Dziś o coraz bardziej popularnej masce oczyszczającej, którą, już podkreślę na wstępie - bardzo lubię. Maska znana jest od dawna, ale dopiero jakiś czas temu pojawiła się stacjonarnie w Hebe i myślę, że teraz firma Himalaya Herbals nieco zyska na popularności. Do zakupu namówiła mnie koleżanka, która twierdzi że dzięki niej nie ma na nosie wągrów (zmora osób z tłustą cerą) Maska jest niedroga, więc? - czemu by nie?
Maska ma brunatno - ciemnozielony kolor. Na twarzy wygląda bardzo... ciekawie :)
Pachnie bardzo naturalnie - ziemią, błotem i tymi sprawami. Lubię ten zapach, choć nie każdemu może się podobać. W opakowaniu czasem wytrąca się woda, ale na twarzy można wszystko równo rozetrzeć. Producent zaleca zmywanie maski gąbką, ale ze zmywaniem o dziwo nie jest najgorzej - schodzi bez większych problemów. Jedynym minusem maski moim zdaniem jest to, jak szybko zastyga. Absolutnie nie mogłabym wytrzymać w niej 10, czy nawet 15 minut. Nie obejdzie się zwilżania twarzy, używam toniku liście manuka z atomizerem do zwilżania maski, i przemasowywuję przynajmniej raz w ciągu tych 15 minut. Jest to trochę kłopotliwe, jako że nie można siąść na tyłku, ale co jakiś czas zwilżać cerę. Innym sposobem jest po prostu bawełniana maska (również do kupienia w Hebe) którą zwilżoną można położyć na masce i mieć święty spokój - co kto woli. Nie wiem jednak, czy ktokolwiek wytrzyma z maską 15 minut, bo bardzo ściąga twarz.
Jednak warto to przeczekać, bo po zmyciu skóra jest widocznie oczyszczona - zwłaszcza, jeśli przed maską użyliśmy peelingu. Jest gładka, i co zawsze mi się zdarza gdy cera jest oczyszczona - ładnie świeci się własnym blaskiem. Maski używam mniej więcej 2-3 razy w tygodniu i pomimo, że jej nie żałuję, muszę przyznać, że jest bardzo wydajna. Poniżej moje 'piękne' zdjęcie w piżamce z porannej pielęgnacyjnej sesji. :P Jak widać, kolor maski jest bardzo błotnisty i ziemisty :)
Miodla Indyjska - Roślinka, która na opakowaniu ma o wiele krótszą nazwę - Neem - jest w składzie już na 3 miejscu, po wodzie i glince. Do aktywnych składników w masce można zaliczyć również ziemię fulerską oraz kurkumę, która dzięki zawartości innych brudzących i błotnistych składników nie wyróżnia się na naszej skórze żółcią. Nie mniej, jako że swego czasu na okrągło robiłam maski z kurkumy, sądzę że jej grudki i tak są wyczuwalne pod palcami. Dalej jest już tylko perfuma. :P O słynnej i tytułowej miodle indyjskiej wiemy z opakowania, że działa antybakteryjnie, według wikipedii częściej używa się jej do zwalczania pcheł ( https://pl.wikipedia.org/ ) ale i tak brzmi kusząco! Dzięki takim egzotycznym kosmetykom można lepiej poznać inne rośliny :P Ziemia fulerska to inaczej ziemia okrzemkowa, i... również używa się jej w zwalczaniu insektów. Cóż, jeśli znajdzie się osoba której twarzy maska nie oczyści, przynajmniej może cieszyć się innym zastosowaniem.
INCI: Aqua, kaolin, melia azadirachta leaf
extract, propylene glycol, bentonite fuller’s earth, curcuma longa roqt
extract, fragrance, sodium metylparaben, imidazolidinyl urea, DMDM
hydantoin, xanthan gum, sodium propylparaben, citric acid, disodium
EDTA, sodium lauryl sulfate
http://himalayaherbals.pl/
http://www.himalayawellness.com/
Mam ją i bardzo lubię, świetnie oczyszcza, chociaż szczerze mówiąc zapach trochę mi przeszkadza.
OdpowiedzUsuń