele osób chce się na niego 'przerzucić', ale o wiele więcej używa kredek, które zazwyczaj na brwiach wyglądają sztucznie. Efekt kredki na brwiach jest po prostu przerysowany, bo z reguły kredki mają ciężką i 'tłustą' konsystencję. Moja znajoma kosmetyczka zdziwiła się, że nie mam henny ale puder do brwi i wosk, a o tym drugim nawet nigdy nie słyszała. Nie chciałabym jednak, żeby ktoś pomylił wosk do nakładania na brwi z depilacją brwi woskiem! To dwie różne sprawy :)  Postanowiłam napisać teraz, na świeżo, bo niedawno dobrze wspominając wosk od Inglota wyposażyłam się w paletkę. Piszę akurat o wosku z tej firmy, ale wiele firm kosmetycznych ma swoje świetne woski. Dawno temu miałam woski i cienie z Inlota i współpracowało nam się nie najgorzej. Od kiedy ostatni raz używałam Inglotowych paletek, cieni itp. trochę się zmieniło, w tym kolory wosków, pod spodem wklejam screena z cała paletą. Wypróbowałam też MUA i e.l.f.'a, ale pierwszą markę i tak kojarzę pozytywniej. Zestaw MUA pro brow to 3 cienie, wosk (przezroczysty) i dobrej jakości pęsetka.  Elf to kolorowy wosk, cienie i pędzelek. Paletek z Inglota mamy kilka rodzajów, można dobrać według potrzeb. Ta którą widać powyżej jest magnetyczna z lusterkiem, bez pędzelka, z pacynką. Taki mały zestaw to koszt około 40 złotych.

wosk do brwi 571 + cień do brwi 563
Jak widać też na powyżej załączonym obrazku, zdecydowałam się na dosyć mocne kolory. Zazwyczaj gustowałam w przygaszonych brązach i szarościach, teraz postawiłam na rude, ale kolor wosku i cienia to już nasza indywidualna sprawa. Nie mniej, chłodny brąz lub szarości są najlepsze na początek. No dobrze, ale co daje nakładanie wosku na brwi? Dla mnie różnica jest bardzo subtelna. Wosk zmieszany z cieniem, bądź nałożony na niego dodaje brwiom połysku i utrwala je. Inna, bardziej popularna metoda to nakładanie wosku - bezbarwnego lub z kolorem bezpośrednio na brwi i nanoszenie cienia na wosk - cień jest bardziej utrwalony. Nie wyobrażam sobie niepodkreślenia brwi pudrem, bądź cieniem, Dla osoby jak ja, która ma rzadkie brwi jest to super rozwiązanie, ponieważ cień wypełnia luki między włoskami. Jeżeli ktoś ma gęste brwi których można pozazdrościć, wosk wystarczy. Jeżeli jest kolorowy, bardzo delikatnie je zabarwi. Żel do stylizacji brwi występuje najczęściej tylko w jednym kolorze, natomiast wosków mamy szeroką paletę. I w nakładaniu go nie ma żadnej filozofii, wystarczy skośny pędzelek do brwi lub nakładania eyelinera i brwi gotowe! Należy jednak uważać by nie przesadzić z ilością wosku, który nałożony w dużej ilości może się rozmazywać. Powodzenia! :)





poniedziałek, 15 września 2014

foto - zrzuta


 

Melaleuca, Tialo, Kremożel do cery trądzikowej + Melaleuca, Żel Aloesowy + Ava, Warzywny Ogród, krem z ekstraktem z pomidora

Jakiś czas temu wyposażyłam się w nowe mazidła i opiszę wszystkie w jednym poście, bo nie mam zbyt dużo do powiedzenia na każdy z nich z osobna. Cerę mam na tyle trudną, że niestety nadal borykam się z trądzikiem, a jednocześnie muszę myśleć o przeciwdziałaniu pierwszym oznakom starzenia. Z tego też względu wybrałam krem antybakteryjny, nawilżający i pomidorka. Do dzieła!


Tialo, Kremożel do cery trądzikowej

Po żelu spodziewałam się nie lada wyczynów. Przede wszystkim - jeżeli chodzi o trądzik, jednym z najbardziej naturalnych sposobów działania w tej kwestii jest olejek z drzewa herbacianego. Australijska roślinka nie ma wiele wspólnego z herbatą, jest raczej używana do produkcji olejku eterycznego, ale ma też silne właściwości antybakteryjne i antygrzybiczne. Na mnie osobiście (i wiem też, że na wielu innych) składniki w drogeryjnych kosmetykach działają zbyt silnie, albo w ogóle. Cynk nic nie rusza, a kwas salicylowy podrażnia skórę. Dlatego też sięgnęłam po Tialo, który w swoim składzie ma olejek z drzewa herbacianego i aloes. To bardzo dobra kombinacja australijskich roślinek, bo olejek w nadmiarze również może podrażnić, a aloes działa silnie nawilżająco. Niestety... krem nie zrobił nic. Nie wiem, może na niektórych działa, na mnie nie. Ma silny zapach kojarzący się z maściami poprawiającymi komfort oddychania, moi domownicy baardzo nie lubili tego zapachu. Opakowanie bardzo praktyczne, wystarczy jedna pompka do pokrycia całej twarzt, przy dwóch wszystko zaczyna szczypać. Teraz już używam go sporadycznie, nadal z marnym skutkiem. 
Skład: Aloe Barbadensis extract, Melaleuca Alternifolia Leaf Oil, Polysorbate 80, Carbomer 940, Propylene Glycol, Diazolidinyl Urea, Disodium Edeate, Methylparaben, Allantoin, Sodium Hydroxide, Propylparaben, CI 147005, CI 42090, CI 15985
http://melaleuca.com.pl/



