O maseczce Pilaten i tego typu specyfikach jest dosyć głośno - bo prawie każdy z nas ma wągry na nosie, a nie każdy chce je mieć. Czym jest maseczka i czy się sprawdza?
Maseczka
polecana do wielu typów cer, w szczególności tłustej i mieszanej, ze
skłonnością do występowania zaskórników (również zamkniętych wągrów)
oraz powiększonych porów skórnych. Naturalne składniki gwarantują
bezpieczeństwo stosowania bez ryzyka podrażnień.
- Doskonale oczyszcza skórę z zanieczyszczeń
- Usuwa martwy naskórek
- Zmniejsza widoczność porów
- Reguluje pracę gruczołów łojowych
- Wygładza powierzchnię skóry
- Usuwa martwy naskórek
- Zmniejsza widoczność porów
- Reguluje pracę gruczołów łojowych
- Wygładza powierzchnię skóry
Zawiera
aktywny węgiel pozyskiwany z bambusa, który ma właściwości
oczyszczające, bakteriobójcze i ściągające, dzięki czemu dokładnie usuwa
nadmiar tłuszczów znajdujących się na powierzchni skóry. Niweluje także
efekt „świecenia się” twarzy. Dodatkowo poprawia koloryt cery
delikatnie ją rozjaśniając.
Sposób
użycia: Maskę nałożyć równomiernie na suchą skórę twarzy omijając
okolice oczu. Odczekać aż maseczka całkowicie zaschnie, po czym
delikatnym ruchem oderwać ją i zdjąć.
Efekt: Idealnie oczyszczona, wygładzona i zmatowiona cera.
Maseczkę
możemy dostać w tubce (kupiłam za ok. 20 zł w Drogeriach Polskich) oraz
w saszetkach, które widziałam w mniejszych drogeriach. Na początek
zdecydowanie polecam mniejsze opakowanie, jeśli macie taką możliwość.
Pojemność maseczki 60g jest dla mnie zdecydowanie zbyt duża, zwłaszcza że dla mnie osobiście to wielki niewypał.
Kosmetyk
ma postać czarnej, kleistej i niezbyt zachęcającej mazi. Pachnie za to
słodko, owocowo-kwiatowo. W tym wypadku zapach przeczy wyglądowi. Maź
przed zastygnięciem jest na tyle kleista, że ciężko ją zmyć z rąk (w tym
przypadku sprawdzi się tylko nakładanie pędzlem) i ubrań. Już
przetestowałam, gdy maseczka kapła mi na bluzę - plamy po niej trudno wywabić.
Maseczka jest z typu tych peel off - czyli jest zdzierana. Ma działać jak plaster na zaskórniki z tym plusem, że sami możemy wybrać obszar, na który ją nałożymy. Moje pierwsze podejście było dosyć ciężkie, jako że próbowałam nałożyć maskę palcami. Nałożyłam cienką warstwę, która dosyć szybko zastygła na nosie, ale nie 'wyjęła' z niego nic. Kolejne podejście na całą strefę T, z grubszą warstwą - nadal nic. W dodatku grubsza warstwa maski zastyga około pół godziny, a niezaschnięte fragmenty dosyć ciężko zmyć. Oczywiście przed każdym użyciem robiłam peeling, bo pory były jak najbardziej otwarte. Kolejnym już razem poszłam na całość - zrobiłam porządny, gruboziarnisty peeling, oraz parówkę. Gorącym ręcznikiem masowałam twarz, a gdy się ostudził, znowu nasączałam go wrzątkiem i pocierałam tak cerę przez ok, 5 minut. Nałożyłam maskę tym razem na całą twarz i znowu nic - wągry były tam, gdzie zawsze. Za to bardzo podrażniłam sobie skórę na policzkach, która po peelingu i tej masce dochodziła do siebie kilka dni. Niestety, maseczka nie zrobiła NIC oprócz wyrwania włosków z twarzy. Zachęcona opiniami innych, czuję, że straciłam pieniądze, czas, nerwy i Bogu winne mikro włoski z twarzy :P