Mogłabym na palcach jednej ręki wyliczyć produkty które uwielbiałam i które zaraz po moim wyznaniu miłości do nich wycofano. Jednym z nich był szampon z fitokofeiną, który pozostawiony przez kilka minut na włosach szalenie przyspieszał ich porost, kolejną rzeczą są właśnie płatki z Garniera. I jest to bardzo kontrowersyjny kosmetyk - może dlatego wycofano go z Polskich półek? Nie wiem, nie znalazłam żadnych informacji na ten temat, wiem natomiast że poza granicami naszego kraju sprzedaje się dobrze. Czemu uważam go za dobry produkt, i jak się z nim obchodzić żeby nie wyrządzić sobie krzywdy?
Może pamiętacie płatki z lat 2008-2009, kiedy były najbardziej popularne. W niebieskim opakowaniu kryje się 56 płatków, które są ważne 3 miesiące od otwarcia opakowania. Producent zaleca je zwłaszcza na strefę T i obiecuje, że po 5 godzinach pryszcze są zredukowane. Zawierają cynk, eukaliptus i kwas salicylowy, które pozbawiają nas pryszczy. Ja wyczuwam w nich alkohol (drugie miejsce w składzie) oraz nieco eukaliptusa (szesnaste miejsce w składzie) Myślę, że o wiele większe znaczenie niż eukaliptus ma tutaj kwas salicylowy (piąte miejsce w składzie) cynk może już nieco mniej (siódme miejsce) choć, jeśli komuś pomaga maść cynkowa (mnie nie pomaga ani trochę) może mieć to jakieś znaczenie.
Jak widzicie, skład jak na dzisiejsze czasy i kosmetyk drogeryjny jest bardzo hardkorowy. W poście o kremie manuka z Ziaji żaliłam się, że producenci unikają wyższych stężeń składników aktywnych i wszystkich rzeczy które potencjalnie mogą zrobić krzywdę, dlatego też płatki z Garniera nazwałam kontrowersyjnymi. Tak naprawdę krzywdę może zrobić każdy kosmetyk jeśli nie używa się go zgodnie z zaleceniami, soł. Choćby takie rzeczy jak używanie matującego podkładu do cery suchej, czy nakładanie odżywki do rzęs na dolne rzęsy. I już tworzy się negatywna opinia i niesmak do marki. Dlatego sądzę cały czas, że nasze drogeryjne kosmetyki są zazwyczaj kija warte i z chęcią sięgam po linie 'pro'. :) Mnie płatków też zdarzyło się używać niezgodnie z zastosowaniem.
Płatki w wieku nastoletnim genialnie radziły sobie z moimi pryszczami. Alkohol w składzie i reszta pomocnych składników pomogła mi bardziej, niż wyrządziła krzywdę. Mam tłustą skórę, jedynie linie bruzdowo-wargowe mam suche. I właśnie stosując płatki nie na tłuste strefy, ale na całą twarz przesuszyłam sobie te okolice. Pamiętam, że mając te 15 lat płakałam, bo miałam zaczerwienioną skórę i nie chciałam iść przez to do szkoły. XD (sic!) Płatki też nie zachęcają zapachem - dobitnie wyczuwalny jest alkohol trochę przytłumiony nieco przez eukaliptus. Grunt jednak to działanie. Z ropnymi zmianami radzą sobie fenomenalnie. Jednak, jak łatwo się domyślić - raczej nie należy och nadużywać. Alkohol wysusza oprócz pryszczy także naszą cerę. Można więc także używać ich punktowo. Ja jednak nie ograniczam się tylko do twarzy - przejeżdżam nimi także po plecach, jeśli mam taką potrzebę. Pomimo, że teraz nie mam znacznych problemów z cerą, cieszę się że udało mi się dorwać płatki w tk maxx, zawsze się przydadzą. Miałam przez kilka lat do nich ogromny sentyment i chciałam je zamówić przez Amazon, dlatego możecie wyobrazić sobie jak się ucieszyłam widząc je na półce. Polecam je wszystkim z ekstremalnymi problemami skórnymi, a zwłaszcza nastolatkom. Nie nadużywając ich i stosując tylko w problematyczne miejsca, wyleczą je nie robiąc szkód cerze.