Odżywka do włosów osłabionych i wypadających zawiera ekstrakt z imbiru, który wzmacnia cebulki włosów i przeciwdziała procesom starzenia się skóry głowy oraz D-pantenol wspomagający odbudowę struktury włosów. Składniki pielęgnujące zawarte w odżywce ułatwiają rozczesywanie i stylizację włosów, nie obciążając ich.
Efekt: włosy są wzmocnione i nabierają zdrowego wyglądu.
Przypomniałam sobie teraz o tej odżywce, gdy zaczęłam się zastanawiać, czy takie 'psikacze' w ogóle mają sens. Pisałam o mgiełce z tej samej serii z aloesem i była OK, ale imbir... Jakiś czas temu używałam z pewnością więcej produktów do włosów niż teraz i często je zmieniałam. W sezonie wakacyjnym używałam wielu mgiełek. Pamiętam, że moje włosy z dnia na dzień były w coraz gorszym stanie, myślałam nawet o ścięciu. Były sianowate, puszące się i nic, naprawdę NIC nie dało się z nimi zrobić, ani ich ujarzmić. Na początku myślałam, że to może pogoda... Potem padło na wodę brzozową od rossmana z alkoholem, więc ją odstawiłam, ale to też nie było to. W końcu pomyślałam o tej niewinnej z pozoru mgiełce - po jednym myciu bez użycia mgiełki już widać było efekt. Kolejnym razem zaaplikowałam na mokre i suche włosy - koszmar! Jak zwykle ukryłam w koczek. Do tej pory nie mam pojęcia, co jest z tą odżywką nie tak. Zdążyłam użyć pół opakowania i strasznie się namęczyłam, odżywka nie zniszczyła nic na szczęście na dłuższą metę. Mam włosy wysokoporowate, ale mało co tak naprawdę im szkodzi. Wiem że ta odżywka też nie odpowiada wielu osobom. Co zrobiłam z resztą? Dałam kuzynce, która była zachwycona niejakimi efektami...