Żel aloesowy

Do żelu aloesowego tej samej firmy nie mam zastrzeżeń. W ofercie jest również krem, ale wolałam żel o bardziej lekkim składzie. Nadaje się pod makijaż i każdy inny krem. Co prawda pierwszy raz próbowałam aloesu Australijskiego, a nie Koreańskiego, ale sprawuje się równie dzielnie ;) Żel kupiłam, by używać go na oparzenie i teraz nie mam po nim śladu.
Skład: Aloe Barbadensis, Carbomer 940, Propylene Glycol, Sodium Hydroxide, Diazolidinyluera, Disodium Edetate, Methyl Hydroxybenzoate, Allantoin, Propyl Hydroxybenzoate, Cl47005, Cl42090, Cl15985.


Ava, Warzyzwny ogród, krem z ekstraktem w pomidora

Od kiedy zobaczyłam, że Koreańskie marki produkują kremy z pomidora, myślę - czemu nie. W drogerii Hebe swego czasu były w promocji produkty serii Warzywny ogród, więc od razu sięgnęłam po ten z ekstraktem z pomidora. (Jest jeszcze marchewka i ogórek) Krem przedstawia się dobrze. Do jego zadań należy poprawa kolorytu, nawilżenie i walka ze starzeniem. Jest to jeden z tych bardziej treściwych kremów, które zawsze lubię mieć przy sobie. Idealny na dzień i na noc. Po użyciu aloesu i wklepaniu pomidora, cera jest bardzo miękka i świetlista. W połączeniu z serum z wit. C na noc już nie działa tak świetnie, bo mam wrażenie że te dwa kosmetyki razem lekko zapychają. Jeszcze nie wyrobiłam sobie całkowicie opinii o tym produkcie, ale po zużyciu większości słoiczka jestem zadowolona. W Rossmannie też widziałam ostatnio 'warzywne' kremy z innej firmy, więc za niedługo może być to swego rodzaju trend. 
http://www.ava-laboratorium.pl/

wtorek, 9 września 2014

BRTC, Gold Caviar BB Cream


Przede wszystkim - osobiście od kremu BB wymagam by dobrze krył, jednocześnie będąc niewidocznym, miał wysoką ochronę przeciwsłoneczną i dobrze pielęgnował cerę. Wydaje się niemożliwe? BRTC ze złotym kawiorem ma to wszystko. 



W okresie letnim, gdy wszyscy rezygnują z ciężkich podkładów, 'bo to wszystko spływa', ja robię na przekór. Nawet gdy wszystko z siebie zrzucę, od gorąca i tak na twarzy robi mi się pizza i chcąc nie chcąc, trzeba to jakoś zakryć. Gęstym podkładem? Nie, leczniczym bebikiem. Od jakiegoś czasu kręciłam się wokół tonymoly i różnych wariantów skin79, ale te kremy mają to do siebie, że po kilku godzinach cera przestaje być świetlista,  robi się po prostu tłusta, a co najgorsze dla mnie, krycie też maleje. Zainteresowała mnie firma BRTC, której kosmetyki oprócz tego że są z wyższej półki cenowej, też oferowały więcej. Ale jak wszyscy dobre wiemy, obietnice często kończą się tylko na tym słowie. Po przeczytaniu właściwości kilku kremów od BRTC, wybór padł na niebieskie opakowanie ze złotym kawiorem, z silną ochroną przeciwsłoneczną - 50PA+++. Na lato wręcz idealny! Co prawda popularniejszy jest jego jaśminowy brat, ale nie przypadł mi do gustu właściwościami tak, jak ten. 
Pierwsza aplikacja i następne, była banalnie prosta. Krem ma gęstą.... kremową konsystencję i tak naprawdę najłatwiej i najszybciej aplikuje się go palcami. Próbowałam gąbką i pędzlem, ale najdokładniej to w tym wypadku najprościej. Ma jeden ocień który spokojnie mogę nazwać uniwersalnym, bo wypróbowywałam go na różnych odcieniach cery i na każdym wtapiał się w tło ;) Kryje rzeczywiście znakomicie, przy tłustych cerach po kilku godzinach najlepiej jest odsączyć bibułką sebum, natomiast na twarzy trzyma się cały dzień, bez poprawek. Osobiście przypudrowuję strefy twarzy które tego wymagają, ale nawet po użyciu pudru twarz nie jest do końca zmatowiona. Znajomym może wydawać się, że mam twarz z niewielkimi skazami, co tak naprawdę jest zasługą kremu, bo efekt przed i po jest bez porównania. W dodatku, stosując wysoce pielęgnujący kosmetyk można pozbyć się wyrzutów sumienia, gdy rano zapomniało użyć się kremu ;)



http://brtcstore.com/
}