niedziela, 4 grudnia 2016

Matowe pomadki: Bourjois, Paese, L'oreal


Cześć i siema moi drodzy, dzisiaj krótki post o matowych pomadkach ze średniej półki cenowej, łatwo dostępnych i popularnych. Ale najpierw - co myślicie o nowym wyglądzie bloggera? Mnie osobiście irytuje, bo nie mam najnowszych postów blogów których obserwuję na głównej stronie. Ale da się przełknąć. Do rzeczy!


L'oreal Glam Matte to dla mnie trochę taka karykatura matowych szminek w płynie. Po pierwsze - produkt nazywa się "matowym błyszczykiem do ust!" To już samo w sobie brzmi jak oksymoron i kazałoby mi się trzymać z daleka od produktu, ale dostałam, więc nie narzekam. I jestem zadowolona. Aplikator to urocze serduszko, pamiętam kiedy parę dobrych lat temu L'oreal wypuścił błyszczyki z takim aplikatorem i kolekcjonowałam je jako nastolatka. Jest to dokładnie ten sam kształt, za pomocą którego mega wygodnie nakłada się produkt. A sam matowy błyszczyk - ani matowy, ani błyszczący, raczej satynowy. Kolor  jest bardzo intensywny, taki jakie lubię, 'błyszczyk' jest świetnie napigmentowany i trwały. Czyli wszystko co najlepsze w matowych szminkach, ale tu nie jest matowe. :D 


Bourjois Rouge Edition Velvet to taki mały cukiereczek, który mieści się idealnie do kosmetyczki, czy też kieszeni. (Też tak macie, że w każdej kieszeni płaszcza nosicie inne kolorowe skarby "na wszelki wypadek?" :P) Opakowanie jest naprawdę wygodne i najładniejsze z wszystkich trzech pomadek, niestety powiedziałabym że na tym dobre cechy produktu się kończą. Ma niski stopień krycia - jak na matową pomadkę bardzo niski. Bourjois jest bardzo transparentny i trzeba go dawkować na kilka razy, aby uzyskać intensywny odcień, taki jak naszego opakowania. Jeśli chcemy coś delikatniejszego, ok, ale też szybciej się 'spierze' z ust. Stawiając koło siebie cenę i jakość produktu, niestety 'Rouge Edition Velvet' nie wypada zbyt dobrze. Ale używam go z przyjemnością, choćby pod klasyczną czerwoną szminkę, aby utrwalić kolor.


Paese Silky Matt niesie za sobą wszystkie cechy matowej szminki w płynie, oczywiście mam na myśli intensywność koloru i trwałość na ustach. Czyli mamy taki L'oreal Glam Matte, ale dla odmiany zupełnie matowy. :P Niestety z tymi cechami wiąże się też zapach - zawsze odpycha mnie przy aplikacji, bo czuję stary klej. Znowuż niektórzy przy Bourois czują stary plastik. Ok, umówmy się, miły zapach nie jest domeną matowych szminek - niestety, eleganckie matowe usta kosztują chwilę przykrości dla nosa. Pomadkę jednak znowu jak dwie pozostałe oceniam dobrze, jak widzicie każda pozycja ma swoje plusy i minusy. Silky Matt to naprawdę klasyczka matowa pomadka w płynie, tak matowa, że warto robić sobie przerwy w stosowaniu, aby nie wysuszyć ust.


Wszystkie pomadki lubię, każda ma coś co każe mi je codziennie nakładać na usta, ale też każda ma jakąś wadę. Dla innych natomiast wada może okazać się zaletą. Podobno wszystkim się nie dogodzi! Z tą myślą, radzę próbować, próbować i jeszcze raz próbować. Uwielbiam czytać recenzje przed zakupem, ale nigdy nie opieram się na nich całkowicie. Sami widzicie - mamy 3 różne kosmetyki tak do siebie podobne, a jednak tak różne.

1 komentarz:

}