Hej! Dziś baardzo krótki wpis o nowości od Garniera, czyli maseczce w płachcie. Garnier lubi inspirować się Koreańską pielęgnacją - jako pierwszy nazwał krem tonujący kremem BB, następnie stworzył coś na wzór sleeping pack - [KLIK] a teraz proszę, maseczki w płachcie. Ucieszyłabym się na nie 5 lat temu, kiedy żadne maseczki tego typu nie były jeszcze dostępne stacjonarnie, ale myślę że nic nie zaszkodziło wypróbować tej nowości. Garnier posiada w asortymencie 3 rodzaje, a mnie wysłał moisture aqua bomb - maseczkę nawilżającą.
olej na włosach maseczka, kawa i ulubiony serial <3 XD Maseczka ma 2 warstwy - niebieską trzeba przed użyciem odkleić od białej i na twarz nałożyć tylko białą. Jak w maskach hydrożelowych. Jeśli chodzi o kształt, odpowiada mi - jest dobrze wycięta. Ilość esencji w opakowaniu - można zauważyć nadmiar, który można nanieść na maskę. Wolę jeśli esencji jest więcej, niż mniej. Pachnie ładnie i zdjęta po 20 minutach, ładnie nawilżyła cerę. Różni się jednak nieco od maseczek Azjatyckich, albo chociażby testowanej ostatnio Etre Belle. Garnier wchłania się w skórę tak szybko, że właściwie od razu po zdjęciu mamy już suchą cerę. Maseczkę można więc stosować bezpośrednio przed makijażem. Nie zwróciłam uwagi, ile kosztuje w sklepach, ale z chęcią wypróbowałabym resztę maseczek z serii. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz