Sklep kuchnie Świata zazwyczaj mam po drodze, i wpadam po kimchi (nie chce mi się robić samej ;p) oraz ostatnio wprowadzone Pocky (Pycha!)
Któregoś razu patrząc na półkę z promocjami wypatrzyłam wodę różaną, która u nas częściej niż w gastronomii znajdzie zastosowanie w łazience, oraz olej kokosowy.
Olej kokosowy kosztował kilkanaście złotych, nie pamiętam dokładnie ile, ale na pewno był bliżej dychy niż dwudziestki. Tłoczony na ciepło, i rafinowany, ale nie zamierzam wydawać milion monet na olej do włosów. (Nierafinowany, nieprzetworzony olej ma więcej dobrych właściwości i przez to jest też droższy) Olej jak widać na zdjęciu ma postać płynną dzięki upałom, w sklepie z klimatyzacją był w postaci stałej. Kiedy wiem, że nie będę nigdzie biec rano, korzystam z niego przez całą noc. Olej kokosowy jest bardzo reklamowany przez włosomaniaczki, na pewno większość z was też go wypróbowała. Ten od firmy KTC jest olejem spożywczym na którym nie ma żadnej wzmianki o pielęgnacji, ale ja - tradycjonalistka bałabym się nim zastąpić w kuchni oliwę :P
Woda różana to też ciekawy wynalazek, jest produktem ubocznym tworzenia olejku różanego, więc powinna kosztować gorsze, a ja za swoją zapłaciłam całe 6 złotych. :) Można ją zrobić samemu, ale przejść się do sklepu, bądź zamówić przez Internet. Ale wtedy nie ma się pewności, co jest wodą różaną, a co nią nie jest. Zarówno popularne Dabur i KTC nie są prawdziwą wodą różaną, ale i tak postanowiłam ją wypróbować. Nie jest tajemnicą, że woda różana, skoro powstaje z produkcji olejku, to woda i olejek różany. Tu mamy wodę i esencję różaną, czyli całkiem inną rzecz niż olejek, w której to znajduje się alkohol. Esencję różaną możemy nawet zrobić sami, zalewając płatki róż mocnym alkoholem. W związku z czym, można dojść do wniosku, że woda różana KTC to woda + nalewka. :) Nie mniej, kupiłam ją w spożywczym więc nadal muszę się liczyć z tym, że nie koniecznie jest stworzona do pielęgnacji. Jak się sprawdza na mojej skórze? Dobrze! Skóra jest odświeżona, pomimo obecności alkoholu nie szczypie i nie nie mam żadnych efektów ubocznych. Co do samej wody - pachnie średnio przyjemnie, kojarzy mi się ze śmigusem-dyngusem i wodą toaletową dziadka, nie bez przyczyny, jak wiemy :) Na twarzy jednak ten zapach na szczęście nie pozostaje. Butelka jest nieporęczna, dlatego przelałam wodę do pojemnika po toniku z pompką. I wszystko działa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz