Jakiś czas temu, gdy nie miałam czasu na odwiedziny w drogerii, udałam się po prostu do pobliskiego sklepu. Jedyna maska do włosów jaka stała na półce to ta od Glorii, cóż, pomyślałam - może warto spróbować ;)
I rzeczywiście warto było spróbować, ale nie poza tym. Bo do pewnego czasu była ok - włosy były po niej lekkie jak puch, błyszczące, mniej się elektryzowały i lepiej układały. Ale ostatnio wypadają i to w nadmiernych ilościach! Fakt faktem, jeżeli coś 'zbyt dobrze' odżywia włosa, to w końcu wypadnie by zrobić miejsce nowemu. Bo cebulka ma na to siły :D Dlatego będę jej używać sporadycznie. Maska ma jasny, przezroczysty kolor. Muszę przyznać - ma też niemiły zapach, ale do przeżycia ;) Pod względem nawilżenia, dorównuje mojej codziennej odżywce. I przy niej pozostanę.
Mam ją. Pierwszy i ostatni raz. Jej zapach przyprawia mnie o mdłości..
OdpowiedzUsuńKompletnie nie znam tej maski :P
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tej maski, i raczej nie skusze się ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do zabawy szczegóły na moim blogu http://pozytywnespojrzenie.blogspot.com/2013/05/zaproszenie-do-zabawy-akcja-maliny.html
OdpowiedzUsuńObserwuję, pozdrawiam:)