Mizon ma w zanadrzu kilka ciekawych żeli i po tym jak zużyłam kilka tubek ślimaka, zdecydowałam się w końcu na coś innego. Dużo słyszałam o żelu aloesowym z Nature Republic, ba - bardzo dużo firm ma taki żel w swoim asortymencie. Tylko w nieznacznym stopniu różnią się składem.
W 50 ml opakowaniu 90% zawartości to sok z aloesu z wyspy Jeju. Konsystencja to typowy żel, nie jest w ogóle lepki. Żel z aloesu ma u niektórych szerokie zastosowanie - pamiętam, jak moje babcia i ciocia 'hodowały' w domu aloes i używały go przeciwko różnym dolegliwościom. Żelu z aloesu również można używać na twarz, ale także na ciało i na włosy. Nie bałam się go użyć nawet na skalp, bo ma przyjazny skład. Z tego co wiem nie ma chyba rzeczy, której włosomaniaczki by nie wypróbowały i sok z aloesu sobie chwalą - nawilża. To też właśnie czyni ten żel, pozostawiając skórę miękką. Na noc wolę jednak nałożyć drugą warstwę odżywczego kremu, choć producent zaleca nawet zrobienie z niego maseczki. Ponieważ nie mogłam się oprzeć 'eksperymentując' z żelem, myślę że opakowanie jest troszkę małe. Może mój następny żel będzie z Nature Republic? Nie mniej polecam choćby do wypróbowania - cena zachęca.
INCI: aqua, aloe barbadensis leaf extract, glycerin, butylene glycol, methyl gluceth-20, triethanolamine, carbomer, polysorbate 20, trehalose, caprylyl glycol, ethylhexylglycerin, tropoline, allantoin, panthenol, sodium hyaluronate, beta-glucan, propylene glycolrubus idaeus (raspberry) fruit extract, portulaca ole racea extract, iris florentina root extract, peonia lactiflora root extract, convallaria majalis bulb/root extract, magnollia liliflora flower extract, lilium candidum flower extract, leontopodium alpinum flower/leaf extract, disodium edta, fragrance