Cześć! Jak trąbiłam wam już wszędzie, nowe wydanie Elle można nabyć z płynem micelarnym Biolaven. Ponieważ czytam Elle, a micel miałam na wyczerpaniu, pomyślałam że jest to świetna okazja do wypróbowania czegoś nowego.
Oczyszczająco-łagodzący płyn micelarny dokładnie pozwala usunąć nawet wodoodporny makijaż twarzy i oczu. Składniki nawilżające i łagodzące zapobiegają wysuszeniu i koją podrażnioną skórę. Olejek eteryczny z lawendy, symbol Prowansji, znany jest ze swoich relaksujących właściwości. Po zastosowaniu skóra pozostaje czysta, świeża i dobrze nawilżona.
Muszę przyznać, że płyn micelarny od Biolaven rzeczywiście wyróżnia się na tle innych miceli. Po pierwsze - jest to obecność oleju z pestek winogron. Pierwszy raz spotykam się z obecnością tłustej substancji w micelu. Jest to bardzo fajna sprawa dla osób z suchą cerą. Możecie być pewni, że ten micel na pewno nie wysuszy, a może wręcz nawilżyć waszą cerę. Poza tym, skład jest krótki i rzeczowy. Na końcu znajduje się perfum - jest to kolejna rzecz, z którą wcześniej się nie spotkałam w micelach. Kosmetyk pachnie lawendą, ba - on w ogóle ma zapach! Z reguły ten składnik się ogranicza, ale w tym wypadku ma moje usprawiedliwienie. Ostatnio lubię kiedy kosmetyki pachną, o ile jest to w miarę naturalny zapach. Co do najważniejszego aspektu, działania - nie zmywa makijażu tak dobrze, jak Garnier czy Bioderma. Mam już w jego przypadku wyrobiony sposób postępowania. :D Najpierw zmywam część makijażu micelem, myję twarz żelem i znowu używam płynu micelarnego. Ponieważ płyn niejako pielęgnuje też cerę, szkoda mi go zmywać, a z drugiej strony jednorazowe jego użycie nie wystarczy na zmycie makijażu. (No, chyba że macie super lekki makijaż. :))
Zaraz po zakupie przeczytałam opinie na jego temat i muszę powiedzieć, że nie tylko ja jestem zadowolona z kosmetyku, więc jeśli jeszcze macie jakieś opory - możecie je wyrzucić. :)